- Zaraz nam zwieją!- warknął Siva, kiedy wylądowałam na krawędzi dachu.
- Wiem!- burknęłam, wznawiając pościg za kilkoma dziwacznymi stworzeniami.- Skakanie po oblodzonych dachach nie jest łatwe!
- Mniej narzekania, więcej biegania! Ruchy.- mruknęłam pod nosem kilka niezbyt pochlepnych określeń, przyśpiezając kroku.
Jaszczuropodobne stwory, które zrujnowały mój cudowny dzień wolny, nie zamierzały się poddać. Ba! Nawet jeszcze bardziej się rozpędziły. Ej! Nie dam zostawić się w tyle. Skoczyłam do przudu, lądując jednemu na plecach.
Niezdąrzyłam dobyć miecza, kiedy potwór zrzucił mnie z siebie i spróbował wbić pazury. Odtoczyłam się, wyciągając miecz. Spróbowałam cięcia zza głowy, ale miecz odbił się od twardych, zielonkawych łusek. Zatoczyłam się do tyłu i straciłam równowagę. Lód pod nogami utrudnił sytuacje i zaczęłam spadać. Szybko oceniłam sytuacje. Za wysoko, nie przeżyję upadku.
Nagle ktoś mnie pochwycił, dociskając do siebie. Nic nie widziałam, ale słyszałam łopot ogromnych skrzydeł. Kiedy tylko moje stopy dotknęły ziemi, wykorzystałam lata treningu i wymknęłam się napastnikowi. Okazał się nim wysoki, jasnowłosy chłopak, o oczach w kolorze ciemnej kawy. Jedynymi niepasującymi elementami były skrzydła, ogon i długie kły, odsłonięte w szerokim uśmiechu. Spròbowałam wystawić przeciw niemu miecz, ale Siva wrócił do ludzkiej formy. Stanął przede mną, jakby chciał mnie chronić.
- A to coś nowego.- mruknął nieznajomy, przyglądając się nam.
- Kim jesteś i czemu nam przeszkadzasz?- głos mojego partnera ociekał jadem i chłodem.
- Jestem Dante.- wystawił rękę, ale nawet nie drgneliśmy.- I gdyby nie ja, twojej małej koleżanki już by na świecie nie było.
W sumie ma racje. Przepchnęłam się przed przyjaciela i stanęłam naprzeciw niego. Wbite do głowy zasady kultury dały o sobie znać.
- Dzięki za pomoc.- uśmiechnęłam się.- Jestem Tora, a to mój partner Siva.
- Ciekawe im...- nie dokończył, bo tuż obok wylądowała dziewczyna o czarnych włosach, czerwonych oczach i kolorystycznie pasujących skrzydłach.- Już?
- Już. Słabeusze.- wyszczerzyła zęby w diabolicznym uśmiechu.- A ty znowu przyjaciół sobie znalazłeś.- burknęła, tłukąc go po głowie.
- Masz coś do mnie?- syknęłam, pochylając się do niej.
- Uważaj do kogo mówisz, kurduplu.- zaśmiała się zimno, a ja zacisnęłam pięści.
- Błagam. nie w Święta.- jękneli równocześnie Dante i Siva.
- Już wystarczy, że na codzień jesteś butna.- prychnął mój partner.
- To nie tylko Alex ma wieczny okres?- blądyn wydał się zaskoczony.
- Widać nie tylko. Tora też ma non stop PSM.- brunet odrzucił kilka kosmyków z odsłoniętego oka.
- A to co miało znaczyć?!
- Wiem!- burknęłam, wznawiając pościg za kilkoma dziwacznymi stworzeniami.- Skakanie po oblodzonych dachach nie jest łatwe!
- Mniej narzekania, więcej biegania! Ruchy.- mruknęłam pod nosem kilka niezbyt pochlepnych określeń, przyśpiezając kroku.
Jaszczuropodobne stwory, które zrujnowały mój cudowny dzień wolny, nie zamierzały się poddać. Ba! Nawet jeszcze bardziej się rozpędziły. Ej! Nie dam zostawić się w tyle. Skoczyłam do przudu, lądując jednemu na plecach.
