niedziela, 12 października 2014

Hybryda: Rozdział 1

Żyje! Ja wciąż żyje!
Shija: Cicho być! Leń parszywy! Żeby o blogu zapomnieć!
Przecież już cie przeprosiłam. Nie masz nic lepszego do roboty, niż sterczenie  nade mną jak kat!
Shija: Do roboty! Nie zrzędź tyle!
Drogie czytelniczki! Szalenie przepraszam za opóźnienie. Nie zapomniałam o blogu, ale brak czasu robi swoje. Jeszcze raz przepraszam. Dzisiaj dedykacja dla Oli i Pieguska.





           Wszedł do biura i oparł się o ścianę, wodząc znudzonym wzrokiem po pomieszczeniu. Mężczyzna za biurkiem uśmiechnął się życzliwie, znad dokumentów.
- Witaj, Christoper. Napijesz się czegoś?- zapytał uprzejmie, odkładając długopis.
- Skończ gadać bez sensu. Do czego mnie znowu potrzebujecie?- warknął chłopak, zakładając ręce na piersiach.
      Christoper Rocks był marzeniem nie jednej dziewczyny. Przydługie włosy w barwie piasku sterczały w każdym możliwym kierunku i opadały na czoło. Zimne, przeszywające spojrzenie granatowych oczu zdawało się przewiercać przez ciało na wylot. Czarny strój zabójcy opinał smukłą, wysportowaną sylwetkę. Jednak jego charakter pozostawiał wiele do życzenia. Milczący, powściągliwy, wiecznie pogrążony we własnym świecie. Nie uśmiechał się odkąd Ona zniknęła. Tak bardzo mu Jej brakowało.
- Masz wielki talent. Masz 17 lat i już jesteś jednym z naszych najlepszych morderców. Dlatego szef uważa, że tylko ty możesz ją zabić. Tylko uważaj. To hybryda.- urzędnik podał mu brązową kopertę formatu A4.- W środku masz wszystkie informacje i zdjęcie celu. Powodzenia.- wrócił do uzupełniania papierów, dając tym samym znać, że rozmowa skończona.
      Wychodząc z gabinetu, Chris zaśmiał się cicho.
- Hybryda, co? Będzie ciekawie.
            * Tym czasem *
- Jak to ,,wyszła''?!-  po całej agencji rozniósł się wrzask Seren, opiekunki nowicjuszy.- Przez tą dziewczynę przedwcześnie wyłysieje!
     Siedząca na dachu, uciekinierka zachichotała pod nosem. Seren znowu dramatyzuje.
       Aria Stan odgarnęła za ucho kosmyk rudych włosów z dwoma zielonymi pasemkami po obu stronach twarzy i położyła się, przymykając duże, szaroniebieskie oczy, okalone długimi, gęstymi rzęsami. Uśmiech sam wkradł się na jej bladą twarz. Uniosła dłonie i zaklaskała parę razy. Wreszcie wyrwała się z tego więzienia. Poprawiła krótkie, jeansowe spodenki i czarną koszulkę z okiem Horusa. Powinna niedługo znów wybrać się na zakupy. Z ochroniarzem. Nie mogła zaprzeczyć, bywała nierozważna. I lekkomyślna. I naiwna. Ale, na litość boską, nie pamiętała większości swojego życia! Jej wspomnienia sięgały trzy lata wstecz i na tym koniec. Z wcześniejszego okresu pozostał jej jedynie głos, mówiący: ,,Nie zostawie cie, Aria''. Ilekroć się bała przywoływała ten głos i lęk znikał. Jej życie miało dwa cele. Odnaleźć młodszą siostre i spotkać właściciela tamtego głosu. I dokona tego, choćby miała skończyć żywot w wieku 16 lat. Tak postanowiła.
- Aria...- przepełniony gniewem głos Seren wyrwał ją z zamyślenia.
- O! Jednak mnie znalazłaś.- zaskoczona podniosła się i otrzepała ubrania.
- Ja ci dam tak znikać!- kobieta złapała ją za nadgarstek i zaczęła holować do klapy, prowadzącej do budynku.-  Zacznę cię chyba na smyczy prowadzać! Same kłopoty!
- Mówiłaś to już tysiące razy.- zaśmiała się Aria.- Wiesz, że nie lubię być zamknięta. W tamtym laboratorium trzymali mnie w klatce.- bolesne wspomnienia zmyły jej uśmiech.- W końcu jestem hybrydą.
       Spojrzała na swoje dłonie, wymieniając wszystkie cechy, które różniły ją od innych. Szybkość, siła, wyostrzone zmysły. Dzięki temu była wręcz doskonałym szpiegiem. Brakowało jej jedynie doświadczenia. I rozwagi.
        Weszły do sali treningowej, a Seren oceniła ją wzrokiem.
- Idź się przebrać i do roboty.- nakazała po chwili.
