wtorek, 29 listopada 2016

IM:AA: Część 8


# Pół godziny później #

* Tony *

Leżałem na łóżku z głową zwisającą z krawędzi i nogami założonymi na ścianie. Na podłodze leżał IPod Star, a ja uparcie przerzucałem piosenki, szukając czegoś, co nie opowiada o nieszczęśliwej miłości. Nie sądziłem, że jest tyle rockowych kawałków w tej tematyce. I że moja kuzynka tego słucha.

A skoro o niej mowa, zacząłem się zastanawiać, gdzie przepadła. Przecież jeszcze niedawno słychać ją było na zewnątrz. Ale od jakiejś godziny cisza. Jakby zapadła się pod ziemie. Albo znowu zaatakowały ją pszczoły i schowała się w jakiejś dziupli. W dzieciństwie utknęła w takiej dziurze i siedziała tam dwa dni zanim ją znaleźliśmy i wyciągnęliśmy.

Jakby czytając mi w myślach do pokoju wpadła moja kuzynka, zwyczajowo robiąc wokół siebie dużo huku. Bezceremonialnie ściągnęła mi słuchawki i uwaliła mi się na brzuchu.

Star: Jesteś kompletnym idiotą!

Tony: Możesz jaśniej? Wpadasz tu sobie, jak gdyby nigdy nic i na mnie wrzeszczysz.

Star: Bo kretynom należy się kara. Dlaczego nie złapałeś Pepper?! Masz ty coś w ogóle w tej makówce?!

Spróbowała mnie walnąć, ale uchyliłem się i po chwili tarzaliśmy się po łóżku, co musiało skończyć się upadkiem na podłogę. Star zepchnęła mnie z siebie i usiadła opierając się plecami o łóżko. Przycupnąłem obok, rozmasowując bark. Niby mała, a siłę ma.

Star: Gadaj. Wiem, że coś cię męczy.

Tony: Po prostu martwię się o was. Gdybym nie zaczął z tym Iron Manem nic by się nie działo. Pepper i Rhodey nie byli by zagrożeni. Star, przecież jeśli ktoś się dowie, oni ucierpią! Oni i wszyscy nasi bliscy!

Star: Ej, ej, ej! Panie geniusz! Zapomniałeś o jednej ważnej sprawie. Przy naszym poziomie zabezpieczeń nikt się nie dowie, dopóki sami nic nie powiemy.

Tony: Ale Duch...

Star: Duch to Duch. Inny temat. Uszkodzę go kiedyś tak, że się nie zbierze. Wiesz, że mogę to zrobić. Poza tym zbroje ochronią ciebie, Rhodey'ego i Pepper, a mnie już i tak nawet Szatan w piekle nie chce. Przeżyjemy wszystko. Gdyby nie Iron Man, War Machine i Dark Angel zginęła by masa ludzi. Robimy co możemy, aby ich ratować. Poza tym Dark Angel ma wielkie poparcie ludzi.

Tony: Co wielka gwiazda marzy o większej sławie?

Dźgnąłem ją w bok, a Star odskoczyła z piskiem i w odwecie spróbowała zadusić mnie poduszką. Znowu się szamotaliśmy, aż w końcu rzuciłem ją w stertę porzuconych projektów. Przez chwilę śmialiśmy się jak opętani, aż w końcu podniosła się i przeciągnęła, aż jej kości strzeliły.

Star: To ja wracam do siebie. Branoc.

Tony: Śpij dobrze.

Wyszła, a ja uśmiechnąłem się pod nosem. Dobrze jednak mieć przy sobie kogoś takiego jak ona. Zawsze poprawiała mi humor, nieważne jak zły był on wcześniej. Nawet jeśli bywała męcząca i głośna. Znała mnie jak mało kto i wiedziała jak pomóc. Ociężale podniosłem się z podłogi i poszedłem do łazienki się ogarnąć, by po powrocie do pokoju walnąć się na łóżko i odpłynąć.

# Około 2 w nocy #

* Star *

Ślęczałam przy moim wysłużonym laptopie, przeglądając uważnie raport podesłany mi przez J.A.R.V.I.S.'a. Zaciskając usta czytałam informacje, że mimo dokładnych badań nadal nic nie mamy. Dowiedziałam się tylko, że udało się dopasować naszą kradzież do kilku innych podobnych i paru morderstw. Oczywiście to drugie natychmiast skupiło moją uwagę.

