piątek, 30 grudnia 2016

Ao no Exorcist: Rozdział 5


Rozdział 5

-Jestem genialny!- Ayato, chociaż blady i wyraźnie zmęczony, wparował do biura przydzielonego Rei, a zajmowanego obecnie przez pozostałą dwójkę poruczników. W dłoni trzymał fiolkę z mętnym żółtym płynem i wyraźnie był z tego powodu bardzo dumny.

- Twój geniusz to wciąż kwestia sporna.- zauważyła Mara, nie podnosząc wzroku znad dokumentów.- Co z panią kapitan?

- Żyje i śpi. Podałem jej silne leki przeciwbólowe i kilka ziół znieczulających. Nawet z jej tolerancją na ból bardzo cierpi.- odparł, siadając na brzegu ogromnego biurka. Jako, że w pomieszczeniu była tylko kobieta, mógł pozwolić sobie na zdjęcie maski wesołka.- Udało mi się wyizolować truciznę i opracować odtrutkę. Do końca tygodnia dojdzie do siebie.

- To bardzo dobrze.- brunetka, przetarła oczy i upiła łyk czarnej kawy.- Dostaliśmy cztery nowe wezwania, więc im szybciej skończymy tutaj tym lepiej.

- A gdzie jest Hideki?- zapytał przywoływacz, biorąc kilka kartek i przeglądając je pobieżnie.- Nie widziałem go od kolacji.

- Wziął Okumurę i poszli się rozejrzeć.- Mara podniosła się, rozciągając mięśnie.- Miałam iść z nimi, ale ktoś musiał zając się tym bałaganem. Pani kapitan jest mało zorganizowana.

-A czegoś się spodziewała?- Ayato roześmiał się szczerze, dopijając kawę współpracowniczki.- Ta dziewczyna to jeden wielki chaos. Cud, że jeszcze funkcjonuje.

Pogrążeni w luźnej dyskusji, ruszyli wprost do sali chorych, gdzie zastali Rei, która chwiejnym krokiem próbowała dostać się do drzwi, mordując wszystkich wzrokiem.

- Nie będę leżeć.- warknęła na jednego z Doktorów.- Muszę wracać do pracy.

Nagle runęła do tyłu i gdyby nie Ayato, rozbiłaby sobie głowę, o kant niskiego stolika.

A gdzież to się wybierasz, kapitanku?- wyszczerzył się uwodzicielsko, ale ona tylko odepchnęła jego twarz, próbując ponownie stanąć o własnych siłach.- Jakim cudem ty żeś wstała?- zainteresował się nagle.- Podałem ci środki przeciwbólowe w dawce, która powaliła by konia!- dziewczyna w odpowiedzi prychnęła i zaprotestowała głośno, kiedy zaniósł ją z powrotem na jej posłanie.- Dziecko wraca spać.

-Co tu się wyprawia?- zapytał Hideki, wchodząc do środka i strasząc swoim wyglądem kilku młodzików. I on i Rin, stojący obok, byli mocno poturbowani, ale nie wydawało się, żeby odnieśli jakieś większe obrażenia.- Powinnaś leżeć, Rei. Ja z Marą zajmiemy się wszystkim.

- Matko Bosko, coście ze sobą zrobili?!- jęknął blondyn, łapiąc się za głowę.- Kto was tak załatwił?

- Waląca się jaskinia.- wyjaśnił krótko Rin, szczerząc kły.

- Znaleźliśmy kryjówkę tego ścierwa i chłopak odesłał wszystkich do Gehenny.- uzupełnił porucznik.- Te jego płomyczki są naprawdę imponujące.

- Czyli uważasz je za niebezpieczne?- zainteresowała się jego przełożona, mimo protestów Ayato siadając na posłaniu.

- Póki je kontroluje ani trochę.- ogolony mężczyzna oparł wielką dłoń na ramieniu chłopaka.- Dzieciak wie co robi.

- Interesujące.- mruknęła jakby do siebie Ketsuki, a potem dodała głośniej.- Rin, jak tylko Ayato skończy robić ze mnie umierającą stoczymy krótki pojedynek.




- Co planujesz, kapitanie?- zapytała Mara, kiedy zostały same.

Po wielu godzinach jęczenia, grożenia i błagania, Rei w końcu przekonała Ayato, że nie zamierza jeszcze umierać i może spokojnie zająć się papierami. Oponował dopóty, dopóki Mara nie obiecała, że będzie jej pilnować. Dopiero wtedy zgodził się, wcześniej udzieliwszy kobiecie długiego wykładu, podczas którego dwa razy oberwał w głowę i ponad dziesięć musiał unikać posiekania. W końcu jednak skończył dramatyzować i jeszcze przed obiadem Rei znalazła się we własnym biurze, na wielkim fotelu, opatulona ciepłym kocem i z kubkiem kakao pod ręką.

- Polubiłam go.- Rei nawet nie uniosła głowy znad raportów. Zawsze szczyciła się podzielną uwagą i jeśli tylko sprawa nie dotyczyła jej ulubionej muzyki, często robiła kilka rzeczy naraz.- Wyników oczekują na za tydzień. Poobserwuje go trochę, wystawię opinie i zakończę sprawę.

- Pani już wystawiła tę opinię, prawda?- brunetka nie ustępowała, wwiercając wzrok w przełożoną.- Podjęła pani decyzję, a teraz po prostu szuka wszelkich argumentów by ją poprzeć.

- Za dobrze mnie znasz, Mara.- fioletowowłosa postawiła na kartce zamaszysty podpis i odsunęła ją od siebie.- Masz rację. Podjęłam decyzję i będę się jej trzymać. Choćby i ojciec mnie za to wydziedziczył, chcę Rina w swoim oddziale.




- Siostra, on jeszcze nie ukończył szkolenia!- wytknął jej Tobias, kiedy następnego dnia odwiedził ją i został poinformowany o pomyśle.

- Co za problem?- prychnęła lekceważąco.- Wezmę go ze sobą do Watykanu i załatwię przyśpieszony kurs.

- Czy ty jesteś poważna?!- walnął dłońmi o stół, ale jego młodsza siostra wciąż skupiała wzrok na gazecie przed nią.- Doskonale wiesz, kim jest.

- Oczywiście, że wiem.- wyszczerzyła zęby.- I jeśli pominąć pewne fakty niewiele różni się ode mnie. Od ciebie zresztą też.

- Nie jestem taki, jak wy!- krzyknął oburzony, zrywając się na nogi.- Ja nie traktuję tego… Tego czegoś jako nagrody. To przekleństwo.- Rei przewróciła oczami, ale nie skomentowała postawy brata. Długie wspólne lata nauczyły ją, że akurat w tym temacie niewiele obchodzi go zdanie innych.

- Robisz z igły widły, braciszku.- dziewczyna w końcu skupiła na nim wzrok, a w czerwonych tęczówkach błysnęło jakieś dziwne światło.- Ani Rin, ani ja, ani, tym bardziej, ty nie jesteśmy potworami. Różnica między nami jest taka, że o naszej dwójce mało kto wie.

- Jest ich dużo więcej, Rei.- brat wbił w nią oczy tak bardzo podobne do jej własnych.- My dwoje mamy powody, aby być lojalni wobec Watykanu. On nie. Skąd możesz wiedzieć,że nie zwróci się przeciw nam? Nie był przygotowywany do tej wojny. Nie wiesz po której stronie się opowie.

- Dosyć!- młodsza Ketsuki zmrużyła powieki, opierając się o biurko. Dumnie uniosła głowę, mierząc brata przepełnionym pewnością spojrzeniem.- Mylisz się, Tobias. Może nie wiedzieć co się tak naprawdę zaczyna, ale ma powody, by nienawidzić demonów tak samo jak my. Ja mu ufam.- uśmiechnęła się lekko,a w czerwonych tęczówkach błysnęły psotne iskierki.- A jeśli ty ufasz mi, przestaniesz marudzić i mnie poprzesz. Prawda, braciszku?

- Wstrętna manipulantka.- westchnął ciężko, ponownie opadając na krzesło.- Dlaczego ja ci zawsze ulegam?

- Bo jestem twoją ukochaną, młodszą siostrzyczką.- zrobiła niewinna minkę i zatrzepotała rzęsami.- A poza tym zazwyczaj wiem co robię.

- Czekaj, czekaj. Jak to się mówi?- posłał siostrze rozbrajający uśmiech.- Głupi ma zawsze szczęście. Czyż nie, szaleńcu?

- A udław się.- prychnęła, wracając do dokumentów.




- Widział ktoś Rei?- zainteresował się nagle Rin.

Kolacja trwała już od dobrej pół godziny, ale ani Rei ani jej starszy brat nie pojawili się w stołówce. Siedział przy stoliku z Marą, Ayato i Hidekim, wypatrując rówieśniczki. W jej oczach było coś, czego nie znał. Miał wrażenie, że planuje coś co nie do końca się wszystkim spodoba. Może i nie znał jej długo, ale wiedział jedno. Rei jest do niego podobna i to bardziej niż oboje chcą przyznać.

- Kapitanek wpadła na głupi pomysł i próbuje przekonać do niego brata.- blondyn napchał sobie policzki jedzeniem i już pakował sobie kolejną porcje na talerz.

- Wyglądasz jak chomik.- zauważyła Mara jak zawsze bezuczuciowym tonem.- A pani kapitan wie co robi.

- Przynajmniej powinna.- Hideki upił łyk gorącej herbaty i wielką łapą klepnął siedzącego po jego prawicy współpracownika w plecy, kiedy ten zakrztusił się, próbując połknąć zbyt wiele naraz.- Zachowuj się, Ayato.- pouczył go, na co tylko przewrócił oczami.

Nagle w progu ukazało się rodzeństwo Ketsuki. Rei wciąż jeszcze osłabiona, opierała się o brata, krocząc z dumnie uniesioną głową. Szybko zajęła miejsce przy ich stoliku i chwyciła za słoik kremu czekoladowego, który zaraz zabrał jej najstarszy spośród poruczników.

- Pamiętasz jeszcze co powiedział ci Pietro?- zapytał, unosząc brwi.

- Nie samą czekoladą żyje człowiek. Zjedz czasem coś innego.- odpowiedziała, przewracając oczami i sięgając po chleb.- Powtarza mi za każdym razem, jak jestem w Watykanie.

- A skoro o siedzibie głównej mowa.- wtrącił się Doktor.- To pochwal się, kapitanku, coś wymyśliła.

- Nawet nie pytam, skąd ty wiesz,że coś wymyśliłam.- upiła łyk dziwnego, zielonego napoju i skrzywiła się.- Ile jeszcze muszę pić to świństwo?

- Nie zmieniaj tematu.- obruszył się blondyn.

- Rin.- zaczęła Rei, zwracając wzrok na chłopaka.- Mam dla ciebie propozycje.- wzięła głęboki oddech i patrząc mu twardo w oczy oznajmiła.- Chcę, abyś ze mną pracował. Jako jeden z członków mojego oddziału.

1 komentarz:

  1. Hogwart dla większości uczniów był domem. Do którego mogli uciec do znienawidzonych osób, bólu, nienawiści, strachu. Był miejscem do którego chciano powracać. Naomi młoda gryfonka z tym miejscem wiązała nadzieje, marzenia, uczucia, które zbiegiem czasu zostało jej brutalnie odebrane.
    Serdecznie zapraszam
    http://hogwart-you-can-find-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń