środa, 22 czerwca 2016

Smoczy Strażnicy: Rozdział 10

Ohayo!
Dzisiaj mamy bardzo szczególną okazje, więc wstawiam kolejny rozdział opowiadania, które zapoczątkowało istnienie tego bloga.
Rozdział ze specjalnymi życzeniami zdrowia, szczęścia i spełnienia marzeń dla ZielonyTygrys, czyli tutejszego wspaniałego grafika. Sto lat!





Rozdział 10

Na miejsce dotarli dwa dni później. Haru i Vivierna, wyczerpani nieprzerwanym, wielogodzinnym lotem, ciężko opadli na trawę, miażdżąc ogonami kilka drzew. Podróżnicy, równie zmęczeni, zsuneli się z grzebietów.

-Ale zdrętwiałem!- jęknął Nezumi, przeciągając się i krzywiąc z powodu bólu w plecach.- To jak zejdziemy do podziemi?

Zatrzymali się u stóp potężnego łańcucha górskiego, gdzie według wiadomości Vivierny znajdował się kwiat. Niestety, skalne ściany były gładkie jak szkło i nic nie wskazywało na to, żę znalezienie dalszej drogi będzie takie proste. Risa z przeciągłym westchnieniem oparła palce na chłodnym kamieniu. Tyle podróży już za nimi, a teraz czekał ich kolejny etap, zapewne jeszcze trudniejszy. „I co teraz?” zapytała samą siebie w myślach.

- Risa! Uważaj!- wrzask Astry z powrotem ściągnął ją na ziemie.- Na górze!

Marszcząc brwi uniosła głowę i poczyła, jak krew odpływa jej z twarzy. Z górskich szytów leciały w jej stronę tysiące ton chropowatych głazów. Wszystko działo się w zwolnionym tępie. Słyszała ryk swojej smoczycy, przerażone krzyki przyjaciół i, pobrzmiewające w głowie słowa Nexusa: „Uważaj na siebie, mała”. Instynkt samozachowawch przejął kontrole nad ciałem, zanim rozum zdążył przeanalizować sytuacje. Rzuciła się do tyłu. Kamienie gruchneły o ziemię, wzbijając w powietrze chmurę pyłu i pichu.

Nezumi poczuł jak serce podchodzi mu do gardła, a kończyny nie chcą drgnąć. Pierwszy raz w życiu czul się na tyle przerażony, że nie panował nad własnym ciałem. Jego myśli zmieniały się w zawrotym tępie, ale wszystkie one sprowadzały się do jednego. A mianowicie: Co z Risą?. W końcu pokonał paraliż i kilkoma susami pokonał odległość dzielącą go od rumowiska.

- Risa! Żyjesz?!- wrzasnął, ile sił w płucach i zacisnął zęby, nie słysząc odpowiedzi.- Błagam nie.- jęknął rozpaczliwie.- Risa! Risa!

- Nezumi!- usłyszał w końcu spomiędzy kamienie. Kilka z nich upadło tak, że stworzyły pod sobą małą komorę, w której to skuliła się dziewczyna.- Wyciągnij mnie stąd!

Kiedy w końcu odało im się znaleźć sposób i wprowadzić go w życie, chłopak porwał przyjaciółkę w objęcia i, chowając twarz w jej włosach , pozwolił, aby dała upust emocją poprzez urywany szloch. Kilka minut zajęła je uspokojenie rozszalałego serca i myśli.

Nagle tuż obok nich na ziemie upadł z hukiem nieznajomy mężczyzna.

- To on spowodował lawine.- oznajmiła Astra, unosząc się kilka metrów nad ziemią z miną zawodowego zabójcy.- I powinnien za to zapłacić.

Po plecach Strażniczki i zmiennokształtnego przebiegły dreszcze, a mężczyzna zaczął się wycofywać. Daleko jednak nie zaszedł, natrafiając po drodze na smoczą łapę. Vivierna spojrzała na niego z nieskrywaną nichęcią i dmuchnęła mu prosto w twarz. Człowiek krzyknął,odtoczył się i, w akcie czystej głupoty, cisnął w ogromne, złote oko garscią piachu i małych kamyków. Smoczyca zawyła z bólu i z ściekłą zaciętością rozpoczęła próbe zadeptania szkodnika.

Sparaliżowany strachem leżał na plecach, wpatrując się w szybko zbliżającą się śmierć pod postacią smoczej łapy, kiedy nagle białowłosa dziewczyna stanęła przed nim i rozpostarła szeroko ręcę. Bestia zatrzymała się i zawarczała cicho, ale nastolatka jedynie pokręciła głową. Ponowny charkot i zprzeczenie.

- Więc przestań.- usłyszał i spojrzał na dziewczynę.- Jeśli nie chcesz mnie skrzywdzić, przestań. Vivierno, nie mamy na to czasu. Już sama podróż w tę stronę pochłonęła jego ogromną ilość, a czekają nas jeszcze przeprawa przez podziemia i powrót do legowiska. Dlatego błagam cię, przestań. Musimy znależć to lekarstwo bo inaczej Nexus…- w jej gardle pojawiła się ogromna gula, która nie pozwliła jej mówić dalej. Zacisnęła więcy tylko usta, przełykając łzy.

Vivierna uspokoiła się i czule polizała ogromnym jęzorem swoją młodą podopieczną. Risa miał całkowitą racje. Jeśli się nie pośpiszą, ten młodzieiec straci życie, a Kuro oszaleje z rozpaczy lub całkowicie odetnie się od wszystkich. Może i udawał twardego, ale ona i Haru zdawali sobie sprawę, jaka więź łączy strażnika i jego smoka.

Risa tymczasem uspokoiła się i obruciła zamaszyście do mężczyzny. Wyglądał na góra 40 kilka lat, miał krótkie rude wlosy i zielone oczy. Jego ubiór i zmęczona twarz wskazywały na wiejskie pochodzenie oraz lata pracy na roli.

- Znasz te okolice?- zapytała, przyklękając obok.

- Wychowałem się tu.- odparł krótko, siadając powoli i obserwując białowłosą. Zmarszczył brwi, zastanawiając się po co jej ta wiedza i dlaczego miałby jej pomóc.

- Potrzebujemy twojej pomocy.- zaczęła jakby czytając mu w myślach.- Ja i moi przyjacile musimy dostać się do podziemia, inaczej ktoś bardzo mi drogi umrze. Gdzieś tu jest jedyne lekarstwo i jedyna szansa.- patrzyła w jego oczy z jawna rozpaczą i błaganiem.- Błagam cię, pomóż nam.- pochyliła się, niemal dotykając czołem ziemi.

Stojący w pobliżu Nezumi odwrócił wzrok, nie mogąc patrzeć na stan przyjaciółki. Astra w ciszy przyglądała się sytuacji, czując jak szklą jej się oczy.

- Zrobię to.- mężczyzna sam nie wiedział, czemu zgodził się na to. Może zmusiła go rozpacz i cierpienie w tych ogromnych, fioletowych oczach.