Shija: Wiecie ile ją męczyłam, żeby to w końcu napisała.
To jest pierwszy rozdział opowiadania, które chciałabym wydać jako książkę.
Shija: Znowu nadajesz bez sensu. Musimy posprzątać w pokoju.
Musimy?
Shija: No... Ty będziesz sprzątać, a ja nadzorować cię siedząc na kanapie.
Leniwiec.
Shija: Mówiłaś coś?* wyciąga kosę*
Nic a nic. Dobra my spadamy. Czytajcie.
Głośny pisk wyrwał mnie ze snu i zwalił z łóżka.
-AŁA! Kto, do diaska, położył tu te książki?!- spytałam,
rozcierając obolałe plecy.
- Sama je tam położyłaś. Już nie pamiętasz?- rozległo się od
strony staromodnego lustra, należącego do mojej prapraprababci.
- Zamilcz!- krzyknęłam podchodząc do zwierciadła.- Dziś jest
sobota, więc mogłam jeszcze pospać.- dodałam.
- Nie zamierzasz trenować?- to pytanie zadał Ren, który
siedzi w tym lusterku już nie wiem ile czasu. Był uczniem poprzedniej właścicielki
jego więzienia. Mimo lat tam spędzonych wciąż był w wieku 17 lat. Nie mam pojęcia,
jakim cudem.
Upss!
Znów odpłynęłam.
- Oczywiście, że zamierzam.- odparłam z entuzjazmem.- To, co
robimy, sensei?
- Umiesz już wyczuć w sobie magię i wprawić ją w ruch, więc
dziś telekineza. Wybierz jakiś przedmiot.- nakazał, a ja uśmiechnęłam się i
chwyciłam lustro, siadając na łóżku.- Zaraz, moment. Ame, ty Chyba nie
zamierzasz użyć tego lustra?- nie odpowiedziałam.- Ameno Katsu, odpowiedz!
- Tak, mam zamiar użyć lustra!- warknęłam.
- Przypominam, że jak zbijesz to szklane więzienie to już
stąd nie wyjdę.
- Pamiętam, pamiętam.-chciałam dodać, że nie jestem idiotką,
ale przeszkodziło mi burczenie. No tak. Nie jadłam jeszcze śniadania. Hmm… E
tam. Jedzenie ważniejsze niż Ren.
Podniosłam
się i cały czas trzymając zwierciadło ruszyłam do kuchni.
- Hej! Czekaj! Dokąd idziemy?!- krzyknął zaskoczony chłopak.
- Do kuchni. Pora na śniadanko.- wyjaśniłam, zbiegając po
schodach.
Rozejrzałam
się po salonie, a moją uwagę przykuła kartka leżąca na stoliku do kawy.
Podniosłam ją.
„Ameno!
Musiałem wyjechać na parę dni. Nie życzę
sobie, by pod moją nieobecność przychodzili do ciebie jacyś chłopcy. Jeśli
dowiem się, że złamałaś zakaz czeka cię sroga kara. Wracam za tydzień.
Do zobaczenia.
Tata.”
Westchnęłam. Opiekuńczy tatuś
się znalazł. Kiedy jest w domu, ciągle myśli o firmie, a jak wyjeżdża zostawia
zawsze taki sam list. Lepiej było, gdy mieszkałam z mamą w jej małym mieszkanku.
Jednak po śmierci babci, ojciec przypomniał sobie, że ma córkę i założył mamie
sprawę o prawa rodzicielskie, którą wygrał pokazując, że moja rodzicielka nie
ma warunków bym u nie mieszkała. Chociaż nie ma tego złego. Gdybym tu nie
trafiła, nie poznałabym Rena, czyli niemiałabym, kogo doprowadzać do szału. I co
najważniejsze nie wiedziałabym, że jestem wiedźmą.
Z rozmyślań wyrwał mnie mój żołądek
po raz kolejny domagając się posiłku. Pospiesznie skierowałam się do kuchni i
postawiłam lusterko na krańcu stołu.
- Co
planujesz ugotować?- zapytał mój towarzysz, kiedy szperałam w szafce w
poszukiwaniu patelni.
- Chyba
zrobię jajecznicę.- odparłam, wchodząc na krzesło i przeszukując górne szafki.-
Znalazłam!- krzyknęłam wesoło, jednak za bardzo się odchyliłam i spadłam
podłogę.- Ała!!
-
Niezdara.- skwitował Ren, ze złośliwym uśmieszkiem.
- A
zamknij się.- mruknęłam, wyciągając jajka z lodówki i kładąc je na blacie.
Jedno z nich stoczyło się, spadło na podłogę i, nadal całe, wtoczyło pod stół.-
Nosz do licha ciężkiego!- warknęłam i, po chwili namysłu sama zanurkowałam pod
mebel.
-
Dziewczyno, ty to masz szczęście po prostu. Nie zapomnij nalać oleju na
patelnie, bo puścisz nas z dymem.- usłyszałam z góry.
- Morda
w kubeł!- wrzasnęłam i podniosłam głowę, zapominając, że nadal jestem pod
stołem.- To twoja wina.- jęknęłam masując obolałą czaszkę.
- A
niby, z jakiej paki?
-
Wkurzasz mnie.- wydostałam się spod mebla i wyprostowałam.
Chwyciłam za rączkę jednej z
szuflad i pociągnęłam. Zero efektu. Znowu się zacięła. Szarpnęłam mocniej.
Szuflada odskoczyła, a ja wpadłam na stół.
Lusterko spadło na ziemie i
roztrzaskało w drobny mak. Usłyszałam jeszcze wrzask Rena: „ Ty przeklęta
idiotko!”. Spojrzałam załamana na odłamki szkła i wtedy stało się coś dziwnego.
Błysnęło światło, tak mocne, że
musiałam zasłonić oczy. Gdy w końcu przygasło przede mną, w pełnej okazałości
stał ten wnerwiający idiota. Nie zastanawiając się chwyciłam patelnie i z całej
siły uderzyłam go w głowę.
Mam nadzieję, że to co w właśnie przeczytałam będzie miało kontynuację publikowaną na tej stronie. Jestem zachwycona tąpowieścią i chcę więcej!
OdpowiedzUsuńAgata ;D
Możliwe. Pewności nie ma.
UsuńUkryta05
Oficjalnie cię powiadamiam, że jeżeli nie wstawisz kolejnego rozdziału, to będę cię dręczyć :) Tak więc miłego pisania :))))
OdpowiedzUsuń