środa, 1 lutego 2017

Istoty: Rozdział 7


Stała pośrodku ogromnej zacienionej komnaty, chociaż mogłaby przysiąc, że chwile temu leżała na swojej ławce słuchając monotonnego wykładu Capricona na temat Wielkiej Wojny Domowej w Królestwie Fiore. Może i był to interesujący temat, ale nie dla osoby, która to wszystko widziała. Ba, nawet sama walczyła po stronie rebeliantów.

Tuż przed nią rozciągała się szklana ściana oddzielając drugą połowę sali. Wbiła wzrok w ciemność, kiedy zauważyła jakiś ruch. Albo tak jej się przynajmniej wydawało. Oparła dłoń na szybie, na drugiej rozpalając drobny płomyczek. I nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zapłonęły również niewidoczne w ciemności pochodnie. Oślepiona nagłym blaskiem Nemu, zacisnęła powieki, unosząc je dopiero po chwili.

Spojrzała na szklaną ścianę i z okrzykiem przerażenie cofnęła się gwałtownie. Po drugiej stronie stała bowiem ona, lub przynajmniej jej bardzo dokładna kopia. Różniła się od oryginału tylko niepokojąco szerokim uśmiechem, plamami rdzawej krwi, pokrywającymi całe ciało i srebrnym nożem, zaciśniętym w prawej dłoni. U stóp sobowtóra leżał wianuszek trupów, każdy z wyciętym na twarzy „wiecznym uśmiechem”.

- Nie…- szepnęła chrapliwie prawdziwa Istota, zamykając oczy i zaciskając palce we włosach.- Nie, nie, nie, nie!- powtarzała w kółko, cofając się. Zrobiła jedynie kilka kroków, kiedy zahaczyła o coś nogą i przewróciła się na zimną, mokrą posadzkę. Tuż obok z głośnym brzdękiem upadł trzymany wcześniej przez sobowtóra nóż,a tym, co spowodowało upadek okazało się ciało Natsu.

Ogarnięta szokiem dziewczyna ponownie spojrzała na szybę, tylko po to, by z przerażeniem odkryć, że to jedynie lustro, a jej odbicie patrzy na nią z tą samą grozą i zdezorientowaniem. Łzy zebrały się w jej oczach, więc schowała twarz w dłoniach, zaraz jednak cofnęła je i z obrzydzeniem wpatrzyła się w, pokrywającą je, krew, która powoli mieszała się z kapiącymi z twarzy łzami.

- Oto twoja przyszłość, dziecko.- usłyszała tuż za sobą i, odwróciwszy się, dostrzegła wysoką, przeraźliwie chudą, kobietę o pięknych złotych lokach. Niestety tylko to w niej było piękne. Całą twarz, zresztą szarą i pomarszczoną, pokrywały wypukłe blizny, a w jadowicie zielonych oczach czaiło się coś mrocznego.- Jesteśmy takie same, moja mała.- oznajmiła i roześmiała szaleńczo, rozpadając w pył.

- NEMU!- głos Stinga i zimna woda spływająca po karku wyrwała ją z koszmaru. Przerażona zerwała się na równe nogi, przewracając krzesło i samej się o nie potykając.

- O Boże, o Boże, o Boże!- powtarzała w kółko, wpatrując się w swoje dłonie, pokryte teraz jedynie granatowym tuszem do pióra.- O mój pieprzony Boże.

- Ej, Nemuś, co jest?- spanikowany blondyn przyklęknął obok, powoli chwytając jej ręce i zamykając w swoich.- O nie, tylko nie to. Błagam cie, wszystko tylko nie to. Tylko nie płacz.

- Co?- wydukała głupio i wyrwała jedną dłoń, by dotknąć policzka i stwierdzić, że rzeczywiście jest mokry. Zanim zrobiła cokolwiek więcej, przejęty przyjaciel przyciągnął ją do siebie i przycisnął jej twarz do swojej bluzy.