Niezdąrzyłam dobyć miecza, kiedy potwór zrzucił mnie z siebie i spróbował wbić pazury. Odtoczyłam się, wyciągając miecz. Spróbowałam cięcia zza głowy, ale miecz odbił się od twardych, zielonkawych łusek. Zatoczyłam się do tyłu i straciłam równowagę. Lód pod nogami utrudnił sytuacje i zaczęłam spadać. Szybko oceniłam sytuacje. Za wysoko, nie przeżyję upadku.
Nagle ktoś mnie pochwycił, dociskając do siebie. Nic nie widziałam, ale słyszałam łopot ogromnych skrzydeł. Kiedy tylko moje stopy dotknęły ziemi, wykorzystałam lata treningu i wymknęłam się napastnikowi. Okazał się nim wysoki, jasnowłosy chłopak, o oczach w kolorze ciemnej kawy. Jedynymi niepasującymi elementami były skrzydła, ogon i długie kły, odsłonięte w szerokim uśmiechu. Spròbowałam wystawić przeciw niemu miecz, ale Siva wrócił do ludzkiej formy. Stanął przede mną, jakby chciał mnie chronić.
- A to coś nowego.- mruknął nieznajomy, przyglądając się nam.
- Kim jesteś i czemu nam przeszkadzasz?- głos mojego partnera ociekał jadem i chłodem.
- Jestem Dante.- wystawił rękę, ale nawet nie drgneliśmy.- I gdyby nie ja, twojej małej koleżanki już by na świecie nie było.
W sumie ma racje. Przepchnęłam się przed przyjaciela i stanęłam naprzeciw niego. Wbite do głowy zasady kultury dały o sobie znać.
- Dzięki za pomoc.- uśmiechnęłam się.- Jestem Tora, a to mój partner Siva.
- Ciekawe im...- nie dokończył, bo tuż obok wylądowała dziewczyna o czarnych włosach, czerwonych oczach i kolorystycznie pasujących skrzydłach.- Już?
- Już. Słabeusze.- wyszczerzyła zęby w diabolicznym uśmiechu.- A ty znowu przyjaciół sobie znalazłeś.- burknęła, tłukąc go po głowie.
- Masz coś do mnie?- syknęłam, pochylając się do niej.
- Uważaj do kogo mówisz, kurduplu.- zaśmiała się zimno, a ja zacisnęłam pięści.
- Błagam. nie w Święta.- jękneli równocześnie Dante i Siva.
- Już wystarczy, że na codzień jesteś butna.- prychnął mój partner.
- To nie tylko Alex ma wieczny okres?- blądyn wydał się zaskoczony.
- Widać nie tylko. Tora też ma non stop PSM.- brunet odrzucił kilka kosmyków z odsłoniętego oka.
- A to co miało znaczyć?!
-A to co miało znaczyć?!- wrzasnęły i równocześnie huknęły towarzyszy w te ich puste łby. Obaj zareagowali inaczej, Dante uśmiechnął się do przyjaciółki głupio, a Siva zmierzył Torę zabójczym wzrokiem.
Alex zaplotła ręce na piersiach i obruciła się do niego plecami, podchodząc do pomarańczowowłosej dziewczyny i wyciągnęła rękę.
- Jestem Alexis.- przedstawiła się.- Ten debil za mną już się chyba przedstawił.
- Taa.- westchnęła niższa.- Chyba jest bardziej męczący od Sivy.- dodała sciskając dłoń anielicy.
- Dlaczego w ogóle goniłaś te demony?- brunetka ruszyła w kierunku najbliższej ruchliwej ulicy, a druga dreptała u jej boku, ogrzewając zmarznięte dłonie.
- Zwinęły mi ciastka.- warknęła, wspominając tę okropną zniewagę.- A poza tym kręciły się po terenie Zakonu i mnie wkurzały.
- Chyba nie masz zbyt wiele cierpliwości.- zachichotała, wracając do ludzkiej postaci i poprawiając rękawiczki.
- Tak jak ty.- młodsza dźgnęła ją w biodro.- Kim tak właściwie jesteś?
- I tak nie uwierzysz.- stwierdziła Alex, machnowszy ręką.
- Widziałam już naprawdę dziwne rzeczy.- Tora uśmiechnęła się jak dziecko.
- Skoro chcesz.- anielica pochyliła się do niższej koleżanki.- Jestem aniołem. Strąconym z Niebios, co prawda, ale wciąż aniołem.
- W sumie to pasuje ci to.- heterohroniczne oczy młodej Kitsune zmrużyły się, a ona sama przekrzywiła głowę.- Tylko mogłabyś się więcej uśmiechać.
- Od uśmiechania jest ten z tyłu.- burknęła czarnowłosa.
Dziesięć minut później stała na krawężniku, machając taksówce, w której odjechali Tora z Sivą. Poczuła, jak Dante obejmuje ją od tyłu i opiera brodę na czubku jej głowy. Usłyszała tylko, jak szepcze ,żeby się uśmiechnęła. Nagle zauważyła pomarańczową czupryne, wystającą z okna.
Alex zaplotła ręce na piersiach i obruciła się do niego plecami, podchodząc do pomarańczowowłosej dziewczyny i wyciągnęła rękę.
- Jestem Alexis.- przedstawiła się.- Ten debil za mną już się chyba przedstawił.
- Taa.- westchnęła niższa.- Chyba jest bardziej męczący od Sivy.- dodała sciskając dłoń anielicy.
- Dlaczego w ogóle goniłaś te demony?- brunetka ruszyła w kierunku najbliższej ruchliwej ulicy, a druga dreptała u jej boku, ogrzewając zmarznięte dłonie.
- Zwinęły mi ciastka.- warknęła, wspominając tę okropną zniewagę.- A poza tym kręciły się po terenie Zakonu i mnie wkurzały.
- Chyba nie masz zbyt wiele cierpliwości.- zachichotała, wracając do ludzkiej postaci i poprawiając rękawiczki.
- Tak jak ty.- młodsza dźgnęła ją w biodro.- Kim tak właściwie jesteś?
- I tak nie uwierzysz.- stwierdziła Alex, machnowszy ręką.
- Widziałam już naprawdę dziwne rzeczy.- Tora uśmiechnęła się jak dziecko.
- Skoro chcesz.- anielica pochyliła się do niższej koleżanki.- Jestem aniołem. Strąconym z Niebios, co prawda, ale wciąż aniołem.
- W sumie to pasuje ci to.- heterohroniczne oczy młodej Kitsune zmrużyły się, a ona sama przekrzywiła głowę.- Tylko mogłabyś się więcej uśmiechać.
- Od uśmiechania jest ten z tyłu.- burknęła czarnowłosa.
Dziesięć minut później stała na krawężniku, machając taksówce, w której odjechali Tora z Sivą. Poczuła, jak Dante obejmuje ją od tyłu i opiera brodę na czubku jej głowy. Usłyszała tylko, jak szepcze ,żeby się uśmiechnęła. Nagle zauważyła pomarańczową czupryne, wystającą z okna.
- Alex, Dante! Wesołych Świąt!- krzyknęłam, a potem Siva szarpnął mnie w pasie, wciągając spowrotem do środka. Opadłam na siedzenie i zapiełam pasy.
- Czy ty jesteś szalona?- jęknął mój przyjaciel.- Mogłaś wypaść.
Uśmiechnęłam się przepraszająco, opierając się na jego ramieniu.
- Wesołych Świąt, Siva.- wyszeptałam przymykając oczy.
- Wesołych Świąt, księżniczko.
Oto Krótki świąteczny special, specjalnie dla was. Z okazji świąt Bożego Narodzenia chciałabym życzyć wam zdrowia, szczęścia, spokoju i spełnienia marzeń. Bogatego Mikołaja i szampańskiej imprezy w Sylwestra. Odpocznijcie i cieszcie się z czasu spędzonego z rodziną. Mam nadzieje, że wytrzymacie ze mną kolejny rok (szczególnie ty, Zielona). Uwielbiam was wszystkich.
- Czy ty jesteś szalona?- jęknął mój przyjaciel.- Mogłaś wypaść.
Uśmiechnęłam się przepraszająco, opierając się na jego ramieniu.
- Wesołych Świąt, Siva.- wyszeptałam przymykając oczy.
- Wesołych Świąt, księżniczko.
Oto Krótki świąteczny special, specjalnie dla was. Z okazji świąt Bożego Narodzenia chciałabym życzyć wam zdrowia, szczęścia, spokoju i spełnienia marzeń. Bogatego Mikołaja i szampańskiej imprezy w Sylwestra. Odpocznijcie i cieszcie się z czasu spędzonego z rodziną. Mam nadzieje, że wytrzymacie ze mną kolejny rok (szczególnie ty, Zielona). Uwielbiam was wszystkich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz