Rozdział
4
Czarny
jeep powoli piął się wąską, krętą drogą w górę zbocza, a
siedząca na tylnym siedzeniu Rei zacisnęła zęby i, nieco
panicznie, sprawdziła, czy pas na pewno da się odpiąć. Kiedy auto
podskoczyło na kolejnym wyboju, chwyciła się uchwytu i zacisnęła
palce tak mocno, że knykcie jej pobielały, a plastik zatrzeszczał
w proteście.
-
Co z tobą?- zapytał, siedzący po drugiej stronie, Rin.
-
Nic.- wycharczała przez zaciśnięte zęby, zamykając powieki i
oddychając głęboko przez nos.
-
Rei panicznie boli się jazdy samochodami nawet po mieście.-
wyjaśnił kierowca. Młody brązowowłosy egzorcysta, który
przedstawił się jako Sakuya, kiedy odbierał ich z dworca.-
Przynajmniej tak mówił kapitan.
-
Jesteś z oddziału Tobiasa?- Młoda egzorcystka włączyła się do
rozmowy, nie zmieniając jednak pozycji.- I co to w ogóle za zmiana
lokalizacji? Nie podoba mi się to ani trochę.- oznajmiła
zrzędliwie, a Rin ledwie zdławił uśmiech. Odkąd rozpoczęli
podróż Rei upodobniła się do jakiejś wyjątkowo niezadowolonej z
życia staruszki.
-
Nic na to nie poradzę. Kapitan wolał informować dowództwo przez
Kioto.- Kierowca spojrzał na nich w lusterku.- Swoją drogą
sądziłem, że wyślą kogoś więcej niż dwójkę nastolatków.
-
Mój oddział też jest w drodze.- oznajmiła dziewczyna i pisnęła
głośno kiedy autem szarpnęło.- Jeśli się nie mylę dotrą
dzisiaj, najpóźniej jutro. Ewentualnie ktoś zapłaci głową.-
oznajmiła spokojnie, odzyskując rezon, chociaż w obecnych
warunkach nie było to dla niej łatwe.
-
Jesteś okropna, wiesz?- jej towarzysz uśmiechnął się wesoło, a
ona zmiażdżyła go ostrym spojrzeniem czerwonych oczu.- I masz
niepokojące oczy.
-
Odwal się od moich oczu!- wrzasnęła oburzona, chwile później
kuląc się, kiedy samochód zahamował nagle.
-
Jesteśmy.- Sakuya przerwał tę wymianę zdań, a fioletowowłosa
wystrzeliła jak z procy i zatrzymała się dopiero dobre dziesięć
metrów od maszyny.- Ta to ma tempo.
Rei
nawet nie spojrzała na samochód, pochylona, z rękoma opartymi o
kolana i wielkimi haustami pochłaniając czyste górskie powietrze.
-
Nigdy więcej.- wydyszała, a słysząc znajomy śmiech poderwała
głowę. Nawet nie zauważyła kiedy podeszły do niej trzy osoby w
mundurach.- Już tu jesteście?
-
Dobry, kapitanku.- jako pierwszy przywitał się chłopak, z długimi
do pasa włosami farbowanymi na platynowy blond, upiętymi w luźnego
kucyka na karku. W jego brązowych, jak karmel oczach czaiły się
wesołe iskierki, a usta wykrzywione miał w sarkastycznym uśmieszku.
-
Ayato, szacunku trochę.- obsztorcowała go kobieta z ciemno-brązową
czupryną i chłodnymi zielonymi oczyma. Przy pasie nosiła długą
katanę.- Proszę wybaczyć spóźnienie, pani kapitan.
-
Tylko, że tym razem to my byliśmy wcześniej, Mara.- zauważył
wyraźnie najstarszy, ogolony na łyso, mężczyzna z blizną,
biegnąca tuż pod spokojnymi szarymi oczami.- Miło cię widzieć,
Kapitanie.
-
Was tez bardzo dobrze znowu zobaczyć, Hideki.- uśmiechnęła się i
wyprostowała plecy, ściskając dłoń każdemu ze swoich
podwładnych- Muszę wam kogoś przedstawić.- rozejrzała się, po
chwili marszcząc brwi.- Rin!- wrzasnęła na tyle głośno, że
stojący najbliżej wzdrygnęli się, a Ayato przyzwyczajony, że to
on zazwyczaj pada ofiarą wrzasków swojej kapitan odskoczył w tył.
-
Jestem. Rany Rei, niezłe masz płuca.- stwierdził z uznaniem
chłopak podchodząc do towarzystwa.- Okumura Rin.- przedstawił się.
-
To moi porucznicy. Zajmują się oddziałem pod moją nieobecność.-
wyjaśniła dziewczyna, zakładając ręce na piersiach.-
Przedstawcie się.