- Już dobrze. Już wszystko dobrze. Nie płacz. Jestem przy tobie.- powtarzał cichym, kojącym głosem, kiwając się z nią w przód i w tył.- Natsu, ja i Rogue, a nawet Gajeel nie damy zrobić ci krzywdy. Tak?

- Tak.- wymamrotała i spróbowała uwolnić się z uścisku, ale nie było to proste.- Możesz mnie wreszcie puścić?

- Ale tak przyjemnie się ciebie trzyma.- wymruczał, chowając twarz w jej włosach.

- Sting!- jęknęła rozbawiona, a on, jak na złość zacieśnił uścisk. Niesamowite, jak szybko poprawił jej nastrój. Był lepszy niż kubełek lodów i ulubiona playlista.- Puszczaj mnie wreszcie.- uszczypnęła go boleśnie w bok, a chłopak z dzikim, dziewczęcym piskiem odskoczył gwałtownie tył.- Piszczysz jak dziewczyna.

- To bolało, Nemuś.- zaskomlał.- Zetnij pazury, wiedźmo.

- Długo jeszcze zamierzacie ślęczeć na tej podłodze, jak dzieci specjalnej troski?- rozległo się od drzwi. W progu stał wyszczerzony od ucha do ucha Natsu, nonszalancko oparty o framugę.- Czekamy już dobre piętnaście minut.

- Nie moja wina.- oznajmił Sting, zaraz potem zwiewając za różowowłosego, przed morderczą aurą dziewczyny.- To Nemuś ma koszmary.

- Znowu?- spojrzał zaniepokojony na siostrę, ale ona tylko wzruszyła ramionami.- Nemu, wiesz, że to nie jest dobry znak.

- Lepiej od ciebie.- prychnęła.- Ale to tylko głupie sny. Jeszcze wróżbitą nie jestem. Nie zakładaj, że jak mam koszmary to zaraz czeka nas koniec świata.

- Marudna jesteś.- stwierdził w końcu, obracając się i ruszając za blondynem, który już zdążył się już ulotnić.- Okres masz?- zapytał złośliwie, a siostra zaserwowała mu mocny cios w tył głowy, rumieniąc się wściekle.- A teraz to wyglądasz jak pomidor.- wystawił jej język i rzucił się do ucieczki, ratując się przed gniewem siostry.

Pomknęła za bratem, wykrzykując pod jego adresem obelgi, we wszystkich językach, jakie znała, nie rezygnując nawet z łaciny klasycznej. Mijani nauczyciele krzyczeli za nimi, że nie wolno biegać po korytarzach, ale rodzeństwo nie zwróciło na to najmniejszej uwagi. W końcu dotarli do głównych drzwi. Natsu cudem wyhamował tuż przed schodami, ale Nemu nie miała tyle szczęścia. Wpadła na brata i oboje z dzikim wrzaskiem stoczyli się po kamiennych stopniach, wprost pod nogi Lucy i Erzy.

- Nemu, złaź!- jęknął Dragneel unieruchomiony przez siostrę, siedzącą mu na plecach.- Ciężka jesteś!

- Ja ciężka?!- oburzyła się i zdzieliła brata w głowę, chwile później lądując tyłkiem na bruku, kiedy to Natsu, mając dosyć miażdżenia płuc, zrzucił siostrę.- To bolało.- jeszcze przez chwile mierzyli się groźnymi spojrzeniami, by nagle wybuchnąć śmiechem.

- Można wiedzieć czego się naćpaliście?- zapytała ostrożnie szkarłatnowłosa, przerywając atak wesołości.

- Niczego. To po prostu kretyni.- wtrącił się Gajeel razem z pozostałymi podchodząc do bliźniąt i jednym ruchem stawiając Nemu na nogi.

- Kogo nazywasz kretynem, gwoździu?!- oburzył się Salamander z zamiarem rzucenia się na przyjaciela, ale groźne spojrzenie Erzy usadziło go w miejscu.

- Zmieniając temat.- wtrąciła się Lucy, zwracając głównie do różowowłosej.- Chodzą słuchy, że niedługo macie urodziny. Prawda czy fałsz?

- Ano prawda.- przytaknęła dziewczyna, zakładając włosy za ucho.- Dokładnie to w najbliższą środę.

- Dobra, dobra. Później pogadacie. Musimy lecieć.- zniecierpliwiony Kurogane przerzucił sobie przyjaciółkę przez ramię niby wór kartofli i ruszył do wyjścia, całkowicie zlewając jej wrzaski i wściekłe szamotanie.

Stary magazyn na obrzeżach Magnolii, już od pierwszego tygodnia został ulubionym miejscem paczki przyjaciół. Umieszczony z dala od innych zabudowań, zapewniał tak przez nich pożądaną niejawność, a duży metraż odpowiednią ilość miejsca na treningi. W środku już siedział wysoki, szczupły chłopak z niebieskimi włosami i czerwonym tatuażem pod okiem.

- Jellal!- rozradowana Nemu rzuciła się do przodu, by przywitać przyjaciela.- Kiedy przyjechałeś?

- Razem z ojcem kilka dni temu.- poklepał dziewczynę lekko po głowie.- Cześć, siostrzyczko.- rzucił do Juvii, salutując niedbale, na co odpowiedziała ty samym.

- Skoro jest nas ośmioro, proponuje mini turniej.- zaproponował Rogue, opierając się o filar.- Zwycięzca wybiera film w sobotę.- dodał, przypominając przy okazji o umówionym wieczorze filmowym.

Pomysł nie wywołał kontrowersji i, po losowaniu par, rozpoczęli trening. Jako pierwsi zmierzyć się mieli Jellal i Juvia. Dzięki swojej szybkości chłopak szybko obezwładnił przyrodnią siostrę i stanął za nią, kładąc palce na jej gardle. Kolejny pojedynek stoczyli Sting i Wendy, a dziewczynka, szczycąca się zwinnością i sprytem, zdołała wykiwać starszego kolegę. Również starcie Rogue i Natsu skończyło się szybko, zwycięstwem różowowłosego.

Ostatni z pojedynków należał do Nemu i Gajeel'a. Oboje stanęli naprzeciw siebie, a Cheney rozpoczął pojedynek. Chłopak od razu przeszedł do natarcia i, zmieniwszy swoją prawą rękę w ogromny miecz, zaatakował szerokim półkolistym cięciem. Nemu nawet nie drgnęła, a kiedy ostrze dotknęło jej skóry, rozpłynęła się w powietrzu, materializując w kilku różnych miejscach.

- Miraż.- mruknęła pod nosem Juvia.- Szybko to opanowała.

Istota Żelaza nie opuścił jednak gardy i jednym, szybkim ruchem posłał po nożu w stronę każdej kopii. Tylko jedna stojąca w rogu odskoczyła w bok i rozpaliła na dłoniach płomień. Tym razem to ona natarła pierwsza i, wykorzystując swoją zwinność, zaczęła uderzać w pokrytą żelazną zbroją skórę przyjaciela. Lewa ręka zamieniona w buławę ugodziła ją w brzuch i odsunęła, ale chwyciła się jej rękami i wysłała kilkanaście impulsów elektrycznych o małej mocy, ale wystarczającej by rozkojarzyć przyjaciela. Wtopiwszy się w podłogę, przeniosła się tuż obok, wynurzyła i już miała położyć palce na jego gardle, kiedy poczuła coś ostrego na szyi.

- Mam cię.- Kurogane uśmiechnął się przerażająco, a Nemu z kwaśną miną uniosła ręce w geście kapitulacji.

Ostatecznie ich mini turniej zakończył się zwycięstwem szybkości Jellala nad niszczycielską naturą ognia Natsu, więc sobotni wieczór spędzili w salonie bliźniaków, oglądając Ant Man, którego nie wiadomo skąd Nemu skołowała na DVD.