Shija: Ledwie, ledwie. Dzisiaj 31.
Cichaj. Jeszcze mamy październik. Dzisiejszy post z dedykacją dla Pauliny. Mam nadzieję, że się spodoba.
Shija: MY mamy.
Japa.
Rozdział
3
Podczas
lunchu spotkali się całą grupą pod ogromnym drzewem, rosnącym na
tyłach szkoły. Dołączyła do nich też Wendy, uczęszczająca do
pobliskiego gimnazjum Fiore. Chłopcy grali w karty, co jakiś czas
dorzucając do puli słodycze. Nemu, na spółkę z Marvell,
pochłaniała jedną paczkę pocky za drugą, rozmawiając przy tym o
mieście.
-
Hej, nowi.- rozległo się tuż obok, a bliźnięta uniosły głowy.
Nad nimi stały cztery osoby. Trzy dziewczyny i chłopak. Na przedzie
stała szkarłatnowłosa piękność. To ona ich zawołała.-
Zadomowiliście się już? Jestem Erza Scarlet, przewodnicząca
samorządu szkolnego.
-
Natsu Dragneel.- wyszczerzył zęby w czymś, co zwykł nazywać
uśmiechem.- A to moja siostra, Nemu.- uniosła rękę, uśmiechając
się niepewnie.
-
Macie idiotyczny kolor włosów.- wtrącił czarnowłosy towarzysz
Erzy, oceniając rodzeństwo wzrokiem.
-
Odwal się od nich, Fullbuster.- warknął Gajeel.- Gdyby chcieli,
stłukliby cię. Nawet Wendy dałaby ci rade.
-
Chcesz dostać, Redfox? Bo naprawdę niewiele ci brakuje.- na czole
Fullbustera pojawiła się pulsująca żyłka.
-
Spokój!-krzyknęły równocześnie Scarlet i Nemu. Chłopcy
posłusznie zamilkli.
-
Przepraszam za niego.-Erza zrobiła zawstydzoną minę.- To Gray
Fullbuster. A ona to Lucy.- wskazała na blondynkę o czekoladowych
oczach, hojnie obdarzoną przez matkę naturę.
-
A o mnie to już wszyscy zapomnieli.- burknęła ostatnia z
towarzystwa. Wysoka szatynka z hipnotycznymi fioletowymi oczyma.-
Cana jestem.- przedstawiła się, wyciągając z paczki Nemu ostatnie
pocky. Różowowłosa spojrzała smutno na nowo-poznaną, zajadającą
się pałeczką. To jej, no!
Nagle
zmarszczyła brwi, wyczuwając jakiś dziwny ślad. Bardzo słaby,
ale wciąż wrogi odcisk myśli. Uniosła głowę i rozejrzała się.
-
Co jest, mała?- Gajeel i Natsu wbili w nią spojrzenia.
-
Nie, nic. Wydawało mi się. Za moment wrócę.- wzruszyła ramionami
i wstała.
Otrzepała
spodnie i niespokojnie ruszyła w kierunku nieznanego śladu. Stając
w głównej bramie, zauważyła po drugiej stronie ulicy, czarnego
vana. Przez przyciemniane szyby, nie potrafiła dostrzec kto jest w
środku.
-
Sonda.- szepnęła, a jej głowę wypełniły strzępki myśli. Ich
myśli.
Gwałtownie
obróciła się i ruszyła biegiem w kierunku reszty grupy.
Wiedziała, że już wiedzą kim jest. Potykając się o własne
nogi, rozpędziła się jeszcze bardziej i dopadła do reszty. Gajeel
i Natsu spojrzeli na nią i przenieśli wzrok na ludzi w czerni,
zbliżających się w niebezpiecznym tempie.
-
Sting, Reyos.- Redfox pchnął przyjaciółkę w kierunku
wspomnianych.- Zabierzcie ją w bezpieczne miejsce. Zawiadomcie też
starszych.
-
O co chodzi?- Erza patrzyła na wszystkich nieufnie.
-
Nic ważnego. Wracajcie do szkoły.- Natsu uśmiechnął się
sztucznie.- Nemu.
Różowowłosa
zamknęła oczy i skupiła się na umysłach nowych znajomych. Cztery
pary oczu zmętniały, a oni ruszyli sztywno do budynku. Zresztą,
dziedziniec był już prawie pusty. Poczuła na ramionach dłonie
przyjaciół i, zaciskając usta, chwyciła rękę Wendy. Dziewczynka
próbowała dodać starszej koleżance otuchy, uśmiechając się.
Oni zbliżali się coraz bardziej. W ostatniej chwili Sting i Rouge
odwrócili się i, wraz z dziewczynami, popędzili przed siebie.
Niebo
zaszło chmurami.
Biegła na końcu, co jakiś czas oglądając się za siebie. Natsu i
Gajeel całkiem nieźle radzili sobie w roli zapory. Ale mimo to źle
się czuła, zostawiając ich samych. Poczuła uścisk na dłoni i
szarpnięcie. Sting zmusił ją do przyśpieszenia, a w jej oczach
zebrały się łzy bezradności.
Pierwsze
krople spadły na ziemie.
Niepotrzebna
było dużo czasu, by ulewa rozpętała się na dobre. Rouge zacisnął
usta, analizując sytuacje. Motory nie nadawały się w taką pogodę.
Nawet nie próbował nakłaniać Nemu do zmiany aury. Wiedział, że
obecne warunki meteorologiczne są adekwatne do jej nastroju. Sam nie
czuł się najlepiej, zostawiając tamtą dwójkę samą, ale
dziewczyny nie powinny zostać bez ochrony. Zwłaszcza, że to o
jedną z nich Im chodziło.
Nagle
za nimi rozległ się strzał, a Dragneel wrzasnęła z bólu i
upadła na beton, ścierając sobie dłonie. Eucliffe wziął ją na
plecy i ruszył do przodu. Rouge pchnął lekko Wendy, a sam
zatrzymał się.
-
Biegnijcie dalej. Ja zatrzymam tych.- oznajmił.
-
Nie ma mowy. Mają broń.- Nemu, pomimo rany postrzałowej,
zeskoczyła z pleców blondyna i stanęła obok Reyosa. Jej
ciemnozielone oczy błyszczały determinacją i czymś jeszcze.
Niezwykłą mocą Istoty.
Rozłożyła ramiona i skupiła się na otaczającej ją energii.
Pierwsza
błyskawica przecięła niebo.
Zaraz
potem pojawiły się kolejne. Wiatr przybrał na sile, a ziemie
zaczęła lekko drżeć. Zacisnęła powieki, a piorun uderzył tuż
przed nią i pomknął po mokrym asfalcie wprost na napastnika.
Skupiła się wyczuwając umysły atakujących.
-
Wymazanie.- mentalna fala pomknęła ku nim, wymazując wybrane przez
nią wspomnienia. A oni stanęli, zagubieni w deszczu, rozglądając
się.
Zanim
ktokolwiek domyślił się, co jej chodzi po głowie, odbiła się od
mokrego asfaltu, biegnąc jak szalona w kierunku szkoły. Wpadła na
dziedziniec, a spojrzenie zielonych oczu zatrzymało się na dwóch
chłopakach. Z rozpędu uderzyła o plecy Natsu i objęła smukłymi
ramionami na wysokości serca. Brat poklepał ją tylko po dłoniach
i wysunął się z uścisku.
-
Nigdy więcej nie będę uciekać.- oznajmiła, a jej oczy zabłysły
stanowczo. Chłopcy i Wendy spojrzeli na nią zaskoczeni.- Następnym
razem też będę walczyć.- przyrzekła i, omijając ich, ruszyła
do szkoły.
Późnym
popołudniem wracali do domu, pogrążeni w ożywionej dyskusji o
dzisiejszym zajściu. Tylko Nemu wlekła się z tyłu z posępną
miną, wtrącając co jakiś czas krótkie zdania. Jej pesymistyczny
nastrój nie uszedł uwadze Wendy. Deszcz nadal siąpił z nieba,
sprawiając że ubranie ciążyło i lepiło się do skóry. To
jednak nie zepsuło humoru pewnemu blondynowi.
-
Zorganizujmy jakieś wspólne wyjście!- zaproponował Sting,
obejmując Nemu ramieniem i przyciągając do swojego boku. Warknęła
coś wrogo pod nosem, bo, przez jego chore wygłupy, zgubiła rytm
kroków i omal nie wywaliła się na środku chodnika.
-
W sumie dobry pomysł.- Gajeel zatrzymał się i spojrzał w górę.-
Trzeba im w końcu pokazać miasto.
-
Oni idą obok ciebie i wszystko słyszą!- fuknął na niego Natsu.
Do
bójki jednak nie doszło. Tuż obok przemknęło czarne, sportowe
auto, ochlapując ich wodą z kałuży. Chłopcy zaczęli wygrażać
kierowcy, a Wendy próbowała ich uspokoić. Nemu wbiła wzrok w
odjeżdżający samochód.
-
Mercedes CL 63AMG. 550 koni. Dwudrzwiowy. Fajne autko.- oznajmiła
rozmarzonym głosem.
-
Tylko cholernie drogie.- sprowadził ją na ziemie Rouge.- Z twoim
kieszonkowym cię nie stać.
-
Morda w kubeł.- warknęła, pokazując mu język.- Nawet marzyć nie
dają.
-
O mnie nie musisz marzyć, Nemuś.- Sting ponownie ją do siebie
przytulił.
-
Jeszcze słowo, a stracisz wszystkie zęby.- ostrzegł go Gajeel.-
Odpieprz się od krasnala.
-
Te, dryblas! Nie pozwalaj sobie.- naskoczyła na niego różowowłosa.-
A tobie, Sting, dobrze radze, zejdź na ziemie.
Nagle Wendy roześmiała się dźwięcznie, a pozostali poszli w jej
ślady. Takie potyczki słowne były u nich na porządku dziennym.
Atak wesołości trwał nieprzerwanie przez kilka dobrych minut, aż
w końcu zapanował spokój. Różowowłosa otarła łzę, czającą
się w kącikach oczu i wyrównała oddech.
-
Chodźmy może coś zjeść.- mruknęła wesoło, a Natsu jej
przytaknął.
Gajeel
i Sting wymienili spojrzenia, a piętnaście minut później całym
zespołem siedzieli w niedużej kawiarence 8Island. Chłopcy wpychali
w siebie danie za daniem, Wendy delektowała się zieloną herbatą
i rozmawiała z Rougem, a Nemu grzebała widelcem w talerzu,
pogrążona w myślach. Oparła głowę na łokciu i wbiła wzrok
okno.
Nagle zauważyła, przemykającą między ludźmi znajomą sylwetkę.
Wiedziona impulsem poderwała się na nogi i biegiem wypadła na
ulice. Potykając się o nierówności chodnika, biegła za znikającą
sylwetką. Czuła się przy tym jakby historia zatoczyła koło.
Biegła
ulicami Londynu, potrącając bogato ubranych mieszczan. Daleko przed
nią majaczyła sylwetka wysokiej, smukłej kobiety. Czerwcowe słońce
mocno grzało jej kark, a pot spływał stróżkami po plecach.
Przyśpieszyła, kiedy postać zniknęła za zakrętem. Wpadła w
zaułek i zatrzymała się tuż przed ceglaną ścianą. Rozejrzała
się i zobaczyła ją na dachu. Wybiła się i skacząc po ścianach
dostała się na sąsiedni budynek.
-
Mamo!!!- głos Nemu zabrzmiał dziwnie piskliwie.
Hana
uniosła głowę, spoglądając dużymi, fioletowymi oczami na córkę.
Długie, różowe włosy spływał kaskadą do kostek, a prosta biała
sukienka powiewała przy każdym ruchu. Bose stopy pokrywał brud
wielkomiejskich ulic. Policzki miała poznaczone śladami łez. Nagle
przechyliła głowę, uśmiechając się psychopatycznie. Jej oczy
zabłysły, a sylwetka rozmazała się. Nemu zamrugała, ale, kiedy
uniosła powieki, matki już tam nie było. O sunęła się na
kolana, tępo wpatrując się przed siebie.
Odeszła...
Zostawiła ich...
Zakryła
twarz dłońmi i zaszlochała żałośnie. Jak mogło do tego dojść?!
Od tygodni podejrzewała, że coś się dzieje. Hana unikała
przebywania z rodziną, była dziwnie oschła i wyrzuciła męża z
ich wspólnej sypialni. Przestała nosić swoje piękne, bogato
zdobione, kolorowe suknie, na rzecz czarnych, prostych. Włosów
również nie spinała już w wymyślne fryzury. Nie raz, podczas
tej przemiany, uderzyła któreś ze swoich dzieci, czego nigdy
wcześniej nie robiła. A teraz po prostu uciekła...
Nemu
podniosła się na chwiejnych nogach i, potykając się o rąbek
pięknie zdobionej, czerwonej sukni, zeszła z dachu. Jak automat
trafiła do domu i, nie patrząc na ojca i brata, zatrzasnęła się
w swoim pokoju. W jej głowie tłukło się tylko jedno pytanie, na
które nie potrafiła znaleźć odpowiedzi: ,,Dlaczego, mamusiu?''
Tym
razem jednak nie miała zamiaru jej na to pozwolić. Opuściły już
miasto i teraz biegła na wzgórze, z którego można było
obserwować panoramę miasta. Na szycie, oparta o drzewo, stała Ona.
Zupełnie nic się nie zmieniła. Tym razem miała na sobie czarne
spodnie i lejącą się, grafitową bluzkę. Fioletowe oczy
błyszczały zimno, a usta zdobił psychopatyczny uśmiech.
Zatrzymała się kilka metrów od matki.
-
Witaj, córeczko.- Hana przechyliła głowę.
-
Nie masz prawa tak do mnie mówić.- warknęła Nemu, zaciskając
pięści.
-
Chodź ze mną, Nemu.- w głosie matki zabrzmiały rozkazujące
tony.- Potrzebujemy twojej mocy.
-
My?- dziewczyna cofnęła się ostrożnie.- Zresztą. Nigdzie z tobą
nie pójdę.- buntowniczo zacisnęła pięści.
-
Pójdziesz ze mną po dobroci czy muszę użyć siły?- kobieta
wyciągnęła przed siebie dłonie, a fala niewidzialnej energii
pchnęła Nemu na ziemie.
Różowowłosa
zacisnęła palce na trawie, a deszcz przybrał na sile. Pchnęła
ścianę wody w matkę. Hana odskoczyła na bezpieczną odległość
i machnęła ręką, a niewidzialny bicz smagnął plecy córki.
Koszula zaczęła nasiąkać krwią. Nemu podniosła się na kolana i
wystawiła przed siebie lewą rękę, prawą obejmując nadgarstek. Z
jej dłoni wystrzeliła błyskawica i uderzyła kobietę. Ta
krzyknęła przeciągle i rozpłynęła się w powietrzu, a młodsza
opadła twarzą w błoto. Nieuzupełnienie rezerwy po dzisiejszym
spotkaniu okazało się błędem. Nie miała nawet siły by podnieść
rękę. Ostatnim wysiłkiem przewróciła się na plecy, brudząc
błotem włosy. Nie minęła chwila, a zanurzyła się w ciemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz