sobota, 31 października 2015

Istoty: Rozdział 3

Zdążyłam! Obiecałam sobie, że nowe posty będą pojawiać się co najmniej raz w miesiącu i się udało.
Shija: Ledwie, ledwie. Dzisiaj 31.
Cichaj. Jeszcze mamy październik. Dzisiejszy post z dedykacją dla Pauliny. Mam nadzieję, że się spodoba.
Shija: MY mamy.
Japa.




Rozdział 3





Podczas lunchu spotkali się całą grupą pod ogromnym drzewem, rosnącym na tyłach szkoły. Dołączyła do nich też Wendy, uczęszczająca do pobliskiego gimnazjum Fiore. Chłopcy grali w karty, co jakiś czas dorzucając do puli słodycze. Nemu, na spółkę z Marvell, pochłaniała jedną paczkę pocky za drugą, rozmawiając przy tym o mieście.

- Hej, nowi.- rozległo się tuż obok, a bliźnięta uniosły głowy. Nad nimi stały cztery osoby. Trzy dziewczyny i chłopak. Na przedzie stała szkarłatnowłosa piękność. To ona ich zawołała.- Zadomowiliście się już? Jestem Erza Scarlet, przewodnicząca samorządu szkolnego.

- Natsu Dragneel.- wyszczerzył zęby w czymś, co zwykł nazywać uśmiechem.- A to moja siostra, Nemu.- uniosła rękę, uśmiechając się niepewnie.

- Macie idiotyczny kolor włosów.- wtrącił czarnowłosy towarzysz Erzy, oceniając rodzeństwo wzrokiem.

- Odwal się od nich, Fullbuster.- warknął Gajeel.- Gdyby chcieli, stłukliby cię. Nawet Wendy dałaby ci rade.

- Chcesz dostać, Redfox? Bo naprawdę niewiele ci brakuje.- na czole Fullbustera pojawiła się pulsująca żyłka.

- Spokój!-krzyknęły równocześnie Scarlet i Nemu. Chłopcy posłusznie zamilkli.

- Przepraszam za niego.-Erza zrobiła zawstydzoną minę.- To Gray Fullbuster. A ona to Lucy.- wskazała na blondynkę o czekoladowych oczach, hojnie obdarzoną przez matkę naturę.

- A o mnie to już wszyscy zapomnieli.- burknęła ostatnia z towarzystwa. Wysoka szatynka z hipnotycznymi fioletowymi oczyma.- Cana jestem.- przedstawiła się, wyciągając z paczki Nemu ostatnie pocky. Różowowłosa spojrzała smutno na nowo-poznaną, zajadającą się pałeczką. To jej, no!

Nagle zmarszczyła brwi, wyczuwając jakiś dziwny ślad. Bardzo słaby, ale wciąż wrogi odcisk myśli. Uniosła głowę i rozejrzała się.

- Co jest, mała?- Gajeel i Natsu wbili w nią spojrzenia.

- Nie, nic. Wydawało mi się. Za moment wrócę.- wzruszyła ramionami i wstała.

Otrzepała spodnie i niespokojnie ruszyła w kierunku nieznanego śladu. Stając w głównej bramie, zauważyła po drugiej stronie ulicy, czarnego vana. Przez przyciemniane szyby, nie potrafiła dostrzec kto jest w środku.

- Sonda.- szepnęła, a jej głowę wypełniły strzępki myśli. Ich myśli.

Gwałtownie obróciła się i ruszyła biegiem w kierunku reszty grupy. Wiedziała, że już wiedzą kim jest. Potykając się o własne nogi, rozpędziła się jeszcze bardziej i dopadła do reszty. Gajeel i Natsu spojrzeli na nią i przenieśli wzrok na ludzi w czerni, zbliżających się w niebezpiecznym tempie.

- Sting, Reyos.- Redfox pchnął przyjaciółkę w kierunku wspomnianych.- Zabierzcie ją w bezpieczne miejsce. Zawiadomcie też starszych.

- O co chodzi?- Erza patrzyła na wszystkich nieufnie.

- Nic ważnego. Wracajcie do szkoły.- Natsu uśmiechnął się sztucznie.- Nemu.

Różowowłosa zamknęła oczy i skupiła się na umysłach nowych znajomych. Cztery pary oczu zmętniały, a oni ruszyli sztywno do budynku. Zresztą, dziedziniec był już prawie pusty. Poczuła na ramionach dłonie przyjaciół i, zaciskając usta, chwyciła rękę Wendy. Dziewczynka próbowała dodać starszej koleżance otuchy, uśmiechając się. Oni zbliżali się coraz bardziej. W ostatniej chwili Sting i Rouge odwrócili się i, wraz z dziewczynami, popędzili przed siebie.


Niebo zaszło chmurami.



Biegła na końcu, co jakiś czas oglądając się za siebie. Natsu i Gajeel całkiem nieźle radzili sobie w roli zapory. Ale mimo to źle się czuła, zostawiając ich samych. Poczuła uścisk na dłoni i szarpnięcie. Sting zmusił ją do przyśpieszenia, a w jej oczach zebrały się łzy bezradności.



Pierwsze krople spadły na ziemie.



Niepotrzebna było dużo czasu, by ulewa rozpętała się na dobre. Rouge zacisnął usta, analizując sytuacje. Motory nie nadawały się w taką pogodę. Nawet nie próbował nakłaniać Nemu do zmiany aury. Wiedział, że obecne warunki meteorologiczne są adekwatne do jej nastroju. Sam nie czuł się najlepiej, zostawiając tamtą dwójkę samą, ale dziewczyny nie powinny zostać bez ochrony. Zwłaszcza, że to o jedną z nich Im chodziło.

Nagle za nimi rozległ się strzał, a Dragneel wrzasnęła z bólu i upadła na beton, ścierając sobie dłonie. Eucliffe wziął ją na plecy i ruszył do przodu. Rouge pchnął lekko Wendy, a sam zatrzymał się.

- Biegnijcie dalej. Ja zatrzymam tych.- oznajmił.

- Nie ma mowy. Mają broń.- Nemu, pomimo rany postrzałowej, zeskoczyła z pleców blondyna i stanęła obok Reyosa. Jej ciemnozielone oczy błyszczały determinacją i czymś jeszcze. Niezwykłą mocą Istoty.

Rozłożyła ramiona i skupiła się na otaczającej ją energii.

Pierwsza błyskawica przecięła niebo.

Zaraz potem pojawiły się kolejne. Wiatr przybrał na sile, a ziemie zaczęła lekko drżeć. Zacisnęła powieki, a piorun uderzył tuż przed nią i pomknął po mokrym asfalcie wprost na napastnika. Skupiła się wyczuwając umysły atakujących.

- Wymazanie.- mentalna fala pomknęła ku nim, wymazując wybrane przez nią wspomnienia. A oni stanęli, zagubieni w deszczu, rozglądając się.

Zanim ktokolwiek domyślił się, co jej chodzi po głowie, odbiła się od mokrego asfaltu, biegnąc jak szalona w kierunku szkoły. Wpadła na dziedziniec, a spojrzenie zielonych oczu zatrzymało się na dwóch chłopakach. Z rozpędu uderzyła o plecy Natsu i objęła smukłymi ramionami na wysokości serca. Brat poklepał ją tylko po dłoniach i wysunął się z uścisku.

- Nigdy więcej nie będę uciekać.- oznajmiła, a jej oczy zabłysły stanowczo. Chłopcy i Wendy spojrzeli na nią zaskoczeni.- Następnym razem też będę walczyć.- przyrzekła i, omijając ich, ruszyła do szkoły.



Późnym popołudniem wracali do domu, pogrążeni w ożywionej dyskusji o dzisiejszym zajściu. Tylko Nemu wlekła się z tyłu z posępną miną, wtrącając co jakiś czas krótkie zdania. Jej pesymistyczny nastrój nie uszedł uwadze Wendy. Deszcz nadal siąpił z nieba, sprawiając że ubranie ciążyło i lepiło się do skóry. To jednak nie zepsuło humoru pewnemu blondynowi.

- Zorganizujmy jakieś wspólne wyjście!- zaproponował Sting, obejmując Nemu ramieniem i przyciągając do swojego boku. Warknęła coś wrogo pod nosem, bo, przez jego chore wygłupy, zgubiła rytm kroków i omal nie wywaliła się na środku chodnika.

- W sumie dobry pomysł.- Gajeel zatrzymał się i spojrzał w górę.- Trzeba im w końcu pokazać miasto.

- Oni idą obok ciebie i wszystko słyszą!- fuknął na niego Natsu.

Do bójki jednak nie doszło. Tuż obok przemknęło czarne, sportowe auto, ochlapując ich wodą z kałuży. Chłopcy zaczęli wygrażać kierowcy, a Wendy próbowała ich uspokoić. Nemu wbiła wzrok w odjeżdżający samochód.

- Mercedes CL 63AMG. 550 koni. Dwudrzwiowy. Fajne autko.- oznajmiła rozmarzonym głosem.

- Tylko cholernie drogie.- sprowadził ją na ziemie Rouge.- Z twoim kieszonkowym cię nie stać.

- Morda w kubeł.- warknęła, pokazując mu język.- Nawet marzyć nie dają.

- O mnie nie musisz marzyć, Nemuś.- Sting ponownie ją do siebie przytulił.

- Jeszcze słowo, a stracisz wszystkie zęby.- ostrzegł go Gajeel.- Odpieprz się od krasnala.

- Te, dryblas! Nie pozwalaj sobie.- naskoczyła na niego różowowłosa.- A tobie, Sting, dobrze radze, zejdź na ziemie.

Nagle Wendy roześmiała się dźwięcznie, a pozostali poszli w jej ślady. Takie potyczki słowne były u nich na porządku dziennym. Atak wesołości trwał nieprzerwanie przez kilka dobrych minut, aż w końcu zapanował spokój. Różowowłosa otarła łzę, czającą się w kącikach oczu i wyrównała oddech.

- Chodźmy może coś zjeść.- mruknęła wesoło, a Natsu jej przytaknął.

Gajeel i Sting wymienili spojrzenia, a piętnaście minut później całym zespołem siedzieli w niedużej kawiarence 8Island. Chłopcy wpychali w siebie danie za daniem, Wendy delektowała się zieloną herbatą i rozmawiała z Rougem, a Nemu grzebała widelcem w talerzu, pogrążona w myślach. Oparła głowę na łokciu i wbiła wzrok okno.

Nagle zauważyła, przemykającą między ludźmi znajomą sylwetkę. Wiedziona impulsem poderwała się na nogi i biegiem wypadła na ulice. Potykając się o nierówności chodnika, biegła za znikającą sylwetką. Czuła się przy tym jakby historia zatoczyła koło.



Biegła ulicami Londynu, potrącając bogato ubranych mieszczan. Daleko przed nią majaczyła sylwetka wysokiej, smukłej kobiety. Czerwcowe słońce mocno grzało jej kark, a pot spływał stróżkami po plecach. Przyśpieszyła, kiedy postać zniknęła za zakrętem. Wpadła w zaułek i zatrzymała się tuż przed ceglaną ścianą. Rozejrzała się i zobaczyła ją na dachu. Wybiła się i skacząc po ścianach dostała się na sąsiedni budynek.

- Mamo!!!- głos Nemu zabrzmiał dziwnie piskliwie.

Hana uniosła głowę, spoglądając dużymi, fioletowymi oczami na córkę. Długie, różowe włosy spływał kaskadą do kostek, a prosta biała sukienka powiewała przy każdym ruchu. Bose stopy pokrywał brud wielkomiejskich ulic. Policzki miała poznaczone śladami łez. Nagle przechyliła głowę, uśmiechając się psychopatycznie. Jej oczy zabłysły, a sylwetka rozmazała się. Nemu zamrugała, ale, kiedy uniosła powieki, matki już tam nie było. O sunęła się na kolana, tępo wpatrując się przed siebie.

Odeszła... Zostawiła ich...

Zakryła twarz dłońmi i zaszlochała żałośnie. Jak mogło do tego dojść?! Od tygodni podejrzewała, że coś się dzieje. Hana unikała przebywania z rodziną, była dziwnie oschła i wyrzuciła męża z ich wspólnej sypialni. Przestała nosić swoje piękne, bogato zdobione, kolorowe suknie, na rzecz czarnych, prostych. Włosów również nie spinała już w wymyślne fryzury. Nie raz, podczas tej przemiany, uderzyła któreś ze swoich dzieci, czego nigdy wcześniej nie robiła. A teraz po prostu uciekła...

Nemu podniosła się na chwiejnych nogach i, potykając się o rąbek pięknie zdobionej, czerwonej sukni, zeszła z dachu. Jak automat trafiła do domu i, nie patrząc na ojca i brata, zatrzasnęła się w swoim pokoju. W jej głowie tłukło się tylko jedno pytanie, na które nie potrafiła znaleźć odpowiedzi: ,,Dlaczego, mamusiu?''



Tym razem jednak nie miała zamiaru jej na to pozwolić. Opuściły już miasto i teraz biegła na wzgórze, z którego można było obserwować panoramę miasta. Na szycie, oparta o drzewo, stała Ona. Zupełnie nic się nie zmieniła. Tym razem miała na sobie czarne spodnie i lejącą się, grafitową bluzkę. Fioletowe oczy błyszczały zimno, a usta zdobił psychopatyczny uśmiech. Zatrzymała się kilka metrów od matki.

- Witaj, córeczko.- Hana przechyliła głowę.

- Nie masz prawa tak do mnie mówić.- warknęła Nemu, zaciskając pięści.

- Chodź ze mną, Nemu.- w głosie matki zabrzmiały rozkazujące tony.- Potrzebujemy twojej mocy.

- My?- dziewczyna cofnęła się ostrożnie.- Zresztą. Nigdzie z tobą nie pójdę.- buntowniczo zacisnęła pięści.

- Pójdziesz ze mną po dobroci czy muszę użyć siły?- kobieta wyciągnęła przed siebie dłonie, a fala niewidzialnej energii pchnęła Nemu na ziemie.

Różowowłosa zacisnęła palce na trawie, a deszcz przybrał na sile. Pchnęła ścianę wody w matkę. Hana odskoczyła na bezpieczną odległość i machnęła ręką, a niewidzialny bicz smagnął plecy córki. Koszula zaczęła nasiąkać krwią. Nemu podniosła się na kolana i wystawiła przed siebie lewą rękę, prawą obejmując nadgarstek. Z jej dłoni wystrzeliła błyskawica i uderzyła kobietę. Ta krzyknęła przeciągle i rozpłynęła się w powietrzu, a młodsza opadła twarzą w błoto. Nieuzupełnienie rezerwy po dzisiejszym spotkaniu okazało się błędem. Nie miała nawet siły by podnieść rękę. Ostatnim wysiłkiem przewróciła się na plecy, brudząc błotem włosy. Nie minęła chwila, a zanurzyła się w ciemność.