       Aria westchnęła głośno, ale wykonała polecenie. Będąc już w swoim pokoju, wygrzebała z szafy czarne legginsy i obcisłą szarą koszulkę. Ubrała się, w biegu zakładając granatowe trampki i czarne, skórzane rękawiczki bez palców. Wróciła na hale, gdzie nowicjusze rozpoczęli już swój trening. Jak zwykle podeszła do Jinty, który pełnił role jej opiekuna, kiedy wychodziła na miasto. Wszystko przebiegało zupełnie normalnie, by nie rzec nudno. Rozgrzewka, bieg na 1000m, ćwiczenia gimnastyczne i na sam koniec walka wręcz.
- Hej, Aria.- zagadnął w pewnym momencie, próbując kopnąć ją w bok.
- No?- spytała, przeskakując nad jego nogą i atakując pięścią w twarz.
- Wybieramy się dziś na miasto?- z dziecinną łatwością zablokował jej atak. Powalił ją na plecy i pokręcił głową z dezaprobatą.
- Miasto może być.- oznajmiła i zwinnym ruchem podcięła mu nogi.- I to ja dzisiaj wygrywam!- podniosła się na nogi i ruszyła do wyjścia.- Pa.- zawołała jeszcze przez ramie. Przez dobre dwadzieścia minut kręciła się po korytarzach, nie bardzo wiedząc, gdzie iść. Na miasto pójdą jak zwykle po obiedzie, więc została jej niecała godzina, a na wyszykowanie się potrzebowała pół. Inni agenci omijali ją szerokim łukiem, sądząc, że jest w kiepskim humorze. A ona była tylko znudzona! W końcu wróciła do pokoju i wyjęła z szafy odpowiedni strój. Tym razem była to czarna spódniczka i biała bluzeczka na cienkich ramiączkach z anch. Zamknęła się w łazience, wzięła szybki prysznic i ubrała się. Włosy zebrała w luźnego koka. Spojrzała na swoje odbicie i nagle dopadło ją deja vu. Jakby odległe wspomnienie dobijało się do jej świadomości. Z zamyślenia wyrwało ją walenie w drzwi.
- Aria! Bo cię zostawię!- Jinta wydzierał się w niebogłosy.
      Otworzyła drzwi, uderzając go nimi.
- Sorka.- uśmiechnęła się podstępnie, co, w połączeniu z jej elfimi rysami, dało efekt psotnego chochlika.
        Wyszli z agencji, a Aria odetchnęła głęboko zanieczyszczonym powietrzem Chicago. Wreszcie była wolna.
- To widzimy się za półtorej godziny tam, gdzie zawsze.- pożegnała go i pobiegła przed siebie.
       Chodziła powoli po mieście, oglądając wystawy, zapamiętując zapach i dźwięki. Nagle usłyszała wystrzał i odgłos lecącego pocisku. Zbliżał się do niej. W ostatniej chwili uchyliła się i zerwała do biegu. Dlaczego zawsze ją to spotyka?! Czując, że snajper biegnie za nią, porzuciła ludzkie ograniczenia i wykorzystała szybkość hybrydy. W pewnej chwili odbiła się obiema nogami od ziemi i wskoczyła na dach. Stanęła na krawędzi i spojrzała w dół.
- Jednak nie jesteś tak sprytna, jak myślałem.- usłyszała nagle za sobą.
       Odwróciła się przerażona. Naprzeciw niej stał chłopak o jasnych włosach, celującego do niej z pistoletu.
 Chris uśmiechnął się niezauważalnie i już miał nacisnąć spust. Spojrzał w oczy ofiary i zamarł, rozdziawiając usta. Pistolet wypadł mu z dłoni.
- Aria?- wyszeptał drżącym głosem.- To naprawdę ty? Żyjesz?
- Czy my się znamy?-zapytała niepewnie.- Zaraz... Ten głos... Czy ty mnie znałeś?
      Słysząc jej pierwsze pytanie, poczuł jak jego serce zamiera. Nie pamięta go. Wyciągnął dłonie, postępując krok w jej kierunku. Nie cofnęła się. Cały czas wbijała w niego szare, pełne ciekawości oczy.
- Aria, to ja. Chris. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Nie pamiętasz?- jego ręce trzęsły się, tak samo jak głos. Kiedy pokręciła głową, doskoczył do niej i złapał za ramiona.- Nie... Aria, błagam, przypomnij sobie.- przycisnął ją do siebie, opierając podbródek na jej głowie.
        Kiedy przytulił ją, przez jej głowę przeleciało tysiące wspomnień. Wszystko, co zniknęło. Te wszystkie lata wróciły w jednej chwili. Rodzice, jej mała siostrzyczka i... Chris. Jej najlepszy przyjaciel i jedyna ostoja. Uniosła dłonie i zacisnęła je na materiale jego stroju. Wtuliła się w niego, a po jej policzkach popłynęły łzy.
- Chris...- wydukała.- Tak bardzo tęskniłam.
- Jednak pamiętasz!- odsunął ją na długość ramienia, a na jego twarzy pojawił się, pierwszy od trzech lat, prawdziwy, szeroki uśmiech.- Tym razem już cię nie opuszczę.
       Nagle poczuł silne uderzenie w kark. Stracił przytomność, a ostatnim co zobaczył była zaskoczona twarz Arii. Nie przerażona. Zaskoczona.