sobota, 20 września 2014

IM:AA: Część 3

Witam!
Shija: MY witamy!
Tak. Tak. Kolejna notka z opóźnieniem, za które bardzo przepraszam. Nie miałam wczoraj czasu. No nic. Rozdział dedykuje, kolejno
1. Annie Katari- za wspaniałego bloga, którego czytam, ale nie komentuje.
2. Pieguskowi- bo zawsze wysłuchuje moich bredni.
3. Pepper i TonyPepper- za cudowne blogi.
4. Uli i Weronice- za to, że są zawsze, kiedy ich potrzebuje.
Shija: Coś dużo tych dedykacji.
Racja. Zapraszam na rozdział.
Shija: MY zapraszamy!
Tak. Tak.





Część 3

# Pepper #

Byłam wściekła na samą myśl, że zrobił to dla niej. Dlaczego nic nie mówisz, Star?! Nagle do zbrojowni wrócił Tony. Spojrzał na mnie, na Star i na zbroje. Potem znów na mnie. I znowu na zbroje.
Pepper: Co to za zbroja?
             Żadne z nich nie zdążyło odpowiedzieć, bo odezwał się komputer.
- Zbroja uniwersalna. Model 3. Nazwa robocza: Rescue. Zbudowana dla...
Tony, Star: Komputer! Komenda 02: Wycisz!
             Urządzenie zamilkło, a ja spojrzałam na nich urażona.
Pepper: Jak zwykle! Macie tylko same tajemnice!
Tony: Ej, Pepper. Dobrze wiesz, że to nie tak.
Pepper: A jak?! Wy mi chyba kompletnie nie ufacie!
Star: Pep. Przesadzasz.
Pepper: Mam tego dość!
            Wybiegłam ze zbrojowni, ignorując ich. Zawsze wszystko przede mną ukrywają. Myślałam, że jak jesteśmy przyjaciółmi to przestaną mnie wykluczać. Najwidoczniej pomyliłam się.
            Kiedy weszłam do domu, rozdzwoniła się moja komórka. Spojrzałam na wyświetlacz. Star... Szybko odrzuciłam połączenie. Kilka minut i kolejny telefon. Tony. Znów wcisnęłam czerwoną słuchawkę. Nie chce teraz z nimi rozmawiać. Wyciszyłam urządzenie, odcinając się od nich.

& Kilka dni później &

# Tony #

Walnąłem  dłońmi o stół, aż, śpiąca przy nim, Star podskoczyła. Spojrzała na mnie z wyrzutem, ale olałem to. Mam na głowie inne problemy, niż obrażona kuzynka.
Star: Mów co cie dręczy.
Tony: Problemy. A właściwie jeden. Ma rude włosy, brązowe oczy i jakieś 1,50 wzrostu. Jest
uparta, pyskata i, jako jedna z niewielu, potrafi wzbudzić we mnie poczucie winy. I dodatkowo zaczęła przyjaźnić się z gościem o IQ mniejszym niż jego chomika.
            Moja kuzynka wybuchła niepohamowanym śmiechem, a ja spojrzałem na nią wilkiem.
Star: Przecież Gen Khan nie ma chomika.
Tony: Wiesz co mam na myśli.
Star: Tak. Tak. Wiem. I co zamierzasz zrobić?
Tony: Jakbym wiedział to nie byłbym wkurzony.
Star: Racja. Racja. A! Miałam ci powiedzieć, że stworzyłam sztuczną inteligencje. Wgrałam go już do głównego komputera.
Tony: ,, Go''?
Star: Aha. Nazwałam go    J.A.R.V.I.S.
Tony: Ok. Rozumiem. Coś jeszcze?
Star: Chyba nie. Tak. To wszystko.
J.A.R.V.I.S: Sir, panno Stark. Pan Rhodes właśnie dołączył.
Rhodey: Łoo! Co to?
Tony: J.A.R.V.I.S. Projekt Star.
        Westchnąłem i usiadłem obok Star. Byłem zmęczony. Całą noc poprawiałem Rescue.
Rhodey: Mam niezbyt miłą wiadomość.
Star: Czyli?
        Chwyciłem plany rysowane przez moją kuzynkę na fizyce i zacząłem je przeglądać.
Rhodey: Pepper zaczęła chodzić z Gen'em.
             Zamarłem.

# Rhodey #

Słysząc nowinę, Tony chyba się zawiesił. W przeciwieństwie do niego, w Star diabeł wstąpił. Zaczęła kręcić się po zbrojowni, wyklinając głupotę swojej przyjaciółki i „tego głupszego od chomika pedała w żółtych okularkach”. Słysząc tą niezwykle pomysłową obelgę, zacząłem dusić się ze śmiechu. Dziewczyna tylko zmroziła mnie spojrzeniem, wskoczyła na mój fotel i zapięła pasy, które zamontowała tam wczoraj. Wyłączyła żyroskop i pozwoliła, by siedzisko i ekran kręciły się w obręczy.
Rhodey: Star! Co ty wyczyniasz?
Star: Musze pomyśleć!
J.A.R.V.I.S.: Panno Stark, pragnę przypomnieć, że...
       Komputer nie zdążył do kończyć, bo ona kazała mu „wsadzić tą elektroniczną mordę w kubeł”.

Pokręciłem załamany głową i spojrzałem na Tony'ego. On się chyba naprawdę zawiesił, bo przez czas ,gdy Star szalała, nawet nie drgnął. Nagle zerwał się i wybiegł na zewnątrz.
Rhodey: Gdzie go poniosło?
Star: A bo ja wiem?! Nie jestem jego niańką!

# Tony #

Biegłem do Pepper. Musiałem z nią pogadać. Usłyszeć czy to prawda. Nie chciałem w to wierzyć. Rhodey pewnie coś źle zrozumiał. Dotarłem do domu przyjaciółki i zapukałem. Pepper otworzyła po kilku minutach. Mina jej zrzedła, kiedy mnie zobaczyła.
Pepper: Czego tu szukasz?
Tony: Musimy pogadać.
            Prychnęła pogardliwie.
Pepper: Nie musimy! Najpierw mnie okłamujesz, a teraz nagle stwierdzasz, że musimy pogadać! Nie rozśmieszaj mnie, Stark! Najlepiej zapomnij, że w ogóle rozmawialiśmy! Nie jesteśmy już przyjaciółmi!
            Zabolało. Wpatrywałem się w nią zszokowany. Pokręciła głową i zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Odwróciłem się i wolnym krokiem wróciłem do zbrojowni.

# Pepper #

Głupi, głupi, głupi Tony. Po co tu w ogóle przyłaził?! Zsunęłam się po drzwiach i ukryłam twarz w dłoniach. Żałowałam swoich słów, ale nie mogłam mu tego pokazać. Zbyt wiele przede mną ukrywali. Tyle czasu okłamywali mnie, że nie wiedzą kim są Iron Man i Dark Angel. Że nie wierzą w legendę o pierścieniach Makluan. Że nie będą ich szukać. Że będą mówić mi o wszystkim.

        Z moich oczu wypłynęły łzy. Dlaczego to tak boli? Dlaczego miłość i przyjaźń sprawiają mi ból? Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz i uśmiechnęłam się gorzko. Mój ,,chłopak'', Gen. Zamknęłam oczy i odrzuciłam połączenie. Nie byłam w nim zakochana. Był tylko przyjacielem. Nawet nie najlepszym. Dlaczego się z nim umawiałam? Chciałam zagłuszyć uczucia do Tony'ego. Podniosłam się i kopnęłam ścianę.
Pepper: Nienawidzę i kocham cię, Stark. To chore.

# Star #

 

Dyndałam głową w dół, drąc się do Rhodey'ego, żeby mnie, do diabła, ściągnął. Nie moja wina, że się zacięło. Nagle do zbrojowni wpadł Tony. Nie zdążył się odezwać.
Star: Ratunku!
Tony: Jak ty to zrobiłaś?
Star: Ściągnijcie mnie!!!
             Po kilku minutach znów stałam bezpiecznie na ziemi. Zmierzyłam kuzyna wzrokiem.
Star: Gdzieś polazł?
Tony: Byłem u Pepper.
Star: I?
Tony: Nie ważne.
Star: Ważne. Nawet bardzo.
Rhodey: To ja was może zostawię.
            Spojrzałam na Jamesa i pomachałam mu mimo, że stał metr ode mnie. Skinął mi głową i wyszedł. Zrobiłam naburmuszoną minę. A odmachać to nie łaska?! Zaraz jednak przeniosłam wzrok na Tony'ego. Po kiego grzyba lazł do Pep, jak wie, że jest wściekła? Pokręciłam głową.
Star: Mówiła coś?
Tony: Że nie jesteśmy już przyjaciółmi.



Data kolejnego rozdziału: 03.10.14
Wybierzcie co mam dodać.

poniedziałek, 1 września 2014

IM:AA: Część 2

Witam. I już po wakacjach. Jestem załamana. Ale pisze. Może mój rozdział poprawi komuś humor.
Shija: Chyba śnisz.
A ty jak zwykle nieprzyjemna. No nic. Dedykacja dla wszystkich komentujących.



Część 2

# Starfire #

         Westchnęłam i założyłam maskę. Moje ciało pokrył przylegający, czarny kostium, na odsłoniętych ramionach pojawiły się dziwne tatuaże, a długie, brązowe loki zniknęły pod obszernym kapturem. Tony ubrał zbroje i opuściliśmy pracownie. Rozłożyłam skrzydła i, lecąc obok Iron Mana, odebrałam współrzędne celu. Kiedy tam dolecieliśmy, zawiedziona stwierdziłam, że to zwykłe złodziejaszki. Blaszak zaatakował kilku, a ja wylądowałam przed pozostałą trójką, odcinając im drogę ucieczki. Przywołałam włócznie i ruszyłam do ataku. Nie całe 4 minut później przyjechała policja i zabrała nieprzytomnych rabusiów. My obserwowaliśmy to z dachu pobliskiego budynku.

& 3  dni później &

# Pepper #

            Unosiłam się w ciemności, nucąc jakąś głupią melodyjkę. Nagle usłyszałam jakiś głos.

- Pepper. Proszę, jeśli mnie słyszysz, daj znać. Daj znak, że żyjesz.

            Wydawał mi się znajomy. Po chwili ktoś znów się odezwał. Tym razem dziewczyna.

- Wiedziałam, że cie tu znajdę, Tony.

            Zaraz, zaraz. „Tony”? Skąd znam to imię? Zmarszczyłam brwi, próbując przywołać z pamięci obraz właściciela tego imienia. Po chwili wszystko do mnie wróciło. Te dwa głosy to Tony i Star. Zauważyłam jakieś światło i zaczęłam płynąć w jego stronę. Było tak jasne, że musiałam zamknąć oczy. Kiedy znów je otworzyłam, widziałam oślepiającą biel i dwie zamazane postacie.

Star: Obudziłaś się!

            Spróbowałam unieść rękę ale ktoś mnie powstrzymał.

Tony: Leż. Musisz odpoczywać.

            Nagle do sali wszedł ktoś jeszcze.

- Pacjentka obudziła się. To wspaniale. Teraz chciałbym ją zbadać, więc proszę abyście opuścili pokój.

            Z tego, co widziałam to Stark jakoś się do wyjścia nie palił, ale moja przyjaciółka popchnęła go do wyjścia.

Star: Na razie, Pepper. Wpadnę wieczorem.

