wtorek, 16 sierpnia 2016

Ao no Exorcist: Rozdział 4

Beta: Piegusek




Rozdział 4

Czarny jeep powoli piął się wąską, krętą drogą w górę zbocza, a siedząca na tylnym siedzeniu Rei zacisnęła zęby i, nieco panicznie, sprawdziła, czy pas na pewno da się odpiąć. Kiedy auto podskoczyło na kolejnym wyboju, chwyciła się uchwytu i zacisnęła palce tak mocno, że knykcie jej pobielały, a plastik zatrzeszczał w proteście.

- Co z tobą?- zapytał, siedzący po drugiej stronie, Rin.

- Nic.- wycharczała przez zaciśnięte zęby, zamykając powieki i oddychając głęboko przez nos.

- Rei panicznie boli się jazdy samochodami nawet po mieście.- wyjaśnił kierowca. Młody brązowowłosy egzorcysta, który przedstawił się jako Sakuya, kiedy odbierał ich z dworca.- Przynajmniej tak mówił kapitan.

- Jesteś z oddziału Tobiasa?- Młoda egzorcystka włączyła się do rozmowy, nie zmieniając jednak pozycji.- I co to w ogóle za zmiana lokalizacji? Nie podoba mi się to ani trochę.- oznajmiła zrzędliwie, a Rin ledwie zdławił uśmiech. Odkąd rozpoczęli podróż Rei upodobniła się do jakiejś wyjątkowo niezadowolonej z życia staruszki.

- Nic na to nie poradzę. Kapitan wolał informować dowództwo przez Kioto.- Kierowca spojrzał na nich w lusterku.- Swoją drogą sądziłem, że wyślą kogoś więcej niż dwójkę nastolatków.

- Mój oddział też jest w drodze.- oznajmiła dziewczyna i pisnęła głośno kiedy autem szarpnęło.- Jeśli się nie mylę dotrą dzisiaj, najpóźniej jutro. Ewentualnie ktoś zapłaci głową.- oznajmiła spokojnie, odzyskując rezon, chociaż w obecnych warunkach nie było to dla niej łatwe.

- Jesteś okropna, wiesz?- jej towarzysz uśmiechnął się wesoło, a ona zmiażdżyła go ostrym spojrzeniem czerwonych oczu.- I masz niepokojące oczy.

- Odwal się od moich oczu!- wrzasnęła oburzona, chwile później kuląc się, kiedy samochód zahamował nagle.

- Jesteśmy.- Sakuya przerwał tę wymianę zdań, a fioletowowłosa wystrzeliła jak z procy i zatrzymała się dopiero dobre dziesięć metrów od maszyny.- Ta to ma tempo.

Rei nawet nie spojrzała na samochód, pochylona, z rękoma opartymi o kolana i wielkimi haustami pochłaniając czyste górskie powietrze.

- Nigdy więcej.- wydyszała, a słysząc znajomy śmiech poderwała głowę. Nawet nie zauważyła kiedy podeszły do niej trzy osoby w mundurach.- Już tu jesteście?

- Dobry, kapitanku.- jako pierwszy przywitał się chłopak, z długimi do pasa włosami farbowanymi na platynowy blond, upiętymi w luźnego kucyka na karku. W jego brązowych, jak karmel oczach czaiły się wesołe iskierki, a usta wykrzywione miał w sarkastycznym uśmieszku.

- Ayato, szacunku trochę.- obsztorcowała go kobieta z ciemno-brązową czupryną i chłodnymi zielonymi oczyma. Przy pasie nosiła długą katanę.- Proszę wybaczyć spóźnienie, pani kapitan.

- Tylko, że tym razem to my byliśmy wcześniej, Mara.- zauważył wyraźnie najstarszy, ogolony na łyso, mężczyzna z blizną, biegnąca tuż pod spokojnymi szarymi oczami.- Miło cię widzieć, Kapitanie.

- Was tez bardzo dobrze znowu zobaczyć, Hideki.- uśmiechnęła się i wyprostowała plecy, ściskając dłoń każdemu ze swoich podwładnych- Muszę wam kogoś przedstawić.- rozejrzała się, po chwili marszcząc brwi.- Rin!- wrzasnęła na tyle głośno, że stojący najbliżej wzdrygnęli się, a Ayato przyzwyczajony, że to on zazwyczaj pada ofiarą wrzasków swojej kapitan odskoczył w tył.

- Jestem. Rany Rei, niezłe masz płuca.- stwierdził z uznaniem chłopak podchodząc do towarzystwa.- Okumura Rin.- przedstawił się.

- To moi porucznicy. Zajmują się oddziałem pod moją nieobecność.- wyjaśniła dziewczyna, zakładając ręce na piersiach.- Przedstawcie się.

- Takamura Ayato. Miło cię poznać, młody.- blondyn doskoczył do Okumury i objął ramieniem, szczerząc zęby w uśmiechu tak szerokim, że jego twarzy groziło rozszczepienie.- Coś czuję, że się dogadamy.

- Ty się ze wszystkimi dogadujesz, kretynie.- wtrąciła brunetka, mrużąc oczy.- A teraz zostaw tego biednego chłopaka. Anatsu Mara.- ukłoniła się formalnie, oceniając go swoim niezmiennym spojrzeniem.

- Oboje dajcie mu żyć.- Hideki odgonił towarzyszy i sam zamknął dłoń młodzieńca w mocnym uścisku.- Kawaki Hideki. Przepraszam za nich. Mam nadzieje, że nasza urocza kapitan pokazała się z dobrej strony.- uśmiechnął się ciepło, a pozostała dwójka nagle rozejrzał się szybko.

- Swoją drogą to gdzie ona poszła?- zainteresował się Ayato, wlepiając pytający wzrok w Marę.

- Zapewne udała się do kapitana Tobiasa. W końcu to on nas tu wezwał.- zauważyła kobieta.- Chodźmy może do środka.

- Dobry pomysł.- zgodził się Hideki.- Może uda nam się uprosić kucharki o coś do jedzenia dla oddziału.

- Zawsze ja mogę coś ugotować.- wtrącił się Rin, a cała trójka wlepiła w niego zaskoczony wzrok.

- Potrafisz gotować?- upewnił się łysy, a kiedy ten potwierdził roześmiał się szczerze.- Rei musi być nieziemsko zazdrosna.

- A ona nie potrafi?- zaciekawił się brunet, po chwili znów znajdując się w uścisku ramienia Takamury.

- Nasz kapitanek…- zaczął konspiracyjnym szeptem.- W kuchni staje się jedną z najgorszych katastrof znanych ludzkości. Poważnie. Ta kobieta nawet kanapki spartaczy.- zaraz wyprostował się i rozejrzał czujnie, a potem odetchnął z wyraźną ulgą.- A tak poza tym to ma bardzo bolesne ciosy.




- I co sądzisz?- zapytał mężczyzna z czerwonymi oczami i brązowymi włosami, wygodniej rozpierając się na fotelu.

Siedząca po drugiej stronie biurka, Rei zmarszczyła brwi pochylając się nad dokumentami i jeszcze raz uważnie przestudiowała dokumenty. Wszystko wskazywało na ghule oprócz jednego drobnego szczegółu. Trucizny, którą wtłaczały w ciało ofiary przy najdrobniejszym cięciu.

- Nie rozumiem.- jęknęła, nawet nie podnosząc wzroku na brata.- Z tego co mi opowiadasz wychodzi na to, że to powinny być ghule. Śmierdzą jak ghule, wyglądają jak ghule, brzmią jak ghule.

- Ale to nie ghule.- westchnął Tobias.- Ta cholerna trucizna rozłożyła mi już dwie trzecie oddziału. Medycy robią co mogą, szukając odtrutki.

- Poproszę Ayato, żeby też na to zerknął.- obiecała.- Nieważne jak się zachowuje, to wciąż jeden z najlepszych Doktorów w Zakonie i potrafi być poważny.

- Dzięki, młoda.- chwycił dłoń siostry i uścisnął lekko.- Ja mam już powoli dosyć. Potrzebuję kawy.

- Na moje oko to potrzebujesz snu.- oceniła przyglądając się jego podkrążonym oczom i poszarzałej cerze.- Idź się zdrzemnij, ja zajmę się resz…- przerwał jej odgłos gwałtownie otwieranych drzwi. Do pokoju wpadł jakiś młody chłopak.

- Kapitanie! Atakują od wschodu!- wrzasnął na jednym wdechu.

- Cholera!- przeklęło równocześnie rodzeństwo, zrywając się na równe nogi i ruszając do drzwi.

- Poinformuj zdolnych do walki, żeby stawili się na dziedzińcu.- poinstruował go Tobias.- Nici z mojego odpoczynku.- dodał już do siostry, kiedy młody oddalił się wzdłuż korytarza.

- Niekoniecznie.- zaprotestowała, zamaszyście otwierając drzwi. Rzeczywiście, do świątyni zbliżała się spora grupa demonów, z wyglądu uderzająco podobnych do ghuli.- Odpoczniesz, jak odeślemy tę bandę do Gehenny.- przegryzła kciuk i ochlapała krwią ziemie.- Oto wiążący nas pakt krwi! Winnyście odpowiedzieć na me wezwanie! Przybywajcie z piekielnych otchłani strażnicze ogary! Przekroczcie bramę, Houkou, Akuma!- z kłębów dymu wyłoniły się dwa potężne psy zajmując swoje miejsca po obu stronach dziewczyny i obnażając potężne zębiska.- Zmiana! Zbroja Czarnych Skrzydeł.

Całą sylwetkę Rei okryło światło, a kiedy znikło miała na sobie czarny pancerz z parą ogromnych nietoperzowych skrzydeł. Włosy zostały związane w ciasny koński ogon z tyłu głowy. Oblizała usta, wyciągając do przodu prawą dłoń, a jej palce zacisnęły się na, pojawiającym się znikąd, potężnym mieczu, którego ostrze po bokach miało masę przypominających kolce wypustek. Uśmiechnęła się i zakręciła ostrzem młyńca, sprawdzając wyważenie. Co było zresztą zupełnie nie potrzebne. Każde ostrze, które posiadała było idealnie dla niej wyważone.

- Kapitanie!- usłyszała z tyłu i dojrzała szybko zbliżających się poruczników i młodego Exrive. Rin i Mara obnażyli katany, Hideki odbezpieczył pistolety, a Ayato przyzwał swoich sługusów.- Gotowi do działania.- zameldował przywoływacz, a dziewczyna skinęła mu tylko głową.

- Przygotować się do obrony.- rozkazała.- W środku są ranni, których mamy chronić. I nie dajcie się zadrasnąć. Wydzielają jakąś dziwną truciznę, na którą nie mają odtrutki. Ayato, chcę potem z tobą porozmawiać..- zakończyła i obruciła się do przeciwników. Znajdowali się już dostatecznie blisko.- Zaczynamy!- krzyknęła i zanim ktokolwiek zareagował pomknęła do przodu. Mara i Hideki westchnęli tylko ciężko, powtarzając to kiedy za nią ruszył Rin. Ayato w tym czasie rozlokował oddział i z szerokim uśmiechem dołączył do nich, meldując, że wszystko już gotowe. Już z daleka mogli dostrzec jak ich kapitan tworzy wyrwę w oddziałach nieprzyjaciela.




Rei okręciła się uderzając demona w kark płazem miecza i szybkim cięciem pozbywając się kilku kolejnych. Gdzieś na granicy pola widzenia zamajaczyły jej niebieskie płomienie, ale zaraz dwa kolejne stwory ściągnęły jej uwagę. Zastosowała szybki wypad i płaskim, szerokim cięciem pozbyła się trzech. Zatrzymała się na moment przerzucając miecz do drugiej ręki. Ledwie zdołała przyzwać kolejny, musiała zastosować znany blok, kiedy szpony bestii, opadły na nią z góry. Spróbowała odsunąć go kopniakiem, ale chwycił ją za nogę i rzucił na ziemię. Miecze wypadły jej z dłoni i, kiedy demon szykował się do potężnego ciosu, odrzuciła go od siebie wielką maczugą nabijaną kolcami. Poderwała się i zręcznie zakręciła się z kilkudziesięciu kilogramową bronią. Talent i lekkość z jaką posługiwała się nią, ukazywały, że wie co robi i nie pierwszy raz trzyma ją w dłoni. Uśmiechnęła się szeroko, mrużąc oczy, które wręcz lśniły jakimś niebezpiecznym blaskiem.




Koniec końców udało się pozbyć wrogów, a Rei i Rin oboje nieco zziajani wrócili do świątyni. Mara starannie czyściła ostrze, a Ayato krążył między rannymi. Kiedy ujrzał Rei doskoczył do niej i przyjrzał się uważniej. Nastolatka była blada, a po twarzy spływał jej pot. Utykała lekko na prawa nogę i kiedy ją obejrzał odkrył drobne rozcięcie, od którego odchodziły zielone żyły, pnąc się coraz dalej i dalej. Przeklął szpetnie, wyciągnął bandaż i owinął ranę.

- Zanieś ją do sali z rannymi.- poinstruował Rina.- Zaraz do was dołączę.

Rei spróbowała zaprotestować, ale przez jej ciało popłynęła fala potwornego bólu. Zachwiała się i gdyby nie Okumura upadła by na ziemię. Ledwie widząc przez łzy, zacisnęła zęby i dłonie wbijając paznokcie, aż do krwi. Zanim chłopak dotarł z nią do sali chorych zbawcza ciemność otoczyła ją, odgradzając od bólu.

niedziela, 7 sierpnia 2016

Istoty: Rozdział 6


- Natsu? Możemy pogadać?- wsunęła się do pokoju brata, ale w środku nie zastała nikogo. Z głośnym westchnieniem podeszła do biurka i oderwała jedną z żółtych, samoprzylepnych karteczek. Chwile zajęło jej odnalezienie działającego długopisu pośród masy szkiców i mniej lub bardziej ukończonych rysunków. Z gniewną rezygnacją wypisała pięć słów i z impetem przykleiła wiadomość do ich rodzinnego zdjęcia stojącego na biurku. Ostatni raz omiotła spojrzeniem luźne kartki i opuściła pokój.
Leżący na wierzchu, portret pięknej, długowłosej kobiety zsunął się bezszelestnie na podłogę.



Wybił północ, kiedy w końcu wrócił do domu. W całym mieszkaniu panowała cisza, tylko telewizor cicho pogrywał w salonie. W jej pokoju paliło się światło, ale, kiedy wsadził do środka głowę, odetchnął z niejaką ulgą. Jego siostra siedziała na podłodze, oparta o łóżko, z głową nienaturalnie wspartą na mostku i starą oprawioną w skórę księgą na kolanach, ciągle ubrana w jego czarną koszulkę i za długie dresowe spodnie. Spała.
Po cichu wślizgnął się do pokoju, zabrał książkę i, odłożywszy ją na biurko, delikatnie przeniósł dziewczynę na posłanie. Okrył ją ciepłym, czerwonym kocem w białe plamki i obrócił się do wyjścia.
- Na...tsu...- usłyszał, będąc już na progu i obejrzał się gwałtownie. Nadal spała, ale teraz skulona, przyciskając do piersi jaśka. Westchnął przeciągle, zgasił światło i udał się do swojej sypialni. Marzył tylko o tym, by móc położyć się na łóżku i zasnąć. Wziął szybki prysznic i wszedł do siebie, ubrany w spodnie od piżamy, małym ręcznikiem wycierając włosy. Podszedł do biurka, by podnieść z podłogi rysunek, kiedy w oczy rzuciła mu się karteczka z doskonale znanym pismem, przyklejona do zdjęcia.


Czemu mnie ignorujesz? To boli.”


Zmiął liścik w dłoni i wrzucił do stojącego w kącie kosza na śmieci. Spuścił głowę pozwalając, by oklapłe włosy zasłoniły mu oczy.
Jeszcze nie teraz.



- Już nie wiem, jak mam z nim rozmawiać.- jęknęła, przemierzając korytarz w drodze na pierwszą lekcje.- Minął tydzień! W domu go nie ma, a w szkole mnie unika. Jak tak dalej pójdzie to o-sza-le-je!- przesylabizowała, zatrzymując się przy swojej szafce, wyciągając książki i z hukiem zamykając drzwiczki.
- Może nie tak gwałtownie, co?- poprosiła niebieskowłosa dziewczyna, biorąc swoje książki.- Juvia uważa, że Nemu zbytnio się przejmuje.
Nemu tylko przewróciła oczami. Z Juvią poznała się dopiero kilka dni temu, ale niemal od razu przypadły sobie do gustu. Loxar była rok starsza i chodziła do tej samej klasy, co Gajeel i Laxus. Nawet przyjaźniła się z tym pierwszym. A poza tym również należała do Istot.
- Jesteś kochana, wiesz?- zapytała młodsza, podpinając spinką grzywkę, żeby nie wchodziła jej do oczu.
- Przesadzasz.- starsza klepnęła ją tylko w ramię i ruszyła po schodach na górę.- Juvia i Nemu spotkają się na lanchu!- zawołała jeszcze na pożegnaniu.
Nemu westchnęła przygnębiona i ruszyła do swojej klasy. Sting już siedział w środku, z zbolałą miną, wpatrując się w podręcznik od chemii. Usiadła obok niego i zajrzała przez ramię.
- Co jest?- zapytała, opierając o niego głowę. Zazwyczaj na taki gest, zacząłby się do niej łasić i przytulać, ale tym razem tylko jęknął żałośnie.
- Nie zdam.- pacnął głową o ławkę, a Nemu tylko zmarszczyła brwi.- Nic a nic nie rozumiem. To chore!
- Nie dramatyzuj. Rogue ci przecież pomógł. Na pewno coś umiesz!- z determinacją zacisnęła pięści, ale, widząc jak blondyn zaciska usta i ucieka wzrokiem w bok, zwiesiła głowę w akcie rezygnacji.- Ale że zupełnie nic?
- Nawet jednej, cholernej definicji.- potwierdził, a potem wbił z nią pełne nadziei oczy.- Nemuś...- zaczął przymilnie.
- Nie, Sting. Doskonale wiesz, że mi nie wolno.- zdławiła jego zapał, skacząc wzrokiem po pomieszczeniu. Byle tylko nie patrzeć na jego minę zbitego psa.
- Proszę, Nemuś! Błagam.- chwycił ją za policzki i zmusił, by spojrzała mu w twarz.- Proooooooszę!
- Ale tylko ten jeden raz, jasne?!- westchnęła, wyrywając się i poprawiając spinkę.- Jak rada się o tym dowie...- jęknęła boleśnie, przymykając oczy.



Przerwa na lunch przebiegała prawie tak, jak powinna. Do ich standardowego składu dołączyły dziewczyny, które niemal od razu odcięły Nemu od brata i przyjaciół.
- Gadaj.- rozkazała Erza, powoli delektując się ciastem.- Co jest między tobą a Laxusem?
- A co ma być?- nastolatka odgarnęła włosy z czoła, przegryzając pocky i częstując nimi Wendy.- To tylko kumpel. Większość życia spędzam z tymi o tam.- ruchem głowy wskazała chłopców.
- Mówiłam, że Mira przesadza.- Cana rozsiadła się wygodniej.- Laxus nie umówi się z młodszą dziewczyną.- oznajmiła, a Wendy nie udało się stłumić parsknięcia.
- Przepraszam!- pisnęła, czerwieniąc się jak szalona, kiedy wszystkie, nie licząc Nemu, spojrzały na nią. Różowowłosa była zbyt zajęta próbą wydostania pocky z pustej paczki. Mimo iż było to zajęcie z góry skazane na porażkę, za każdym razem próbowała tak samo. W końcu jednak odrzuciła pudełeczko, podciągnęła kolana pod brodę i owinęła je rękoma. Zacisnęła powieki tylko po to, by po chwili ponownie je unieść i zobaczyć tuż przed swoją twarzą nowe pudełko jej ukochanych przekąsek. Odchyliła głowę, ale widząc, pochylającego się nad nią, brata odwróciła głowę i nadęła policzki, niczym obrażone dziecko.
- Możemy pogadać?- zapytał cicho.
- Niet.
- Ej no, mała!- jęknął płaczliwie.- A to za co?!- krzyknął, kiedy Nemu nagle kopnęła go w głowę na tyle mocno, że się wywrócił.
- Za tydzień bez słowa.- oznajmiła z złośliwym uśmieszkiem i pokazała mu język. Natsu również wyszczerzył się szeroko, czując jak ogromny kamień spadł mu z serca. Bał się, że obraziła się na dobre czy coś.