-
Takamura Ayato. Miło cię poznać, młody.- blondyn doskoczył do
Okumury i objął ramieniem, szczerząc zęby w uśmiechu tak
szerokim, że jego twarzy groziło rozszczepienie.- Coś czuję, że
się dogadamy.
-
Ty się ze wszystkimi dogadujesz, kretynie.- wtrąciła brunetka,
mrużąc oczy.- A teraz zostaw tego biednego chłopaka. Anatsu Mara.-
ukłoniła się formalnie, oceniając go swoim niezmiennym
spojrzeniem.
-
Oboje dajcie mu żyć.- Hideki odgonił towarzyszy i sam zamknął
dłoń młodzieńca w mocnym uścisku.- Kawaki Hideki. Przepraszam za
nich. Mam nadzieje, że nasza urocza kapitan pokazała się z dobrej
strony.- uśmiechnął się ciepło, a pozostała dwójka nagle
rozejrzał się szybko.
-
Swoją drogą to gdzie ona poszła?- zainteresował się Ayato,
wlepiając pytający wzrok w Marę.
-
Zapewne udała się do kapitana Tobiasa. W końcu to on nas tu
wezwał.- zauważyła kobieta.- Chodźmy może do środka.
-
Dobry pomysł.- zgodził się Hideki.- Może uda nam się uprosić
kucharki o coś do jedzenia dla oddziału.
-
Zawsze ja mogę coś ugotować.- wtrącił się Rin, a cała trójka
wlepiła w niego zaskoczony wzrok.
-
Potrafisz gotować?- upewnił się łysy, a kiedy ten potwierdził
roześmiał się szczerze.- Rei musi być nieziemsko zazdrosna.
-
A ona nie potrafi?- zaciekawił się brunet, po chwili znów
znajdując się w uścisku ramienia Takamury.
-
Nasz kapitanek…- zaczął konspiracyjnym szeptem.- W kuchni staje
się jedną z najgorszych katastrof znanych ludzkości. Poważnie. Ta
kobieta nawet kanapki spartaczy.- zaraz wyprostował się i rozejrzał
czujnie, a potem odetchnął z wyraźną ulgą.- A tak poza tym to ma
bardzo bolesne ciosy.
-
I co sądzisz?- zapytał mężczyzna z czerwonymi oczami i brązowymi
włosami, wygodniej rozpierając się na fotelu.
Siedząca
po drugiej stronie biurka, Rei zmarszczyła brwi pochylając się nad
dokumentami i jeszcze raz uważnie przestudiowała dokumenty.
Wszystko wskazywało na ghule oprócz jednego drobnego szczegółu.
Trucizny, którą wtłaczały w ciało ofiary przy najdrobniejszym
cięciu.
-
Nie rozumiem.- jęknęła, nawet nie podnosząc wzroku na brata.- Z
tego co mi opowiadasz wychodzi na to, że to powinny być ghule.
Śmierdzą jak ghule, wyglądają jak ghule, brzmią jak ghule.
-
Ale to nie ghule.- westchnął Tobias.- Ta cholerna trucizna
rozłożyła mi już dwie trzecie oddziału. Medycy robią co mogą,
szukając odtrutki.
-
Poproszę Ayato, żeby też na to zerknął.- obiecała.- Nieważne
jak się zachowuje, to wciąż jeden z najlepszych Doktorów w
Zakonie i potrafi być poważny.
-
Dzięki, młoda.- chwycił dłoń siostry i uścisnął lekko.- Ja
mam już powoli dosyć. Potrzebuję kawy.
-
Na moje oko to potrzebujesz snu.- oceniła przyglądając się jego
podkrążonym oczom i poszarzałej cerze.- Idź się zdrzemnij, ja
zajmę się resz…- przerwał jej odgłos gwałtownie otwieranych
drzwi. Do pokoju wpadł jakiś młody chłopak.
-
Kapitanie! Atakują od wschodu!- wrzasnął na jednym wdechu.
-
Cholera!- przeklęło równocześnie rodzeństwo, zrywając się na
równe nogi i ruszając do drzwi.
-
Poinformuj zdolnych do walki, żeby stawili się na dziedzińcu.-
poinstruował go Tobias.- Nici z mojego odpoczynku.- dodał już do
siostry, kiedy młody oddalił się wzdłuż korytarza.
-
Niekoniecznie.- zaprotestowała, zamaszyście otwierając drzwi.
Rzeczywiście, do świątyni zbliżała się spora grupa demonów, z
wyglądu uderzająco podobnych do ghuli.- Odpoczniesz, jak odeślemy
tę bandę do Gehenny.- przegryzła kciuk i ochlapała krwią
ziemie.- Oto wiążący nas pakt krwi! Winnyście odpowiedzieć na me
wezwanie! Przybywajcie z piekielnych otchłani strażnicze ogary!
