piątek, 24 stycznia 2014

Smoczy Strażnicy:Rozdział 7

Witamy!!!
Shija: Znów nie dasz mi się przywitać.
Bo to ja jestem autorką i to ja witam naszych czytelników.
Shija: Gadaj se, gadaj. Miałyśmy zareklamować bloga.
A tak. Zapomniałabym. Zapraszamy was na bloga Anielica Zemsty.
Shija: Historia jest świetna, ładnie napisana. Rysunki cudowne, a my...
Czekamy na nowy rozdział. Pisz szybko Ula bo cię pogonię Shiją.
Shija: Ej! Dobra. Nieważne. Zapraszamy do czytania.
Hej, Chwila! A dedykacja?
Shija: Rozdział dla Magdy. Nie masz już co marudzić.




       Obserwował panujący w jaskini zgiełk, oparty o ścianę. Risa, Lila i Astra dyskutowały o różnych, często nieistotnych jego zdaniem, sprawach. Nezumi i Yuu okładali się pięściami, obrzucając coraz to wymyślniejszymi wyzwiskami. Haru i Wiwierna spali, a Kuro wpatrywał się w niego. Wymienił z nim porozumiewawcze spojrzenia i odepchnął się od ściany, kierując do wyjścia.
- Hej Nexus! Gdzie idziesz?- zagadnęła białowłosa, odwracając się od koleżanek.
- Rozejrzę się tylko i wracam.- odparł jej, unosząc, na pożegnanie, rękę.
         Wdrapał się na siodło i wzbił na swoim smoku w powietrze. Lecieli, wypatrując czego kolwiek niepokojącego. Nagle między drzewami błysnęły fioletowe łuski. Wylądował i zsunął się z grzbietu Kuro. Po cichu, dosłownie rozpływając się w cieniu, zbliżył się do tamtego miejsca. Rzeczywiście, na trawie leżała bestia o łuskach w kolorze śliwek. Spojrzał dalej i zdębiał.
         Na zwalonym pniu siedziała znajoma dziewczyna, o długich, ogniście czerwonych włosach i wielkich, złotych oczach. Veronic. Największa przeciwniczka Risy. Jeśli dobrze pamiętał, posługiwała się truciznami.
- Nexusie. Wiem, że tu jesteś.- zaświergotała radośnie.- Nie musisz ukrywać się w cieniach.
         Westchnął i wyłonił się z ciemności.
- Wspaniale cię znowu widzieć.- zaśmiała się, wstając.- Szkoda, że w takich okolicznościach.- przywołała dwa, krótkie sztylety i ruszyła na niego.
          Eragon wspominał mu kiedyś, że bronie Veronic ociekają najniebezpieczniejszym jadem na świecie. Ona była na niego odporna, ale wystarczyło, że go draśnie, aby trucizna rozprzestrzeniła się po ciele. Nie było na nią lekarstwa. Blokował wszystkie ataki, próbując cieniami unieruchomić czerwonowłosą.
- Po co to wszystko? Co chcecie osiągnąć?- warknął, unikając kolejnego ciosu.
- Jak to co?- zachichotała.- Ludzie atakują nas i zabijają od wieków. Teraz nasza kolej.- na jej twarz wpłynął obłąkany uśmiech, a oczy przybrały szaleńczy wyraz.- Stworzymy nowy, lepszy świat. Będziemy rządzić rasą ludzką. Już niedługo król pokłoni się prze nami.
- Zapomniałaś o jednej ważnej rzeczy.- wypomniał jej, uderzając w brzuch.- My sami jesteśmy ludźmi.- w tych czterech słowach dało się wyczuć ogromną ilość chłodu.
- My... Jesteśmy... Lepsi... Od nich!!!- oszalała z wściekłości, zaczęła atakować szybciej i bardziej na oślep. Taka forma ataku w końcu przyniosła efekt. Wbiła mu sztylet w ramię.- Zgnij w piekle, podły kłamco.- wysyczała. Wyciągnęła ostrze, wsiadła na smoka i odleciała.
           Na chwiejnych nogach wrócił do Kuro i powoli wspiął się na siodło. Rana na ramieniu paliła go żywym ogniem. Musi szybko wrócić do reszty. Wzbili się w powietrze i po kilku minutach byli na  miejscu.
           Risa doskoczyła do czarnej bestii i spojrzała w górę. Od razu wiedziała, że coś jest nie tak. Nexus był chorobliwie blady i zaciskał szczęki z bólu. Na ramieniu miał krwawiącą ranę.
- Co się stało?- spytała, gdy stanął obok niej.
- Nic.- odpowiedział cicho.
- Nex. Proszę.- spojrzała mu w oczy.
- Spotkałem Veronic. Walczyliśmy.- wyjaśnił krótko.
- To ona cię zraniła?- zapytała z lekkim strachem.- Lila!- krzyknęła, kiedy kiwnął głową.- Siadaj.- zwróciła się do niego.
- Coś się stało?- blondynka szybko dołączyła do pary.
- Veronic.- wymamrotała białowłosa, zaciskając zęby.- Nieh ją tylko dopadnę.
            Opiekunka Haru przyklękła i przyłożyła otoczone bladozłotą aurą dłonie do rany. Po kilkudziesięciu minutach zasmucona pokręciła głową.
- Przykro mi.- oznajmiła przybita.- Na ta truciznę nie ma lekarstwa.
*****
No i koniec rozdziału.
Shija: Długością to on nie powala.
Oj. Cicho. Miało być dramatyczne zakończenie.
Shija: I jest. Prosimy o komentarze. Do następnego.
Pa!  

piątek, 17 stycznia 2014

Smoczy Strażnicy:Rozdział 6

Witamy!
Shija: Ta... Cześć.
Shija coś dzisiaj nie w humorze.
Shija: Jak mam być szczęśliwa, skoro prawie zbiłaś mnie w swoim opowiadaniu.
Raz mi się zdarzyło.
Shija: Raz?! Raz?! Mam blizny, które wskazują inaczej!
Dobra, dobra. Przepraszam. Coś jeszcze?
Shija: Tak.* szeroki uśmiech* Dedykacja dla wszystkich czytających tego bloga.
To był mój tekst.



       Spacerowali już około dwóch godzin, a tematów do rozmów nie brakowało. Nagle Lila zamilkła i zatrzymała się.
- Co jest?- spytał jej towarzysz, ale ta tylko uciszyła go gestem dłoni. Jako Smocza Strażniczka miała bardzo wyczulone zmysły i już z daleka usłyszała szybko zbliżające się kroki. Chwyciła Nezumiego za ramię i zanurkowała w krzaki.
        Chwile potem na polanę wpadła jakaś dziewczyna o jasnej cerze, bladobłękitnych włosach i stalowoszarych oczach. Jej niegdyś biała tunika teraz była cała brudna od zaschniętego błota i gdzieniegdzie krwi. Bose stopy, jak i całe ciało przyozdabiały drobne rany.
        Zaraz za nią z pomiędzy drzew wypadli zmiennokształtni, poprzeobrażani w różne stworzenia. Jeden z nich skoczył na dziewczynę, a ta wyciągnęła przed siebie dłoń. Atakującego odrzuciła fala zimnego wiatru. „Aurora.” pomyślała blondynka.
         Aurorzy byli stworzeniami magicznymi, żyjącymi głównie na górskich szczytach. ludzie często nazywali ich duchami powietrza. Wyróżniali się jasnym kolorem skóry, włosów i oczu.
         Reszta przeciwników rzuciła się na nią, a jasnowłosa wyciągnęła obie dłonie. Potężny podmuch uderzył w napastników, rzucając ich głęboko w las.
         Osunęła się na kolana. Ucieczka i walka wymęczyły ją. Zaraz, jednak zerwała się na nogi, słysząc szelest. Z krzaków wyłonił się kolejny zmiennokształtny w towarzystwie Smoczej Strażniczki.
- Hej, spokojnie.- blondynka wyciągnęła przed siebie dłonie, widząc, że ona się cofnęła.- Chcemy pomóc.- przywołała sztylet, o ostrzu w kolorze świeżej trawy i rzuciła jej pod nogi.
         Znów upadła na kolana. Nie wiedzieć czemu, czuła że może im zaufać. Granatowooka podeszła do niej i wyciągnęła ręce otoczone bladozłota aurą. Czuła jak siły szybko jej wracają. „Magia leczenia." pomyślała.
- Jak masz na imię?- spytała Strażniczka po skończonym leczeniu.
- Astra.
- Piękne imię. Ja jestem Lila, a to Nezumi.- przedstawiła siebie i swojego towazysza.
           Nagle z lasu wyłonił się malutki, biały lisek i wspiął się na kolana Astry.
- Kitsune! Wróciłeś!- zawołała zadowolona Aurora, drapiąc go za uszkiem.
- Aleś ty słodziutki.-  wymruczała Lila, zbliżając się do zwierzaka. Ten jedynie prychnął i ukazał małe, ostre ząbki.- Chyba mnie nie lubi.- stwierdziła, spuszczając głowę.
-Po prostu cię nie zna. Gdybyś przebywała z nim cały dzień, już by się łasił.- wyjaśniła Aurora.
- Naprawdę?- upewniła się.- To chodź z nami do legowiska.- zaproponowała, gdy jej rozmówczyni kiwnęła głową.
- Ej.- wtrącił Nezumi.- To naprawdę dobry pomysł. Przyda się kolejna osoba.- pokiwał z uznaniem.
- Chętnie.- uśmiech na twarzy szarookiej poszerzył się .
             Ruszyli i po kilkudziesięciu minutach dotarli na miejsce. Weszli do legowiska, akurat gdy zdenerwowana Risa uderzyła Yuu w głowę.
- Chyba mówiłam, żebyś się ode mnie odwalił!- wrzasnęła, powtarzając cios.
- Co się stało, Ri-chan?- spytała Lila.
- Ten młotek znów próbuje mnie poderwać.- wyjaśniła, odwracając się do nich.- A to kto?- spytała, widząc nową postać.
- To Astra. Dołączy do nas.- odparł Nezumi.
            Zmarszczyła brwi i zbliżyła się do nich. Poważne, fioletowe oczy wpatrywały się nieustannie w Aurorę. Nagle Strażniczka uśmiechnęła się i uściskała serdecznie, zupełnie skołowaną Astrę.
- Witaj w swoim nowym domu.- zawołała.
            Reszta towarzystwa, z wyjątkiem Nexusa, zaskoczona wpatrywała się w radosną białowłosą.
- Cóż... W końcu to Risa.- stwierdził zmiennokształtny.- Zawsze reaguje inaczej niż byś się spodziewał.
            Pozostali tylko pokiwali głowami.
*******
 Shija: Mówiłam, że o czymś zapomniałaś.
Tak. Tak. Miałaś rację.
Shija: Zazwyczaj ją mam.
Nieważne. Chciałam zapytać was czy dalej pisać tylko narracją trzecioosobową czy używać i pierwszoosobowej. Odpowiedzi piszcie w komentarzach.

piątek, 10 stycznia 2014

Lustro: Rozdział 1

Oto i bonus.
Shija: Wiecie ile ją męczyłam, żeby to w końcu napisała.
To jest pierwszy rozdział opowiadania, które chciałabym wydać jako książkę.
Shija: Znowu nadajesz bez sensu. Musimy posprzątać w pokoju.
Musimy?
Shija: No... Ty będziesz sprzątać, a ja nadzorować cię siedząc na kanapie.
Leniwiec.
Shija: Mówiłaś coś?* wyciąga kosę*
Nic a nic. Dobra my spadamy. Czytajcie.



 
Głośny pisk wyrwał mnie ze snu i zwalił z łóżka.

-AŁA! Kto, do diaska, położył tu te książki?!- spytałam, rozcierając obolałe plecy.

- Sama je tam położyłaś. Już nie pamiętasz?- rozległo się od strony staromodnego lustra, należącego do mojej prapraprababci.

- Zamilcz!- krzyknęłam podchodząc do zwierciadła.- Dziś jest sobota, więc mogłam jeszcze pospać.- dodałam.

- Nie zamierzasz trenować?- to pytanie zadał Ren, który siedzi w tym lusterku już nie wiem ile czasu. Był uczniem poprzedniej właścicielki jego więzienia. Mimo lat tam spędzonych wciąż był w wieku 17 lat. Nie mam pojęcia, jakim cudem.

                Upss! Znów odpłynęłam.

- Oczywiście, że zamierzam.- odparłam z entuzjazmem.- To, co robimy, sensei?

- Umiesz już wyczuć w sobie magię i wprawić ją w ruch, więc dziś telekineza. Wybierz jakiś przedmiot.- nakazał, a ja uśmiechnęłam się i chwyciłam lustro, siadając na łóżku.- Zaraz, moment. Ame, ty Chyba nie zamierzasz użyć tego lustra?- nie odpowiedziałam.- Ameno Katsu, odpowiedz!

- Tak, mam zamiar użyć lustra!- warknęłam.

- Przypominam, że jak zbijesz to szklane więzienie to już stąd nie wyjdę.

- Pamiętam, pamiętam.-chciałam dodać, że nie jestem idiotką, ale przeszkodziło mi burczenie. No tak. Nie jadłam jeszcze śniadania. Hmm… E tam. Jedzenie ważniejsze niż Ren.

                Podniosłam się i cały czas trzymając zwierciadło ruszyłam do kuchni.

- Hej! Czekaj! Dokąd idziemy?!- krzyknął zaskoczony chłopak.

- Do kuchni. Pora na śniadanko.- wyjaśniłam, zbiegając po schodach.

                Rozejrzałam się po salonie, a moją uwagę przykuła kartka leżąca na stoliku do kawy. Podniosłam ją.

„Ameno!

                        Musiałem wyjechać na parę dni. Nie życzę sobie, by pod moją nieobecność przychodzili do ciebie jacyś chłopcy. Jeśli dowiem się, że złamałaś zakaz czeka cię sroga kara. Wracam za tydzień.

Do zobaczenia.

Tata.”

                Westchnęłam. Opiekuńczy tatuś się znalazł. Kiedy jest w domu, ciągle myśli o firmie, a jak wyjeżdża zostawia zawsze taki sam list. Lepiej było, gdy mieszkałam z mamą w jej małym mieszkanku. Jednak po śmierci babci, ojciec przypomniał sobie, że ma córkę i założył mamie sprawę o prawa rodzicielskie, którą wygrał pokazując, że moja rodzicielka nie ma warunków bym u nie mieszkała. Chociaż nie ma tego złego. Gdybym tu nie trafiła, nie poznałabym Rena, czyli niemiałabym, kogo doprowadzać do szału. I co najważniejsze nie wiedziałabym, że jestem wiedźmą. 

                Z rozmyślań wyrwał mnie mój żołądek po raz kolejny domagając się posiłku. Pospiesznie skierowałam się do kuchni i postawiłam lusterko na krańcu stołu.

- Co planujesz ugotować?- zapytał mój towarzysz, kiedy szperałam w szafce w poszukiwaniu patelni.

- Chyba zrobię jajecznicę.- odparłam, wchodząc na krzesło i przeszukując górne szafki.- Znalazłam!- krzyknęłam wesoło, jednak za bardzo się odchyliłam i spadłam podłogę.- Ała!!

- Niezdara.- skwitował Ren, ze złośliwym uśmieszkiem.

- A zamknij się.- mruknęłam, wyciągając jajka z lodówki i kładąc je na blacie. Jedno z nich stoczyło się, spadło na podłogę i, nadal całe, wtoczyło pod stół.- Nosz do licha ciężkiego!- warknęłam i, po chwili namysłu sama zanurkowałam pod mebel.

- Dziewczyno, ty to masz szczęście po prostu. Nie zapomnij nalać oleju na patelnie, bo puścisz nas z dymem.- usłyszałam z góry.

- Morda w kubeł!- wrzasnęłam i podniosłam głowę, zapominając, że nadal jestem pod stołem.- To twoja wina.- jęknęłam masując obolałą czaszkę.

- A niby, z jakiej paki?

- Wkurzasz mnie.- wydostałam się spod mebla i wyprostowałam.

                Chwyciłam za rączkę jednej z szuflad i pociągnęłam. Zero efektu. Znowu się zacięła. Szarpnęłam mocniej. Szuflada odskoczyła, a ja wpadłam na stół.

                Lusterko spadło na ziemie i roztrzaskało w drobny mak. Usłyszałam jeszcze wrzask Rena: „ Ty przeklęta idiotko!”. Spojrzałam załamana na odłamki szkła i wtedy stało się coś dziwnego.

                Błysnęło światło, tak mocne, że musiałam zasłonić oczy. Gdy w końcu przygasło przede mną, w pełnej okazałości stał ten wnerwiający idiota. Nie zastanawiając się chwyciłam patelnie i z całej siły uderzyłam go w głowę.   

Dziękuję!!!!

      Dziękuje wam za tyle wejść na mojego bloga! 510 odwiedzin!
Shija: Byłyśmy w wielkim szoku, widząc to. Ona aż spadła z krzesła.
Naprawdę. Zaraz wstawimy specjalny bonus z podziękowaniami.
Shija: Jesteśmy wdzięczne za to, że czytacie tego bloga.
Dobrze mówi.
Shija: Bierz się za pisanie bonusa, a nie nawijasz. Już! Do roboty!
Tak. Idę. No idę. A oto statystyki:
Polska

453
Stany Zjednoczone

32
Niemcy

21
Serbia

2
Rosja
Chociaż ostatni to chyba pomyłka.
1
 

Smoczy Strażnicy:Rozdział 5

Wróciłyśmy!!!
Shija: Dobrze gada! Przerwa świąteczna skończyła się i zagoniłam ją do pisania.
Ona jest straszna!
Shija: No oczywiście. To ja jestem ta zła.
Groziłaś mi kosą.
Shija: Cicho być! Dedykacja dla Magdy.



               Otworzył ozy i rozejrzał się po grocie. Obok niego słodko spała Lila. Wczorajsze leczenie wykończyło ją. Naprzeciw, pogrążeni we śnie, siedzieli Nexus i Risa. Białowłosa opierała mu głowę na ramieniu, a on obejmował ją w talii. Słodko... Trochę ich tym pomęczy. To znaczy jego. Ona go przeraża. Zło wcielone... Brr... A wygląda tak niewinnie.
              Śpiąca obok blondynka drgnęła, skrzywiła się i niechętnie otworzyła zaspane oczy.
- Dzień dobry.- przywitał się, uśmiechając szeroko.
- Dobry.- odpowiedziała, trąc pięściami powieki.- Która godzina?
- Słońce dopiero wschodzi, więc na pewno wczesna. Reszta jeszcze śpi. Zastanawia mnie tylko czemu go tu trzymamy?- Nezumi spojrzał niechętnie w na chrapiącego przy wejściu Yuu. Fioletowowłosy miał na głowie pokaźnych rozmiarów guza.
-Też jestem ciekawa. Chociaż teraz jest zabawniej- Lila uśmiechnęła się na wspomnienie wczorajszej sytuacji.
- Taa... Nexus naprawdę nieźle mu przyłożył.
- A czegoś się spodziewał? Yuu zaczął podrywać Rise, więc Nex musiał jej bronić.- granatowooka uniosła kąciki ust jeszcze wyżej, spoglądając na ciągle śpiącą parę.
- Nie rozumiem tej ich relacji.- poskarżył się szatyn, drapiąc po głowie.
- To dość skomplikowane. Zanim Risa dołączyła do nas mieszkała w jednej z wiosek. Kiedy ludzie dowiedzieli się o jej mocach, rodzice próbowali ją zabić. Uciekła i trafiła właśnie na mnie i Nexusa. Pomógł jej i zabrał do Eragona. Potem było już tylko lepiej. Nex uczył ją kontrolować moc i latać na smoku. Wiedziałam, że w końcu będą razem.- zakończyła historie i podniosła się. - Może pójdziemy się rozejrzeć?- zaproponowała, a jej policzki przykryły urocze rumieńce.
- Pewnie.- na jego śniadą twarz wpłynął lekki uśmiech. Dołączył do blondynki i opuścili grotę.
                Spacerowali po lesie rozmawiając o wszystkim i o niczym. W końcu rozmowa zeszła na temat ostatniej walki.
- Risa mnie zaskoczyła.- oznajmiła Lila.- Jest naprawdę silna
- Taa... Ten idiota też ma trochę mocy.- dorzucił Nezumi.
- Kiedy patrzyłam na ich walki, czułam się jak słabeusz.-wyznała dziewczyna.
- O czym ty mówisz? Dlaczego?- dociekał szatyn.
- No bo...- zająknęła się.- Ja jestem taka słaba w porównaniu z nimi.
                Jej towarzysza zamurowało. ,, Słaba." ... Co jej strzeliło do głowy?
 -Odbiło ci?!- spytał, łapiąc ją za ramiona.- Jesteś silna. Stworzyłaś tą kopułe do ochrony i utrzymałaś ją przez tak długi czas.
- Ale.... Gdyby nie ochrona ludzi byłabym całkiem nieprzydatna.- upierała się- Nie walczę najlepiej.
- Mam pomysł!- krzyknął nagle.- Będę cię trenować. Co ty na to?
- Ja... Ja... Ja...- Strażniczka nie była w stanie dokończyć zdania.
- Ech. Nie ważne. Zapomnij.- zmieszał się chłopak.
- Ale Nezumi, ja chce z tobą trenować.- wydusiła w końcu.- Po prostu zaskoczyłeś mnie.
- To świetnie. Zaczniemy od jutra.- zarządził, śmiejąc się, głośno.- A teraz chodź.- złapał ją za rękę i pociągnął dalej.