# Pół
godziny później #
* Tony *
Leżałem
na łóżku z głową zwisającą z krawędzi i nogami założonymi
na ścianie. Na podłodze leżał IPod Star, a ja uparcie
przerzucałem piosenki, szukając czegoś, co nie opowiada o
nieszczęśliwej miłości. Nie sądziłem, że jest tyle rockowych
kawałków w tej tematyce. I że moja kuzynka tego słucha.
A skoro o
niej mowa, zacząłem się zastanawiać, gdzie przepadła. Przecież
jeszcze niedawno słychać ją było na zewnątrz. Ale od jakiejś
godziny cisza. Jakby zapadła się pod ziemie. Albo znowu zaatakowały
ją pszczoły i schowała się w jakiejś dziupli. W dzieciństwie
utknęła w takiej dziurze i siedziała tam dwa dni zanim ją
znaleźliśmy i wyciągnęliśmy.
Jakby
czytając mi w myślach do pokoju wpadła moja kuzynka, zwyczajowo
robiąc wokół siebie dużo huku. Bezceremonialnie ściągnęła mi
słuchawki i uwaliła mi się na brzuchu.
Star:
Jesteś kompletnym idiotą!
Tony:
Możesz jaśniej? Wpadasz tu sobie, jak gdyby nigdy nic i na mnie
wrzeszczysz.
Star: Bo
kretynom należy się kara. Dlaczego nie złapałeś Pepper?! Masz ty
coś w ogóle w tej makówce?!
Spróbowała
mnie walnąć, ale uchyliłem się i po chwili tarzaliśmy się po
łóżku, co musiało skończyć się upadkiem na podłogę. Star
zepchnęła mnie z siebie i usiadła opierając się plecami o łóżko.
Przycupnąłem obok, rozmasowując bark. Niby mała, a siłę ma.
Star:
Gadaj. Wiem, że coś cię męczy.
Tony: Po
prostu martwię się o was. Gdybym nie zaczął z tym Iron Manem nic
by się nie działo. Pepper i Rhodey nie byli by zagrożeni. Star,
przecież jeśli ktoś się dowie, oni ucierpią! Oni i wszyscy nasi
bliscy!
Star: Ej,
ej, ej! Panie geniusz! Zapomniałeś o jednej ważnej sprawie. Przy
naszym poziomie zabezpieczeń nikt się nie dowie, dopóki sami nic
nie powiemy.
Tony: Ale
Duch...
Star: Duch
to Duch. Inny temat. Uszkodzę go kiedyś tak, że się nie zbierze.
Wiesz, że mogę to zrobić. Poza tym zbroje ochronią ciebie,
Rhodey'ego i Pepper, a mnie już i tak nawet Szatan w piekle nie
chce. Przeżyjemy wszystko. Gdyby nie Iron Man, War Machine i Dark
Angel zginęła by masa ludzi. Robimy co możemy, aby ich ratować.
Poza tym Dark Angel ma wielkie poparcie ludzi.
Tony: Co
wielka gwiazda marzy o większej sławie?
Dźgnąłem
ją w bok, a Star odskoczyła z piskiem i w odwecie spróbowała
zadusić mnie poduszką. Znowu się szamotaliśmy, aż w końcu
rzuciłem ją w stertę porzuconych projektów. Przez chwilę
śmialiśmy się jak opętani, aż w końcu podniosła się i
przeciągnęła, aż jej kości strzeliły.
Star: To ja
wracam do siebie. Branoc.
Tony: Śpij
dobrze.
Wyszła, a
ja uśmiechnąłem się pod nosem. Dobrze jednak mieć przy sobie
kogoś takiego jak ona. Zawsze poprawiała mi humor, nieważne jak
zły był on wcześniej. Nawet jeśli bywała męcząca i głośna.
Znała mnie jak mało kto i wiedziała jak pomóc. Ociężale
podniosłem się z podłogi i poszedłem do łazienki się ogarnąć,
by po powrocie do pokoju walnąć się na łóżko i odpłynąć.
# Około 2 w
nocy #
* Star *
Ślęczałam
przy moim wysłużonym laptopie, przeglądając uważnie raport
podesłany mi przez J.A.R.V.I.S.'a. Zaciskając usta czytałam
informacje, że mimo dokładnych badań nadal nic nie mamy.
Dowiedziałam się tylko, że udało się dopasować naszą kradzież
do kilku innych podobnych i paru morderstw. Oczywiście to drugie
natychmiast skupiło moją uwagę.
Ofiar nie
łączyło nic. Zupełnie. Kolor skóry, pochodzenie, status
społeczny, styl życia, historia, miejsca pracy, regiony, dzielnice,
majątek. Nic się nie zgadzało! Nawet podobne nie było. Chciałam
czegoś jeszcze poszukać, ale procesor postanowił zrobić mi
kolejny chamski numer i po prostu wyłączył cały program.
Spróbowałam restartować, ale nic z tego.
Star:
Zdechł.
Westchnęłam
i wstałam z łóżka i, łapiąc bluzę, wymknęłam się oknem i
pognałam do laboratorium. Wstukałam kod i wpadłam do środka.
Wszystkie światłą natychmiast się zapaliły, a ja wróciłam do
przerwanego zajęcia. Jeszcze raz przeanalizowałam życiorysy
wszystkich ofiar, ponownie nie znajdując śladów. Nagle coś wpadło
mi do głowy.
Star:
J.A.R.V.I.S.! Sprawdź, czy któraś z ofiar miała jakieś
powiązania z mutantami.
Pięć
minut później miałam już trop. Trzy trupy były mutantami, a
pozostała piątka walczyła o równouprawnienie. Czyli już coś.
Nasz morderca-złodziej może mieć coś do nas i polować. W
historii było już paru takich. Kilku nawet próbowało wysadzić
Instytut. Zagryzając dolną wargę, poprosiłam sztuczną
inteligencje, żeby znalazł jeszcze coś powiązanego z tymi
sprawami i ułożyłam się na kanapie. Prześpię się jeszcze przez
parę godzin i powinnam wyjeżdżać. Zasnęłam zanim położyłam
głowę na oparciu.
# Tego
samego dnia. Południe #
Obudziłam
się na podłodze, zmarznięta i obolała. Przeciągnęłam się i
usiadłam, zastanawiając się dlaczego wszystko jest nagle takie
duże. Podniosłam się i spróbowałam podejść do komputera, ale
zahaczyłam o coś nogami i runęłam jak długa. Spojrzałam na
swoje nogi i pisnęłam, widząc, że są chudsze i mniejsze niż
powinny, a to, przez co się przewróciłam to moje spodenki od
piżamy. Dłonie też miałam zdecydowanie bardziej dziecinne, a
koszulka, która wieczorem zasłaniała mi biodra, teraz sięgała
kolan.
Star:
J.A.R.V.I.S.!
Głos też
miałam inny. Wyższy i bardziej dziecięcy.
J.A.R.V.I.S.:
O co chodzi, panno Stark?
Star: Pokaż
mi mój obecny wygląd.
Przede mną
pojawił się hologram z twardego światła, przedstawiający… Małą
dziewczynkę! Dopiero po dłuższym przyglądaniu się, przypomniałam
sobie, że tak wyglądałam lata temu. Obeszłam postać, czując jak
twarz pokrywa mi rumieniec. Co jest, do cholery jasnej?!
Star: Dzwoń
po Tony'ego. Potrzebna mi pomoc!
Dwadzieścia
minut później mój kuzyn wpadł do zbrojowni i, widząc moją
obecną postać, wybuchnął śmiechem. Spojrzałam na niego wilkiem,
siedząc na podłodze z resztkami mojego laptopa dookoła. Jeszcze
przez chwile dusił się ze śmiechu, a ja wydęłam policzki i
podniosłam się na nogi.
Star: Pomóż
mi, draniu!
Tony: Okey,
okey. Najpierw powiedz co się stało?
Star: A bo
ja wiem?! Obudziłam się taka.
J.A.R.V.I.S.:
Przepraszam, że się wtrącę, ale przeprowadziłem wszelkie badania
i panna Strak jest obecnie na poziomie 6-letniego dziecka. Wskazuje
na to chociażby stan jej szkieletu i gospodarka hormonalna.
Tony: To
mamy problem.
Star: No co
ty nie powiesz, cholero?! Cofnęło mnie do przedszkola!
Cały
gniew, który się we mnie skumulował, znalazł ujście, dopiero
kiedy zaczęłam przeklinać. Zawsze kiedy byłam wściekła, klęłam.
Bardzo dużo, bardzo głośno i bardzo brzydko. Tony wpatrywał się
we mnie z wytrzeszczonymi oczami, gdy zaczęłam rzucać
przedmiotami.
Tony: Star?
Star: Hm?!
Tony: Nie
klnij tyle. To dziwnie wygląda, kiedy jesteś dzieckiem.
Posłałam
mu ciężkie spojrzenie.
Star: Jeśli
ty jesteś geniuszem, zaczynam martwić się o przyszłość świata.