Ofiar nie łączyło nic. Zupełnie. Kolor skóry, pochodzenie, status społeczny, styl życia, historia, miejsca pracy, regiony, dzielnice, majątek. Nic się nie zgadzało! Nawet podobne nie było. Chciałam czegoś jeszcze poszukać, ale procesor postanowił zrobić mi kolejny chamski numer i po prostu wyłączył cały program. Spróbowałam restartować, ale nic z tego.

Star: Zdechł.

Westchnęłam i wstałam z łóżka i, łapiąc bluzę, wymknęłam się oknem i pognałam do laboratorium. Wstukałam kod i wpadłam do środka. Wszystkie światłą natychmiast się zapaliły, a ja wróciłam do przerwanego zajęcia. Jeszcze raz przeanalizowałam życiorysy wszystkich ofiar, ponownie nie znajdując śladów. Nagle coś wpadło mi do głowy.

Star: J.A.R.V.I.S.! Sprawdź, czy któraś z ofiar miała jakieś powiązania z mutantami.

Pięć minut później miałam już trop. Trzy trupy były mutantami, a pozostała piątka walczyła o równouprawnienie. Czyli już coś. Nasz morderca-złodziej może mieć coś do nas i polować. W historii było już paru takich. Kilku nawet próbowało wysadzić Instytut. Zagryzając dolną wargę, poprosiłam sztuczną inteligencje, żeby znalazł jeszcze coś powiązanego z tymi sprawami i ułożyłam się na kanapie. Prześpię się jeszcze przez parę godzin i powinnam wyjeżdżać. Zasnęłam zanim położyłam głowę na oparciu.

# Tego samego dnia. Południe #

Obudziłam się na podłodze, zmarznięta i obolała. Przeciągnęłam się i usiadłam, zastanawiając się dlaczego wszystko jest nagle takie duże. Podniosłam się i spróbowałam podejść do komputera, ale zahaczyłam o coś nogami i runęłam jak długa. Spojrzałam na swoje nogi i pisnęłam, widząc, że są chudsze i mniejsze niż powinny, a to, przez co się przewróciłam to moje spodenki od piżamy. Dłonie też miałam zdecydowanie bardziej dziecinne, a koszulka, która wieczorem zasłaniała mi biodra, teraz sięgała kolan.

Star: J.A.R.V.I.S.!

Głos też miałam inny. Wyższy i bardziej dziecięcy.

J.A.R.V.I.S.: O co chodzi, panno Stark?

Star: Pokaż mi mój obecny wygląd.

Przede mną pojawił się hologram z twardego światła, przedstawiający… Małą dziewczynkę! Dopiero po dłuższym przyglądaniu się, przypomniałam sobie, że tak wyglądałam lata temu. Obeszłam postać, czując jak twarz pokrywa mi rumieniec. Co jest, do cholery jasnej?!

Star: Dzwoń po Tony'ego. Potrzebna mi pomoc!

Dwadzieścia minut później mój kuzyn wpadł do zbrojowni i, widząc moją obecną postać, wybuchnął śmiechem. Spojrzałam na niego wilkiem, siedząc na podłodze z resztkami mojego laptopa dookoła. Jeszcze przez chwile dusił się ze śmiechu, a ja wydęłam policzki i podniosłam się na nogi.

Star: Pomóż mi, draniu!

Tony: Okey, okey. Najpierw powiedz co się stało?

Star: A bo ja wiem?! Obudziłam się taka.

J.A.R.V.I.S.: Przepraszam, że się wtrącę, ale przeprowadziłem wszelkie badania i panna Strak jest obecnie na poziomie 6-letniego dziecka. Wskazuje na to chociażby stan jej szkieletu i gospodarka hormonalna.

Tony: To mamy problem.

Star: No co ty nie powiesz, cholero?! Cofnęło mnie do przedszkola!

Cały gniew, który się we mnie skumulował, znalazł ujście, dopiero kiedy zaczęłam przeklinać. Zawsze kiedy byłam wściekła, klęłam. Bardzo dużo, bardzo głośno i bardzo brzydko. Tony wpatrywał się we mnie z wytrzeszczonymi oczami, gdy zaczęłam rzucać przedmiotami.

Tony: Star?

Star: Hm?!

Tony: Nie klnij tyle. To dziwnie wygląda, kiedy jesteś dzieckiem.

Posłałam mu ciężkie spojrzenie.

Star: Jeśli ty jesteś geniuszem, zaczynam martwić się o przyszłość świata.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz