sobota, 30 stycznia 2016

Ao no Exorcist: Rozdział 3

Witam wszystkich! Jak wam leci nowy rok? Wszystko dobrze? Mam nadzieję, że tak. Zaczynają mi się teraz ferie, więc może wrzucę więcej niż jeden rozdział, ale nic nie obiecuję, bo mam sporo roboty.
Zielona, wiem, że mieli być Łowcy, ale musze rozdział jeszcze dopracować. Przepraszam!





Rozdział 3

Rei spojrzała niechętnie na trzymane w dłoni dokumenty, które niezwłocznie powinna dostarczyć do biura Mephisto. Mimo swojej marnej orientacji w terenie, dotarcie do gabinetu było dość proste. Problem zaczynał się w zgoła innym miejscu.

Otóż biuro było zupełnie puste, a dyrektor szwendał się zapewne nie wiadomo gdzie. Westchnęła sfrustrowana, sięgając wolną dłonią w kierunku, gdzie stał jej chowaniec. A przynajmniej powinien. Rozejrzała się, marszcząc brwi, ale ani Houkou, ani Akumy nie było nigdzie w zasięgu wzroku.

- Pięknie.- burknęła pod nosem.- I gdzie te kundle polazły?

Po krótkim namyśle ruszyła na poszukiwanie wszystkich zaginionych. Zgrabnymi ruchami omijała nauczycieli i uczniów, przeklinając nieco długą kurtkę od munduru i wysokie temperatury. W końcu, gdzieś w tłumie dostrzegła znajomy biały cylinder i zerwała się do biegu. Niemal wpadła na jednego z nauczycieli, ale wykonała wyćwiczony zwód, ratując się przed zderzeniem. Rozpęd i chwila nieuwagi zadziałały na jej niekorzyść. Uderzyła w kogoś, odbiła się i uderzyła o podłogę, boleśnie obijając sobie kość ogonową. Z mordem w czerwonych oczach spojrzała na przeszkodę… I natychmiast złagodniała.

Rin stał nad nią z lekkim uśmiechem i wyciągniętą ręką, a za nim kroczyły jej dwa chowańce, merdając ogonami i, co jakiś czas, powarkując na Kuro. Skorzystała z pomocy chłopaka i wstała, otrzepując mundur. Spojrzała ostro na psy, które, jakby niechętnie, przeszły za nią.

- Więc to twoje psiaki?- zapytał, przyglądając się zwierzętom.

- Można tak powiedzieć.- podrapała się po karku.- To Houkou i Akuma, moje chowańce.

- Czyli jesteś przywoływaczem.- stwierdził, jakby zawiedziony.

- Po części.- przyznała.- Mam tytuł Meistera jako Rycerz, Przywoływacz i Doktor.

- Serio?!- jego ciemnoniebieskie oczy błysnęły w podekscytowaniu.- Zmierzmy się kiedyś!

- Zły pomysł.- od razu przygasiła jego zapał, a na jej jasną twarzyczkę wpłynął złośliwy uśmieszek.- Nie chciałabym cię uszkodzić.

- Jesteś zbyt pewna siebie.- burknął oburzony, a ona roześmiała się dźwięcznie. Od razu polubił ten dźwięk.

- Rin, proszę cie.- opanowała śmiech.- Trenuję odkąd skończyłam pięć lat. Nie masz ze mną szans.

Wymruczał coś, co brzmiało jak „jeszcze zobaczymy”, a ona ponownie zaczęła się śmiać. Warknął coś na nią, ale potem sam do niej dołączył. Ten niecodzienny atak wesołości trwał przez dłuższą chwile. Przerwało go dopiero nagłe pojawienie się Mephisto, który bezceremonialnie chwycił Rei za ramie i zaczął prowadzić do swojego biura. Dziewczyna pomachała Rinowi na pożegnanie i zaczęła sztorcować dyrektora. Patrzył za nią, wspominając ostatnie wezwanie przywódcy.




Stanęli przed biurem Mephisto, a Rei otworzyła drzwi jednym, mocnym kopniakiem, bez poszanowania dla jakichkolwiek zasad kultury. Dyrektor siedział za biurkiem, pochłonięty czytaniem mangi i przegryzaniem pocky. Zdawał się nie zauważać dwójki uczniów, obserwujących go nachalnie.

- Oi, Mephisto!- dziewczyna straciła resztki cierpliwości i huknęła otwartą dłonią o blat, aż się echo poniosło.- Po co nas tu wezwałeś?

- Ohayo, Rei-chan. Kiedy przyszłaś?- Rin w porę złapał rówieśniczkę, powstrzymując od zabicia przełożonego.

- Przysięgam.- burknęła, siadając na jednym z foteli.- Pewnego pięknego dnia zatłukę cię. I nawet mój ojciec mnie nie powstrzyma.

- Dobrze, dobrze.- z lekceważeniem machnął ręką, a fioletowowłosa zmrużyła wrogo oczy.- Przyszedł list do ciebie.- podał jej kopertę. Rei tylko spojrzała na nadawcę i podarła go na kawałki.- Nie powinnaś tak traktować listów od ojca, Rei-chan.- dyrektor wzdrygnął się pod wpływem jej spojrzenia, które jasno mówiło „nie pouczaj mnie”.- A przechodząc do spraw ważniejszych.- tym razem podsunął Rinowi kartkę A4.

Chłopak przestudiował treść, a Rei przechyliła się nad oparciem, czytając mu przez ramię. Wiadomość była prośbą o przygotowanie wsparcia do Kioto. Nie podano żadnych szczegółów dotyczących sytuacji, a podpis był niedbały, niemal nieczytelny. Dopiero po dłuższej chwili odcyfrowali nazwisko. „Ketsuki Tobias”.

- Tobi jest w Kioto?!- wrzasnęła egzorcystka, poklaskując w dłonie.- I jeszcze prosi o pomoc. Dam mu ja popalić.

- Kiedy jedziemy?- zapytał Rin, spoglądając na podekscytowaną koleżankę.

- Dopiero kiedy przyjdzie prośba o wysłanie wsparcia.- ugasił ich zapał Pheles.- Puki co raporty są zbyt niedokładne, by coś stwierdzić. Twój brat powinien nad tym popracować, Rei-chan.- wrócił do swojego charakterystycznego, nieco ekscentrycznego podejścia.




Od listu minął ponad tydzień, ale sytuacja się nie zmieniała i, mimo że Rei grała niewzruszoną, martwiła się o brata. Zwykle żadne z nich nie musiało wzywać wsparcia. Byli w końcu jednymi z najlepszych wojowników w Anielskim Legionie. Wyżej stał tylko Palladyn.

Pogrążona w myślach nie zwracała uwagi na Mephisto, który już od dobrych paru minut nie odrywał od niej wzroku. Intrygowało go, co też zaprząta umysł tej niecodziennej osóbki. Bo nie mógł powiedzieć, by Ketsuki należała do ludzi normalnych. Przekrzywił głowę i odkaszlnął, próbując zwrócić na siebie jej uwagę. Cisza i brak reakcji. Spróbował znowu, a potem jeszcze raz i jeszcze. Za dziesiątym czy dwunastym podejściem dziewczyna uniosła głowę.

- Jesteś chory, czy planujesz zrobić mi przysługę i zejść z tego świata?- zapytała już nieco zirytowana, gromiąc go wzrokiem.

- Cóż za brak poszanowania dla przełożonych!- złapał się za serce i odchylił na krześle.- Jestem głęboko zraniony twoim zimnym podejściem, Rei-chan!- w odpowiedzi otrzymał tylko głośne prychnięcie i parę ledwie słyszalnych, ale z pewnością negatywnych epitetów.- Język,młoda damo!- pouczył ją żartobliwie poważnym tonem, ale ostre spojrzenie czerwonych oczu usadziło go w miejscu.

- Masz już odpowiedź?- pochyliła się nad biurkiem, szukając dokumentu.- Jeśli tak, to daj mi je i pozwól dostarczyć do Watykanu.

- Nie kłopocz się, Rei-chan.- zabrał z biurka plik kartek i wrzucił niedbale do białej aktówki w różowe kropki.- Sam dostarczę je twojemu ojcu. I przy okazji przekaże mu twoje gorące pozdrowienia.

- Spróbuj, a zgnijesz w piekle.- ostrzegła, muskając palcami bransoletkę.

- Według niektórych już jestem w piekle.- odpowiedział beztrosko. Po chwili ciszy podniósł się, obszedł biurko, postawił na nogi dziewczynę i zaczął popychać ją do wyjścia.- Idźże już, Rei-chan! Dzieci powinny spać po południu!- zatrzasnął drzwi i oparł się o nie.

- Zgiń w męczarniach!- wrzasnęła jeszcze na pożegnanie i ruszyła swojego akademika, odesławszy po drodze swoje chowańce.

Dopiero wtedy poczuła, jak bardzo jest zmęczona. Wbrew pozorom, utrzymanie dwóch potężnych demonów w Assiah nie było wcale prostym zadaniem. Zataczając się przemierzała korytarzem, starając się nie zemdleć.

Czarne mroczki tańczyły jej przed oczami, utrudniając dostrzeżenie czegokolwiek, a zawroty głowy nasilały z każdą chwilą. W końcu potknęła się o coś, nie wiedziała o co, i poleciał twarzą w podłogę. Przed upadkiem uratowały ją czyjeś ciepłe ręce, pomagając zachować pion.

- Oi, Rei!- głos Rina docierał do niej, jak przez mgłę.- Wszystko gra?

- Tak, pewnie.- potwierdziła słabo, mrugając gwałtownie.- Nic mi nie jest.

- Polemizowałbym.- wtrącił się Yukio, stojący u boku brata.- Jesteś blada, jak śmierć.

- To nic.- upierała się.- Po prostu za długo trzymałam Houkou i Akumę w naszym świecie.- usprawiedliwiła się. Naraz zdała sobie sprawę, że Rin nadal ją podtrzymuje.- Puszczaj mnie, Rin.- spróbowała się cofnąć, ale, kiedy tylko chłopak ją puścił, ponownie runęła na spotkanie z twardą posadzką.

- Widać, że nic ci nie jest.- sarknął starszy z bliźniaków, po raz drugi ją łapiąc.- Zaniosę cię do pokoju.- oznajmił, chwytając ją pod kolanami.

- Co?- zapytała nieprzytomnie i pisnęła, kiedy jej stopy oderwały się od ziemi.- Odstaw mnie, kretynie!

- Nie marudź.- uciął jej protesty, podrzucając ją lekko i zmuszając tym samym, by objęła go za szyję.- Ledwo trzymasz się na nogach.- ruszył przed siebie, a Yukio z nikłym uśmiechem ruszył za nimi, by upilnować Rina. Z tego, co słyszał o Rei, w połączeniu z jego bratem tworzyli mieszankę wybuchową.


KOMENTUJCIE!