2
- Tora,
musimy pogadać.- słysząc Sive, odłożyłam czytaną książkę i wzięłam miecz z
biurka.
- O co
chodzi?- spytałam, siadając na łóżku.
-O turniej.
Naprawdę chcesz wziąć w tym udział?- ta niepewność w jego głosie ciut mnie
zaskoczyła.
- Tak. Chcę pokazać,
że nie jestem taka słabiutka.- wyjawiłam po chwili namysłu.
- Kto
powiedział, że jesteś słaba?- gdyby mógł, zapewne spojrzałby na mnie jak na
idiotkę.
- Nikt.-
wzruszyłam ramionami.- Chce sobie coś udowodnić.
- Nie
przekonam cię.- westchnął ze zrezygnowaniem.- Możesz na mnie liczyć.
Zamrugałam parę razy. Czy ja dobrze
słyszę? Siva oferuje mi swoją pomoc? Mam chyba omamy.
- Dziękuje.-
uśmiechnęłam się delikatnie i, uprzednio zawieszając miecz na plecach,
opuściłam sypialnie.
Idąc do auli, nuciłam wesoło pod
nosem. O tej porze na korytarzach kompleksu panował tłok. Spora część młodszych
powtarzała przed zajęciami. W końcu nie mogliśmy opuszczać terenów Zakonu, więc
to tu kończyliśmy szkołę i studiowaliśmy. Dopiero, kiedy starszyzna ogłaszała,
że dana osoba była po szkoleniu, mieliśmy możliwość powrotu do zwykłego świata.
Ci, którzy decydowali się zostać, byli nazywani Strażnikami.
Podeszłam do stolika i wpisałam
swoje nazwisko na liste.
-
Tora-senpai?- usłyszałam i odwróciłam się.
Za mną stały dwie dziewczyny, rok
czy dwa młodsze. Jedna nazywała się Taylor, a druga Brianna. Chyba…
- Cześć.
Stało się coś?- spytałam.
Ta pierwsza spłonęła rumieńcem i
spojrzała na mój miecz.
- Czy
Siva-san chciałby ze mną potrenować?- wymamrotała, a ja podrapałam się po
głowie. Kolejna. Czy każda panna, oprócz mnie buja się w Sivie? Matko, to chyba
ósma w tym tygodniu.
- Wiesz…- z
zakłopotaniem zaczęłam skubać bransoletkę.- Ostatnio nie chciał ze mną
trenować, ale może z tobą poćwiczy.- zanim zdążyłam, chociażby dotknąć
pokrowca, on pojawił się obok.
Taylor przypominała teraz dojrzałego
pomidora. Brianna spojrzała na nas z ogniem w oczach.
- Taylor
wyzywa was na Pojedynek Ognia!- wrzasnęła, a ja westchnęłam.
Pojedynek Ognia był tradycją Zakonu.
Walczący stawiali na szali swoje bronie, czyli mogłam stracić Sive. Od początku
mojej kariery miałam już 65 wyzwań, ale jeszcze nie przegrałam. Nigdy też nie
odbierałam przeciwnikowi broni.
- To
prawda?- zimny głos mojego partnera sprowadził mnie na ziemie. Czerwona
dziewczyna skinęła głową. Spojrzeliśmy na siebie.- Wyzwanie przyjęte.- brunet
odetchnął ciężko.- Za pół godziny na arenie.- dodał na odchodne. Odszedł od
nas, ale kiedy zdał sobie sprawę, że nie idę za nim przystanął.- Tora! Ruchy!
- Tak, tak.
Idę.- dogoniłam go i ruszyliśmy na arenę.
Data nowego rozdziału: 27.06.14.
Postaram się dotrzymać obietnicy. Jeśli cos by się stało zawiadomię.
GDZIE. JEST. RESZTA.
OdpowiedzUsuńCzytam to chyba piąty (bądź szósty) raz!
NIE DAM RADY DO 27!