            Wyszła, a ja zostałam sama z lekarzem.

Lekarz: Masz bardzo oddanych przyjaciół. Spędzali tu niemal całe dnie.

            Uśmiechnęłam się delikatnie.

Pepper: Tak. Są wspaniali.

& 2 tygodnie później &

            Patrzyłam jak Star pakuje moje rzeczy do walizki. Chciałam jej pomóc, ale za każdym razem, gdy zbliżałam się do niej, byłam odganiana niecierpliwymi ruchami dłoni. W końcu zatrzasnęła bagaż i chwyciła go.

Star: Skończone. Chodźmy, bo Tony zapuści korzenie na tym parkingu.

            Wyszłyśmy z pokoju i skierowałyśmy się na parking. Na zewnątrz czekał ten geniuszowaty flirciarz. Star schowała moje rzeczy do bagażnika i rozłożyła się na tylnych siedzeniach. Czyli musze usiąść z przodu. Zajęłam swoje miejsce i ruszyliśmy.

Tony: Podrzucę was do Pepper i jadę do zbrojowni. Mam codo poprawki.

Star: Ok. A właśnie… Masz to?

Tony: Ta. Facet się postarał wersja reżyserska.

Star: Serio?! Genialnie! Trzeba jeszcze kupić popcorn, żelki i jakieś napoje. Podrzuć mnie do sklepu.

Tony: Masz samochód i prawko, nie? Nie jestem twoim szoferem.

Star: Oj, no weź! Tylko zrobię zakupy.

Tony: Dobra.
            Nie wtrącałam się w tą rozmowę. Tylko chichrałam się pod nosem. Kocham tą dwójkę.
            Kiedy w końcu dotarłyśmy pod mój dom i pożegnałyśmy się z Tony'm, mogłam dowiedzieć się z czego Star tak się cieszyła.

Pepper: Ej, Star! Co załatwił Tony?

Star: A no tak. Skoro nie mogłyśmy iść na film, to film przyszedł do nas. Załatwiliśmy wydanie DVD zanim jeszcze weszło na rynek. I to wersje reżyserską. Kumasz?

Pepper: Tak! To co?! Oglądamy?!

Star: Pewnie! Ej, a mogę tu dziś spać?

Pepper: Jasne twoje ciuchy są w...

Star: Wiem, wiem.
            Star dość często nocowała u mnie nie mając wcześniej tego w planach. Kłopotliwe było ciągle zmuszać Tony'ego, żeby przywoził jej ciuchy. Dlatego też, po którymś razie zdecydowałyśmy się przenieść trochę jej ubrań do mnie. Leżały w sporym kufrze w moim pokoju.
            Kiedy Stark'ówna szukała swoich rzeczy, ja przygotowałam posłanie na dole. Tata miał wrócić jutro, więc nie będzie marudził, że Star znów u nas śpi.
Star: Jestem. To oglądamy!


# Tony #

Siedziałem w zbrojowni,  poprawiając Rescue. Chciałem dać ją Pepper jak najszybciej. Star miała mi pomóc, ale skończyło się na tym że sam pracuje. Spojrzałem na ekran i wróciłem do pracy. Nagle do środka wpadł Rhodey.
Rhodey: Hej! Jak praca?

Tony: Nieźle. Musze jeszcze zmniejszyć moc repulsorów, bo Pepper może nie dać sobie rady.

Rhodey: A Star nie miała ci pomagać?

Tony: Miała. Poza tym ma jeszcze swój projekt do dokończenia.

Rhodey: Co tym razem?

Tony:  Chce unowocześnić swój kostium.

Rhodey: Znowu?

Tony: Aha. Też jestem zdania, że to nienajlepszy pomysł. Przedobrzy i będzie problem.
       Wtedy rozległ się alarm. Szybko założyłem zbroje i ruszyłem do akcji.

 * Starfire *

 Oglądałyśmy jak główna bohaterka zbliża się do szafy, z której dochodziła melodia. Patrzyłyśmy jak otwiera drzwi. I kiedy trupie ręce chwyciły ją, rozdzwoniła się moja komórka. Obie, z Pepper wydarłyśmy się przerażone i spadłyśmy z rozłożonej kanapy. Podniosłam telefon i odebrałam.
Star: Czego?
- Hej, Star. Tu Rhodey. Słuchaj, jest sprawa. Policja przechwyciła transport broni Magi i Tony poleciał pomóc. Ja musze jechać z mamą do dziadków. To...
Star: Spoko. Zaraz tam będziemy. Pep! Stopuj film! Mamy coś do załatwienia.
            Wrzuciłam urządzenie do torby i wybiegłyśmy z Pepper z domu. Kilka minut później wpadłyśmy do zbrojowni. Wskoczyłam na fotel Rhodey'ego i pokazałam zawiedzionej Pepper język. Założyłam słuchawkę i połączyłam się z Tony'm.
Star: Siemka. W czym ci pomóc?
Tony: Co tak długo? Wysyłam ci skan broni. Sprawdź twórcę.
Star: Ta jest! A tak z innej beczki, świetny jest ten fotel. Wyłączyłam żyroskop i teraz jeżdżę w tej obręczy. To jest genialne. Ej! Daj mi plany to sobie taki zbuduje!
Tony: Star!!!  Nie ma czasu na głupoty. Sprawdziłaś?

Star: Tak. Tak. Karabin elektryczny. Model TRX300. 3 poziomy mocy. Twórcą jest, cóż za niespodzianka, Obadiah Stane.
Tony: Znowu on?!
Star: Aha. Nie mów, że się tego nie spodziewałeś.
       Tony zerwał łączność, a ja pokazałam ekranowi język. Poziom energii implantu w normie. Brak poważniejszych uszkodzeń zbroi. Czyli wszystko w porządku.
       Włączyłam żyroskop i poczekałam aż fotel się ustabilizuje. Zeskoczyłam na podłogę i zatoczyłam się jak pijana. Taa... Zbyt długa zabawa tym czymś nie jest wskazana. Chodząc jak pijany zając, dotarłam do Pepper. Stała przy stole roboczym przyglądając się Rescue. Ej! To miała być niespodzianka.
Pepper: Co to?
Star: Czekaj. Pogadamy jak zacznę widzieć jedną ciebie zamiast sześciu. Już wiem dlaczego Rhodey nigdy nie wyłącza żyroskopu. Takich zawrotów głowy nie miałam od czasów ośmiolatka. Wtedy byłam z wujkiem i Tony'm w wesołym miasteczku i wsiadłam na te kręcące się filiżanki. Potem wszystko widziałam poczwórnie.
     Moja przyjaciółka zaśmiała się i pomogła mi dojść do ściany. Co chwila spoglądała na zbroje. No to mamy problem. Byle tylko nie zapytała.
Pepper: Dla kogo Tony ją zrobił?
       No pięknie! I co mam jej powiedzieć?! ,, Mój kuzyn zrobił ją dla ciebie, bo żywi do twojej osoby głębsze uczucia, ale nie zdaje sobie z tego sprawy''?! Tony by mnie chyba zlinczował. Nie mówiąc o tym, co pomyślałaby Pepper.
Star: Em... Ja... Nie wiem?
Pepper: Ej no! Na pewno ci mówił. O nie! Tylko mi nie mów, że zrobił ją dla tej dennej królowej pustaków!




Data następnego rozdziału: 19.09.14
Co waszym zdaniem mam wstawić jako kolejny rozdział?
- kolejny rozdział iron mana
- następny fragment aniołów
- kolejny rozdział fairy tail
- dalszą część Tory
Decyzja należy do was. Odpowiedzi piszcie w komentarzach.