czwartek, 31 grudnia 2015

Tora z Duchów: 5

Oto i grudniowy rozdział w ostatniej chwili, bo... Bo tak. Trzymajcie się wszyscy i nie zgińcie w Sylwestra. Szczęśliwego Nowego Roku!





5

Kiedy się ocknęłam, zobaczyłam nad sobą twarz Valentine, ściągniętą w grymasie odrazy. Długie, błyszczące włosy w barwie zboża miała upięte w nienagannego koka, a czekoladowe oczy patrzyły na świat z zimnym dystansem. Była smukła, wysoka i uporządkowana, a uroda przyćmiewała niektóre modelki. Ale miejsce w Starszyźnie dał jej umysł, ostry i przejrzysty. Potrafiła przejrzeć człowieka w sekundę i może właśnie dla tego nie należała do zbytnio lubianych przeze mnie osób.

Przetarła mi czoło chłodną szmatką i napoiła wodą, podtrzymując mi głowę.

- Jak się czujesz, dziecko?- głos miała piękny. Taki czysty i melodyjny.

- Nie jestem dzieckiem.- wycharczałam. Miałam wrażenie, że ktoś przejechał mi tarką po gardle. Odkaszlnęłam.

- Cóż za brak szacunku.- westchnęła z pogardą.- Ty i Twój partner naprawdę zostaliście odpowiednio dobrani.

Prychnęłam pod nosem i usiadłam, próbując opanować chaos na mojej głowie. Każdy włos sterczał w inną stronę, tworząc dość ciekawą mozaikę. Szkoda tylko, że pomarańczową. Rozejrzałam się dookoła, szukając Sivy, a Valentine, jakby czytając moje myśli, wskazała na drzwi. Poderwałam się na nogi i, nieco chwiejnym krokiem, dotarłam na korytarz. Pod drzwiami, w swojej ludzkiej formie, czekał mój partner. I alleluja, bo na progu moje szczęście szlag trafił i poleciałam jak kłoda na ziemie. Na szczęście miał jeszcze tyle oleju w głowie, żeby uchronić mnie przed spotkaniem trzeciego stopnia z podłogą.

- Co to było?- spytaliśmy równocześnie, w następstwie mordując się wzrokiem.

- Cóż za synchronizacja.- zachichotał Axel i przyciągnął mnie do siebie.

Ucałował mnie w czoło, uważnie obejrzał, przygładził włosy i chwycił za policzki. Zaczęłam wymachiwać rękami, próbując trafić go w oko. Chyba się do tego przyzwyczaił, bo utrzymywał się poza zasięgiem moich pięści. W końcu się uwolniłam i odskoczyłam, opierając się plecami o Sivę.

- Zadzwoniłem do ojca.- oznajmił mój brat.- Będzie tu jutro.

Zdębiałam zupełnie. Z ojcem nigdy nie byłam szczególnie blisko. Uważał mnie za bezbronne dziecko i nadgorliwie, wręcz obsesyjnie próbował bronić. Bał się, że wpadnę w złe towarzystwo i wpakuję w ogromne kłopoty. Przecież jak zobaczy mojego partnera, zamknie mnie w pokoju i nie wypuści do osiemnastki! Albo i trzydziestki!

Z zaciśniętymi pięściami, rzuciłam się bratu do gardła, ale moje zamiary zniweczył Siva, chwytając jednym ramieniem w talii, a drugim , blokując moją szyję. Szarpałam się przez parę minut, próbując wbić w jego rękę zęby, ale brunet nie zamierzał mnie puścić.

- Już po mnie.- zwiesiłam głowę, a oni tylko zmarszczyli brwi.

Zgodnie z zapowiedzią, następnego dnia po południu przed główną bramą zaparkował doskonale mi znany samochód. Ojciec ubrany był w nowy, idealnie skrojony, czarny garnitur, a jasne włosy miał schludnie zaczesane do tyłu. Axel poszedł go przywitać, a ja zabarykadowałam się w pokoju, trzymając lampę jako broń. Siva odmówił pomocy.

- Ty chyba do reszty zdurniałaś.- oznajmił w którymś momencie.

- Zamilknij, pókim dobra.- warknęłam w odpowiedzi , siedząc za stertą poduch. Ja się tu buntuję, no!

Nagle drzwi otworzyły się, a ja mocniej chwyciłam przyszłe narzędzie zbrodni i pochyliłam się tak, że zza zapory wystawały mi tylko oczy. Będę walczyć do końca, choćby nie wiem co! Siva, chociaż w formie ostrza, cały czas miał na mnie oko. Do środka wszedł najpierw mój brat, a zaraz za nim ojciec.

- A więc to jest jej pokój. Jak widać pasuje do…- przerwał, kiedy zahaczył nogą o książkę i wyłożył jak długi na podłodze.

Wybuchłam śmiechem, obejmując się za brzuch, a po chwili dołączył do mnie Siva. Nawet ojciec się uśmiechnął. Leżałam na plecach targana spazmami śmiechu, a po policzkach ciekły mi łzy, niknąc we włosach. Po kilkunastu minutach usiadłam, opierając się o szafkę z książkami i ciężko dysząc. Axel z obrażoną miną siedział na łóżku, a tata zajął mój ulubiony fotel, zrzucając na podłogę skotłowany koc, naręcze ubrań i parę moich ukochanych, czarnych trampek.

Wyciągnęłam nogi i zaczęłam czytać kolejną książkę o jakże wdzięcznym tytule „Krew Olimpu”. Niestety, wwiercający się w moją głowę wzrok ojca, utrudniał mi skupienie się na treści lektury. Uniosłam spojrzenie na ojca i wzdrygnęłam się czując chłód i niechęć z jaką mnie obserwował. Gdzieś wewnątrz mnie narastał niepokój. Podniosłam się powoli i zaczęłam nerwowo wyłamywać palce. Ojciec tez wstał, a ja odskoczyłam nerwowo, jak wystraszone zwierzę. Nagle mężczyzna wyciągnął rękę, ale na drodze stanął mu Siva.

- Krok w tył.- warknął, zasłaniając mnie przed spojrzeniem zielonych oczu.

Wspięłam się na palce, wyglądając ponad ramieniem partnera, jak w oczach taty powoli budzi się gniew.

- Tato, poznajcie się.- spróbowałam załagodzić sytuacje.- To Siva, mój obecny partner. Siva, poznaj mojego ojca, Derecka.

- Wyjaśnisz, dlaczego zachowuje się jak pies stróżujący?- upewnił się Axel, a ja przygryzłam dolną wargę.

- Racja. Wypadałoby.- zadecydowałam, po chwilowym wahaniu.- Ja i Siva jesteśmy na pewnym poziomie połączeni. On reaguje na moje silne emocje. Jeśli jestem zaniepokojona, postara się o mnie zadbać.- wytłumaczyłam.- Siva, odpuść.- poprosiłam, zaciskając palce na jego koszulce.

- Wzbudził w tobie niepokój.

- Ale to mój ojciec, na miłość boską!- fuknęłam.- Uspokój się.

Wbrew moim prośbą, Siva przeszył ojca swoim najgroźniejszym spojrzeniem. Zawsze wzbudzało we mnie strach, więc objęłam go w pasie, chowając twarz w jego plecach i szepcząc ciche: „Uspokój się, proszę.”. Jednocześnie modliłam się do Boga, Buddy, Jahwe, Allacha, Latającego Potwora Spaghetti i innych dobrych bóstw o jakąś pomoc. Która nadeszła, wraz z pukaniem do drzwi. Rozluźniłam się nieco, zapraszając gościa, którym okazał się jeden ze Strażników.

- Kitsune Tora, adeptka 10. roku i Demoniczne Ostrze Siva są natychmiast proszeni do Komnaty Starszych.- ogłosił i wyszedł, a mój partner i ja wymieniliśmy spojrzenia.

czwartek, 24 grudnia 2015

ŚWIĘTA

- Zaraz nam zwieją!- warknął Siva, kiedy wylądowałam na krawędzi dachu.
- Wiem!- burknęłam, wznawiając pościg za kilkoma dziwacznymi stworzeniami.- Skakanie po oblodzonych dachach nie jest łatwe!
- Mniej narzekania, więcej biegania! Ruchy.- mruknęłam pod nosem kilka niezbyt pochlepnych określeń, przyśpiezając kroku.
Jaszczuropodobne stwory, które zrujnowały mój cudowny dzień wolny, nie zamierzały się poddać. Ba! Nawet jeszcze bardziej się rozpędziły. Ej! Nie dam zostawić się w tyle. Skoczyłam do przudu, lądując jednemu na plecach.
Niezdąrzyłam dobyć miecza, kiedy potwór zrzucił mnie z siebie i spróbował wbić pazury. Odtoczyłam się, wyciągając miecz. Spróbowałam cięcia zza głowy, ale miecz odbił się od twardych, zielonkawych łusek. Zatoczyłam się do tyłu i straciłam równowagę. Lód pod nogami utrudnił sytuacje i zaczęłam spadać. Szybko oceniłam sytuacje. Za wysoko, nie przeżyję upadku.
Nagle ktoś mnie pochwycił, dociskając do siebie. Nic nie widziałam, ale słyszałam łopot ogromnych skrzydeł. Kiedy tylko moje stopy dotknęły ziemi, wykorzystałam lata treningu i wymknęłam się napastnikowi. Okazał się nim wysoki, jasnowłosy chłopak, o oczach w kolorze ciemnej kawy. Jedynymi niepasującymi elementami były skrzydła, ogon i długie kły, odsłonięte w szerokim uśmiechu. Spròbowałam wystawić przeciw niemu miecz, ale Siva wrócił do ludzkiej formy. Stanął przede mną, jakby chciał mnie chronić.
- A to coś nowego.- mruknął nieznajomy, przyglądając się nam.
- Kim jesteś i czemu nam przeszkadzasz?- głos mojego partnera ociekał jadem i chłodem.
- Jestem Dante.- wystawił rękę, ale nawet nie drgneliśmy.- I gdyby nie ja, twojej małej koleżanki już by na świecie nie było.
W sumie ma racje. Przepchnęłam się przed przyjaciela i stanęłam naprzeciw niego. Wbite do głowy zasady kultury dały o sobie znać.
- Dzięki za pomoc.- uśmiechnęłam się.- Jestem Tora, a to mój partner Siva.
- Ciekawe im...- nie dokończył, bo tuż obok wylądowała dziewczyna o czarnych włosach, czerwonych oczach i kolorystycznie pasujących skrzydłach.- Już?
- Już. Słabeusze.- wyszczerzyła zęby w diabolicznym uśmiechu.- A ty znowu przyjaciół sobie znalazłeś.- burknęła, tłukąc go po głowie.
- Masz coś do mnie?- syknęłam, pochylając się do niej.
- Uważaj do kogo mówisz, kurduplu.- zaśmiała się zimno, a ja zacisnęłam pięści.
- Błagam. nie w Święta.- jękneli równocześnie Dante i Siva.
- Już wystarczy, że na codzień jesteś butna.- prychnął mój partner.
- To nie tylko Alex ma wieczny okres?- blądyn wydał się zaskoczony.
- Widać nie tylko. Tora też ma non stop PSM.- brunet odrzucił kilka kosmyków z odsłoniętego oka.
- A to co miało znaczyć?!
 
-A to co miało znaczyć?!- wrzasnęły i równocześnie huknęły towarzyszy w te ich puste łby. Obaj zareagowali inaczej, Dante uśmiechnął się do przyjaciółki głupio, a Siva zmierzył Torę zabójczym wzrokiem.
Alex zaplotła ręce na piersiach i obruciła się do niego plecami, podchodząc do pomarańczowowłosej dziewczyny i wyciągnęła rękę.
- Jestem Alexis.- przedstawiła się.- Ten debil za mną już się chyba przedstawił.
- Taa.- westchnęła niższa.- Chyba jest bardziej męczący od Sivy.- dodała sciskając dłoń anielicy.
- Dlaczego w ogóle goniłaś te demony?- brunetka ruszyła w kierunku najbliższej ruchliwej ulicy, a druga dreptała u jej boku, ogrzewając zmarznięte dłonie.
- Zwinęły mi ciastka.- warknęła, wspominając tę okropną zniewagę.- A poza tym kręciły się po terenie Zakonu i mnie wkurzały.
- Chyba nie masz zbyt wiele cierpliwości.- zachichotała, wracając do ludzkiej postaci i poprawiając rękawiczki.
- Tak jak ty.- młodsza dźgnęła ją w biodro.- Kim tak właściwie jesteś?
- I tak nie uwierzysz.- stwierdziła Alex, machnowszy ręką.
- Widziałam już naprawdę dziwne rzeczy.- Tora uśmiechnęła się jak dziecko.
- Skoro chcesz.- anielica pochyliła się do niższej koleżanki.- Jestem aniołem. Strąconym z Niebios, co prawda, ale wciąż aniołem.
- W sumie to pasuje ci to.- heterohroniczne oczy młodej Kitsune zmrużyły się, a ona sama przekrzywiła głowę.- Tylko mogłabyś się więcej uśmiechać.
- Od uśmiechania jest ten z tyłu.- burknęła czarnowłosa.
Dziesięć minut później stała na krawężniku, machając taksówce, w której odjechali Tora z Sivą. Poczuła, jak Dante obejmuje ją od tyłu i opiera brodę na czubku jej głowy. Usłyszała tylko, jak szepcze ,żeby się uśmiechnęła. Nagle zauważyła pomarańczową czupryne, wystającą z okna.
 
- Alex, Dante! Wesołych Świąt!- krzyknęłam, a potem Siva szarpnął mnie w pasie, wciągając spowrotem do środka. Opadłam na siedzenie i zapiełam pasy.
- Czy ty jesteś szalona?- jęknął mój przyjaciel.- Mogłaś wypaść.
Uśmiechnęłam się przepraszająco, opierając się na jego ramieniu.
- Wesołych Świąt, Siva.- wyszeptałam przymykając oczy.
- Wesołych Świąt, księżniczko.




Oto Krótki świąteczny special, specjalnie dla was. Z okazji świąt Bożego Narodzenia chciałabym życzyć wam zdrowia, szczęścia, spokoju i spełnienia marzeń. Bogatego Mikołaja i szampańskiej imprezy w Sylwestra. Odpocznijcie i cieszcie się z czasu spędzonego z rodziną.  Mam nadzieje, że wytrzymacie ze mną kolejny rok (szczególnie ty, Zielona). Uwielbiam was wszystkich.