Dzisiaj mamy bardzo szczególną okazje, więc wstawiam kolejny rozdział opowiadania, które zapoczątkowało istnienie tego bloga.
Rozdział ze specjalnymi życzeniami zdrowia, szczęścia i spełnienia marzeń dla ZielonyTygrys, czyli tutejszego wspaniałego grafika. Sto lat!
Rozdział
10
Na
miejsce dotarli dwa dni później. Haru i Vivierna,
wyczerpani nieprzerwanym, wielogodzinnym lotem, ciężko opadli na
trawę, miażdżąc ogonami kilka drzew. Podróżnicy, równie
zmęczeni, zsuneli się z grzebietów.
-Ale
zdrętwiałem!- jęknął Nezumi, przeciągając się i krzywiąc z
powodu bólu w plecach.- To jak zejdziemy do podziemi?
Zatrzymali
się u stóp potężnego łańcucha górskiego, gdzie według
wiadomości Vivierny
znajdował się kwiat. Niestety, skalne
ściany były gładkie jak szkło i nic nie wskazywało
na to, żę znalezienie dalszej drogi będzie takie proste. Risa z
przeciągłym westchnieniem oparła palce na chłodnym kamieniu. Tyle
podróży już za nimi, a teraz czekał ich kolejny etap, zapewne
jeszcze trudniejszy. „I co teraz?” zapytała samą siebie w
myślach.
- Risa! Uważaj!- wrzask
Astry z powrotem ściągnął ją na ziemie.- Na górze!
Marszcząc brwi uniosła
głowę i poczyła, jak krew odpływa jej z twarzy. Z górskich
szytów leciały w jej stronę tysiące ton chropowatych głazów.
Wszystko działo się w zwolnionym tępie. Słyszała ryk swojej
smoczycy, przerażone krzyki przyjaciół i, pobrzmiewające w głowie
słowa Nexusa: „Uważaj na siebie, mała”. Instynkt
samozachowawch przejął kontrole nad ciałem, zanim rozum zdążył
przeanalizować sytuacje. Rzuciła się do tyłu. Kamienie gruchneły
o ziemię, wzbijając w powietrze chmurę pyłu i pichu.
Nezumi
poczuł jak serce podchodzi mu do gardła, a kończyny nie chcą
drgnąć. Pierwszy raz w życiu czul się na tyle przerażony, że
nie panował nad własnym ciałem. Jego myśli zmieniały się w
zawrotym tępie, ale wszystkie one sprowadzały się do jednego. A
mianowicie: Co z Risą?. W końcu pokonał paraliż i kilkoma susami
pokonał odległość dzielącą go od rumowiska.
-
Risa! Żyjesz?!- wrzasnął, ile sił w
płucach i zacisnął zęby, nie słysząc odpowiedzi.- Błagam nie.-
jęknął rozpaczliwie.- Risa! Risa!
- Nezumi!- usłyszał w
końcu spomiędzy kamienie. Kilka z nich upadło tak, że stworzyły
pod sobą małą komorę, w której to skuliła się dziewczyna.-
Wyciągnij mnie stąd!
Kiedy w końcu odało im
się znaleźć sposób i wprowadzić go w życie, chłopak porwał
przyjaciółkę w objęcia i, chowając twarz w jej włosach ,
pozwolił, aby dała upust emocją poprzez urywany szloch. Kilka
minut zajęła je uspokojenie rozszalałego serca i myśli.
Nagle tuż obok nich na
ziemie upadł z hukiem nieznajomy mężczyzna.
- To on spowodował lawine.-
oznajmiła Astra, unosząc się kilka metrów nad ziemią z miną
zawodowego zabójcy.- I powinnien za to zapłacić.
Po
plecach Strażniczki i zmiennokształtnego przebiegły dreszcze, a
mężczyzna zaczął się wycofywać. Daleko
jednak nie zaszedł, natrafiając po drodze na smoczą łapę.
Vivierna spojrzała na niego z nieskrywaną nichęcią i dmuchnęła
mu prosto w twarz. Człowiek krzyknął,odtoczył się i, w akcie
czystej głupoty, cisnął w ogromne, złote oko garscią piachu i
małych kamyków. Smoczyca zawyła z bólu i z ściekłą zaciętością
rozpoczęła próbe zadeptania szkodnika.
Sparaliżowany strachem
leżał na plecach, wpatrując się w szybko zbliżającą się
śmierć pod postacią smoczej łapy, kiedy nagle białowłosa
dziewczyna stanęła przed nim i rozpostarła szeroko ręcę. Bestia
zatrzymała się i zawarczała cicho, ale nastolatka jedynie
pokręciła głową. Ponowny charkot i zprzeczenie.
- Więc
przestań.- usłyszał i spojrzał na dziewczynę.- Jeśli nie chcesz
mnie skrzywdzić, przestań. Vivierno, nie mamy na to czasu. Już
sama podróż w tę stronę pochłonęła jego ogromną ilość, a
czekają nas jeszcze przeprawa przez podziemia i powrót do
legowiska. Dlatego błagam cię, przestań. Musimy znależć to
lekarstwo bo inaczej Nexus…- w jej gardle pojawiła się ogromna
gula, która nie pozwliła jej mówić dalej. Zacisnęła
więcy tylko usta, przełykając łzy.
Vivierna uspokoiła się i
czule polizała ogromnym jęzorem swoją młodą podopieczną. Risa
miał całkowitą racje. Jeśli się nie pośpiszą, ten młodzieiec
straci życie, a Kuro oszaleje z rozpaczy lub całkowicie odetnie się
od wszystkich. Może i udawał twardego, ale ona i Haru zdawali sobie
sprawę, jaka więź łączy strażnika i jego smoka.
Risa tymczasem uspokoiła
się i obruciła zamaszyście do mężczyzny. Wyglądał na góra 40
kilka lat, miał krótkie rude wlosy i zielone oczy. Jego ubiór i
zmęczona twarz wskazywały na wiejskie pochodzenie oraz lata pracy
na roli.
- Znasz te okolice?-
zapytała, przyklękając obok.
- Wychowałem się tu.-
odparł krótko, siadając powoli i obserwując białowłosą.
Zmarszczył brwi, zastanawiając się po co jej ta wiedza i dlaczego
miałby jej pomóc.
-
Potrzebujemy twojej pomocy.- zaczęła jakby czytając mu w myślach.-
Ja i moi przyjacile musimy dostać się do podziemia, inaczej ktoś
bardzo mi drogi umrze. Gdzieś tu jest jedyne lekarstwo i jedyna
szansa.- patrzyła w jego oczy z jawna rozpaczą i błaganiem.-
Błagam cię, pomóż nam.- pochyliła się, niemal dotykając czołem
ziemi.
Stojący
w pobliżu Nezumi odwrócił wzrok, nie mogąc patrzeć na stan
przyjaciółki. Astra w ciszy przyglądała się sytuacji, czując
jak szklą jej się oczy.
- Zrobię to.- mężczyzna
sam nie wiedział, czemu zgodził się na to. Może zmusiła go
rozpacz i cierpienie w tych ogromnych, fioletowych oczach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz