poniedziałek, 9 czerwca 2014

Tora z Duchów: 2

Witam znowu. I kolejna dłuższa przerwa. Sorka. No nic wstawiam kolejny rozdzialik.








2



- Tora, musimy pogadać.- słysząc Sive, odłożyłam czytaną książkę i wzięłam miecz z biurka.


- O co chodzi?- spytałam, siadając na łóżku.


-O turniej. Naprawdę chcesz wziąć w tym udział?- ta niepewność w jego głosie ciut mnie zaskoczyła.


- Tak. Chcę pokazać, że nie jestem taka słabiutka.- wyjawiłam po chwili namysłu.


- Kto powiedział, że jesteś słaba?- gdyby mógł, zapewne spojrzałby na mnie jak na idiotkę.


- Nikt.- wzruszyłam ramionami.- Chce sobie coś udowodnić.


- Nie przekonam cię.- westchnął ze zrezygnowaniem.- Możesz na mnie liczyć.


            Zamrugałam parę razy. Czy ja dobrze słyszę? Siva oferuje mi swoją pomoc? Mam chyba omamy.


- Dziękuje.- uśmiechnęłam się delikatnie i, uprzednio zawieszając miecz na plecach, opuściłam sypialnie.


            Idąc do auli, nuciłam wesoło pod nosem. O tej porze na korytarzach kompleksu panował tłok. Spora część młodszych powtarzała przed zajęciami. W końcu nie mogliśmy opuszczać terenów Zakonu, więc to tu kończyliśmy szkołę i studiowaliśmy. Dopiero, kiedy starszyzna ogłaszała, że dana osoba była po szkoleniu, mieliśmy możliwość powrotu do zwykłego świata. Ci, którzy decydowali się zostać, byli nazywani Strażnikami.


            Podeszłam do stolika i wpisałam swoje nazwisko na liste.


- Tora-senpai?- usłyszałam i odwróciłam się.


            Za mną stały dwie dziewczyny, rok czy dwa młodsze. Jedna nazywała się Taylor, a druga Brianna. Chyba…


- Cześć. Stało się coś?- spytałam.


            Ta pierwsza spłonęła rumieńcem i spojrzała na mój miecz.


- Czy Siva-san chciałby ze mną potrenować?- wymamrotała, a ja podrapałam się po głowie. Kolejna. Czy każda panna, oprócz mnie buja się w Sivie? Matko, to chyba ósma w tym tygodniu.


- Wiesz…- z zakłopotaniem zaczęłam skubać bransoletkę.- Ostatnio nie chciał ze mną trenować, ale może z tobą poćwiczy.- zanim zdążyłam, chociażby dotknąć pokrowca, on pojawił się obok.


            Taylor przypominała teraz dojrzałego pomidora. Brianna spojrzała na nas z ogniem w oczach.


- Taylor wyzywa was na Pojedynek Ognia!- wrzasnęła, a ja westchnęłam.


            Pojedynek Ognia był tradycją Zakonu. Walczący stawiali na szali swoje bronie, czyli mogłam stracić Sive. Od początku mojej kariery miałam już 65 wyzwań, ale jeszcze nie przegrałam. Nigdy też nie odbierałam przeciwnikowi broni.


- To prawda?- zimny głos mojego partnera sprowadził mnie na ziemie. Czerwona dziewczyna skinęła głową. Spojrzeliśmy na siebie.- Wyzwanie przyjęte.- brunet odetchnął ciężko.- Za pół godziny na arenie.- dodał na odchodne. Odszedł od nas, ale kiedy zdał sobie sprawę, że nie idę za nim przystanął.- Tora! Ruchy!


- Tak, tak. Idę.- dogoniłam go i ruszyliśmy na arenę.


Data nowego rozdziału: 27.06.14.
Postaram się dotrzymać obietnicy. Jeśli cos by się stało zawiadomię.

1 komentarz:

  1. GDZIE. JEST. RESZTA.
    Czytam to chyba piąty (bądź szósty) raz!
    NIE DAM RADY DO 27!

    OdpowiedzUsuń