Przekroczcie bramę, Houkou, Akuma!- z kłębów dymu wyłoniły się
dwa potężne psy zajmując swoje miejsca po obu stronach dziewczyny
i obnażając potężne zębiska.- Zmiana! Zbroja Czarnych Skrzydeł.
Całą
sylwetkę Rei okryło światło, a kiedy znikło miała na sobie
czarny pancerz z parą ogromnych nietoperzowych skrzydeł. Włosy
zostały związane w ciasny koński ogon z tyłu głowy. Oblizała
usta, wyciągając do przodu prawą dłoń, a jej palce zacisnęły
się na, pojawiającym się znikąd, potężnym mieczu, którego
ostrze po bokach miało masę przypominających kolce wypustek.
Uśmiechnęła się i zakręciła ostrzem młyńca, sprawdzając
wyważenie. Co było zresztą zupełnie nie potrzebne. Każde ostrze,
które posiadała było idealnie dla niej wyważone.
-
Kapitanie!- usłyszała z tyłu i dojrzała szybko zbliżających się
poruczników i młodego Exrive. Rin i Mara obnażyli katany, Hideki
odbezpieczył pistolety, a Ayato przyzwał swoich sługusów.- Gotowi
do działania.- zameldował przywoływacz, a dziewczyna skinęła mu
tylko głową.
-
Przygotować się do obrony.- rozkazała.- W środku są ranni,
których mamy chronić. I nie dajcie się zadrasnąć. Wydzielają
jakąś dziwną truciznę, na którą nie mają odtrutki. Ayato, chcę
potem z tobą porozmawiać..- zakończyła i obruciła się do
przeciwników. Znajdowali się już dostatecznie blisko.- Zaczynamy!-
krzyknęła i zanim ktokolwiek zareagował pomknęła do przodu. Mara
i Hideki westchnęli tylko ciężko, powtarzając to kiedy za nią
ruszył Rin. Ayato w tym czasie rozlokował oddział i z szerokim
uśmiechem dołączył do nich, meldując, że wszystko już gotowe.
Już z daleka mogli dostrzec jak ich kapitan tworzy wyrwę w
oddziałach nieprzyjaciela.
Rei
okręciła się uderzając demona w kark płazem miecza i szybkim
cięciem pozbywając się kilku kolejnych. Gdzieś na granicy pola
widzenia zamajaczyły jej niebieskie płomienie, ale zaraz dwa
kolejne stwory ściągnęły jej uwagę. Zastosowała szybki wypad i
płaskim, szerokim cięciem pozbyła się trzech. Zatrzymała się na
moment przerzucając miecz do drugiej ręki. Ledwie zdołała
przyzwać kolejny, musiała zastosować znany blok, kiedy szpony
bestii, opadły na nią z góry. Spróbowała odsunąć go
kopniakiem, ale chwycił ją za nogę i rzucił na ziemię. Miecze
wypadły jej z dłoni i, kiedy demon szykował się do potężnego
ciosu, odrzuciła go od siebie wielką maczugą nabijaną kolcami.
Poderwała się i zręcznie zakręciła się z kilkudziesięciu
kilogramową bronią. Talent i lekkość z jaką posługiwała się
nią, ukazywały, że wie co robi i nie pierwszy raz trzyma ją w
dłoni. Uśmiechnęła się szeroko, mrużąc oczy, które wręcz
lśniły jakimś niebezpiecznym blaskiem.
Koniec
końców udało się pozbyć wrogów, a Rei i Rin oboje nieco
zziajani wrócili do świątyni. Mara starannie czyściła ostrze, a
Ayato krążył między rannymi. Kiedy ujrzał Rei doskoczył do niej
i przyjrzał się uważniej. Nastolatka była blada, a po twarzy
spływał jej pot. Utykała lekko na prawa nogę i kiedy ją obejrzał
odkrył drobne rozcięcie, od którego odchodziły zielone żyły,
pnąc się coraz dalej i dalej. Przeklął szpetnie, wyciągnął
bandaż i owinął ranę.
-
Zanieś ją do sali z rannymi.- poinstruował Rina.- Zaraz do was
dołączę.
Rei
spróbowała zaprotestować, ale przez jej ciało popłynęła fala
potwornego bólu. Zachwiała się i gdyby nie Okumura upadła by na
ziemię. Ledwie widząc przez łzy, zacisnęła zęby i dłonie
wbijając paznokcie, aż do krwi. Zanim chłopak dotarł z nią do
sali chorych zbawcza ciemność otoczyła ją, odgradzając od bólu.
Draco Malfoy & Ginny Weasley
OdpowiedzUsuń"Nie mówię w tym samym języku, co ty."
Zapraszam na nowy rozdział :)
www.tensamjezyk.blogspot.com
Draco Malfoy & Ginny Weasley
OdpowiedzUsuń"Nie mówię w tym samym języku, co ty."
Zapraszam na nowy rozdział :)
www.tensamjezyk.blogspot.com