wtorek, 29 listopada 2016

Fairy Tail: 4 lata: Rozdział 3


Rozdział 3

Siedziała na jednym z wysokich krzeseł oparta plecami o bar i, z mieszaniną czułości i dezaprobaty, obserwowała swoich nakama. Znowu cieszyła się razem z nimi i wraz z nimi cierpiała. Ponownie była członkinią rodziny, walczącej ramie w ramie z wszelkimi przeszkodami.

Przesunęła spojrzeniem po członkach gildii, zauważając u niektórych więcej znamion walki niż zapamiętała. Nab, dla przykładu zapłaciła za całą ta wojnę prawą ręką, a Gajeel stracił lewe oko. Kiedy Żelazny Smoczy Zabójca zorientował się, że mu się przygląda, posłał jej swój zwyczajowy, sarkastyczny uśmieszek i skinął krótko głową. W odpowiedzi pogroziła mu żartobliwie pięścią.

Z rozbawionym prychnięciem obróciła się z powrotem do baru i, opierając głowę na dłoniach, zaczęła studiować wszystkie sęki i rysy, które pojawiły się na drewnianej powierzchni podczas lat użytkowania. Jej myśli mimowolnie odpłynęły do lat jej nieobecności. Wspominała ludzi, którzy pomagali jej, kiedy z głodu słaniała się na nogach, lub dawali dach nad głową i ciepłą herbatę w deszczowe dni. Szybkie odejścia bez pożegnania i wyjazdy z miasta na wozach kupieckich. W pewnym sensie, nawet jeśli nie raz miała problem ze zorganizowaniem sobie zajęcia lub typowych przedmiotów, czuła się dobrze. Była wolna i to czyniło ją szczęśliwą.

- Długo zamierzasz się chować?- uniosła głowę, a Mira posłała jej szeroki, pokrzepiający uśmiech.- Wszyscy cieszą się, że wróciłaś.

- Nie chowam się.- prychnęła, odgarniając kilka kosmyków z czoła.- Po prostu mi dziwnie. Powinniście mnie nienawidzić! Wyrzucić, pozbyć się! Chociaż zwyzywać!- łzy zebrały jej się w oczach, więc znowu opuściła głowę.- A wy przyjęliście mnie jak gdyby nigdy nic, Jakbym po prostu wróciła z długiej misji.- w gardle pojawiła się gula utrudniająca mówienie, a na policzkach pojawiły się pierwsze mokre ślady.

- Głupia.- usłyszała za sobą i poczuła dużą ciepłą dłoń na głowie.- Najważniejsze, ze wróciłaś, bekso.- Laxus lekko potarmosił jej włosy, drugą ręką opierając się o blat. Obrócił ją do siebie i podniósł jej podbródek.- Długo będziesz ryczeć, dzieciaku?

- Zgiń, przepadnij.- wyszlochała, ocierając twarz i walcząc z uśmiechem.- Dzięki, draniu.

- Hm?- tuż obok pojawił się Kai i jednym spojrzeniem ocenił stan przyjaciółki.- Coś jej zrobił, cholerny draniu?!- złapał blondyna za koszulę, próbując zasłonić sobą Nemu.- Dlaczego płacze?!

Zanim którekolwiek zareagowało wokół baru zebrał się spory tłumek, próbujący zrozumieć powód płaczu Smoczej Zabójczyni i jakoś ją pocieszyć. Widząc to przejęcie i ciepło z jakim do niej podchodzą, mimo tego co im zrobiła, rozbeczała się znowu. Tym razem na dobre.

- Kocham was ludzie!- krzyknęła jękliwie.- Tak bardzo was wszystkich kocham!

Przez chwile panowała między nimi cisza, ale w końcu ktoś zaczął się śmiać, a za nim poszli następni. Juvia i Erza przepchnęły się przez tłum i zaczęły uspokajać zapłakaną, co na niewiele się zdało, bo same ryczały jak bobry.




- A tak nie będzie szybciej?- zapytała wskazując na inną linie, niż ta wybrana przez chłopaka.- Co prawda czeka nas przesiadka w Omnibus, ale i tak będziemy na miejscu prawie półtorej godziny szybciej.

- Weź pod uwagę, że między przyjazdem jednego pociągu i odjazdem drugiego mamy tylko dwie minuty.- zauważył, ruchem głowy dziękując Mirze, która doniosła jemu piwo, a dziewczynie duży kubek gorącej czekolady.- Wystarczy minuta spóźnienia i po nas.

- Jesteś pesymistą, Laxus.- wytknęła mu, upijając łyk napoju i sięgając po pocky z talerza, stojącego na jednym z rogów mapy tras kolejowych.

- Realistą.- poprawił ją, powtarzając jej ruch.- Zresztą, skoro jedziesz ze mną, na pewno coś pójdzie nie tak.

- Twój pesymizm nie zna granic.- skwitowała, odchylając się do tyłu i zauważając szybko zbliżającą się postać.- Twoja dziewczyna tu idzie. Wygląda jakby miała mnie zabić. Spadam. Dogadamy wszystko jutro. I Tak nie odjedziemy dopóki Raijinshu nie wrócą.- czym prędzej ulotniła się, zabierając ze sobą czekoladę i pocky. Podeszła do baru i usiadła między Lucy a Biscą.

- O czym gadałaś z Laxusem?- zapytała blondynka, wolno sącząc sok pomarańczowy.- Byliście tym tak zajęci, ze nawet nie zauważył, że Cana wypala mu dziurę w plecach spojrzeniem.- zachichotała, widząc jak para zaczyna ostrą wymianę zdań.

- Jadę z nim i jego gwardią przyboczną na misje. Będzie ciekawie.- uśmiechnęła się , obracając się kilka razy na krzesełku.- Próbujemy ustalić trasę, ale jest mój optymizm kontra jego realizmo-pesymizm. Czyli bez Freeda do niczego nie dojdziemy, bo się będziemy wzajemnie wykluczać- stwierdziła z głośnym westchnieniem.- A Cana mnie chyba nie lubi.- dodała po chwili.

- No wiesz, dopóki nie wróciłaś nie miała żadnej poważnej konkurencji.- zaśmiała się snajperka, a Nemu posłała jej zaskoczone spojrzenie.- Nie mów, że nie wiesz, o czym mówię.- wytknęła, ale widząc zagubienie na jej twarzy, wytrzeszczyła oczy.- Weź nie żartuj!

- Ale ja poważnie nie wiem.- broniła się Smocza Zabójczyni.- Co ja mam do jej związku?

- To, ze Laxus obchodzi się z tobą delikatnie.- wtrąciła się Mira.

- Delikatnie?- prychnęła, krzyżując ręce na piersiach.- Moje siniaki mówią co innego.

- Ale nie zaprzeczysz, że nie walczył na poważnie.- poparła białowłosą Lucy.

- Mów co chcesz on jest w stosunku do ciebie miękki jak masło w piekarniku.- dołączyła Laki, a reszta pokiwała zgodnie głowami.

- Wszystkie macie omamy, moje panie.- różowowłosa przewróciła oczami.- On traktuje mnie tak jak wszystkich.

- Proszę cię!- Levi też wtrąciła swoje trzy grosze.- Masz z nim lepszy kontakt niż Cana. Tylko przy tobie zachowuje się tak…- przez chwilę, szukała odpowiedniego słowa.

- Opiekuńczo.- poddała Erza, dosiadając się do towarzystwa.- Bądź co bądź, tylko obecność Nemu aktywuje w nim instynkt opiekuńczy.

- Płacz Cany by zignorował, a jak Nemu zachlipała zaraz znalazł się obok.- dodała barmanka. Reszta od razu gorliwie jej potaknęła.

- Dosyć!- wrzasnął nagle jeden z obiektów dyskusji.- Znajdźcie sobie inny temat, co?- poprosiła je.- Na przykład Natsu i Lucy, albo Gray z Juvią.- obie wspomniane gwałtownie oblały się rumieńcami,a uwaga damskiego zbiorowiska przeniosła się na nie.

Nemu zadowolona z chwili wolności, wymknęła się z gildii i ruszyła do miejsca, którego od powrotu jeszcze nie odwiedziła, mimo że minęły już prawie dwa tygodnie. Zahaczywszy jeszcze o kwiaciarnie, ruszyła na cmentarz, a tam alejkami, do części wydzielonej dla ich gildii. Od reszty przybytku oddzielał ją niski murek i kamienna brama z wyblakłym godłem i wyrytą nazwą. Najpierw skierowała się do największego pomnika, symbolizującego miejsce pochówku ich starego Mistrza. Położyła na kamiennej płycie kilka kwiatów i w milczeniu utkwiła wzrok w płycie. Poczuła, jak wypełnia ją smutek i żal, wymieszane z gniewem i tęsknotą.




Makarov Dreyar

X696-X793

Umarł w walce, chroniąc tych, którzy sami ochronić się nie mogli.

Wspaniały Mistrz, mag i opiekun. Twoja gildia dziękuję Ci, za wszystko, co dla nas zrobiłeś!




-Wróciłam, dziadku.- wyszeptała, przełykając dławiącą gule.- Przeprasza,że odeszłam bez pożegnania i że odwiedzam cię dopiero teraz. Po prostu jestem tchórzem. Ale to już wiesz. Jetem pieprzonym tchórzem, który zamiast ponieść odpowiedzialność za swoje winy ucieka. Zabawne, prawda?- zaśmiała się bez krzty wesołości.- Zawsze myślałam, że jestem odważna, ale byłam po prostu głupia. Dopiero tyle złego musiało się zdarzyć, żebym uświadomiła sobie, jak wielkim śmieciem byłam i jestem.- przerwała na chwile, biorąc jeden, głęboki oddech.- Przyszłam ci podziękować, dziadku. Dziękuję za wszystko, co zrobiłeś dla mnie i Natsu. Że przyjąłeś nas do rodziny i dbałeś o nas. Teraz kiedy wiem wszystko, jestem pewna, że było to cięższe niż się wydaje. Przepraszam i dziękuję.- pokłoniła się przed pomnikiem i ruszyła dalej.

Odwiedziła kolejno groby Jeta, Maxa, Wacaby, Kinany, Warrena i kilkunastu innych. Na koniec zatrzymała się przy małej mogile, która stała tam już od dawna. Najpierw zupełnie niepotrzebnie, ale od czterech lat upamiętniając kolejną ofiarę wojny.

- Przepraszam, Lissano.- wyszeptała, kładąc ostatni kwiat i ruszając ku wyjściu. Taki przynajmniej miała zamiar, ale uniemożliwił jej to ogromny mężczyzna, stojący za nią.- Wybacz, Elfmanie.- wyminęła go i opuściła cmentarz w bramie natykając się na brata.- A ty co tu robisz?

- Czekam na ciebie.- wyciągnął do niej ręce i objął siostrę pozwalając jej się wypłakać.- Wiedziałem, że w końcu będziesz musiała tu przyjść. Poczucie winy cie zmusi.- odsunął ją lekko i spojrzał prosto w oczy.- Ale to nie twoja wina. Zrobiłaś co uważałaś za słuszne. Każdy popełnia błędy, a tylko dzięki tobie dowiedzieliśmy się prawdy. Więc nie obwiniaj się.

- Wiem.- mruknęła, ocierając oczy i pociągając nosem. Nagle na jej głowę spadła kropla, a za nią poleciały następne. Rozpętała się ulewa, zmywając z twarzy dziewczyny ślady łez i poczucia winy, które męczyło ją od tych czterech długich lat. Uśmiechnęła się i stali tak, dopóki zimno nie zaczęło dawać się jej we znaki. Dopiero wtedy wrócili do domu. Przemoknięci, ale szczęśliwi i spokojni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz