piątek, 27 czerwca 2014

Fairy Tail: 4 lata: Rozdział 1

Zgodnie z obietnicą. Udało mi się coś wstawić. Co znaczy, że rodzice są zadowoleni z mojej średniej.
Shija: Za dużo gadasz.
Tak. Tak. Już to gdzieś słyszałam.
Shija: Ty się lepiej bierz do roboty. Leń parszywy.
Kolejny raz to słyszę. Dedykacja dla Magdy.





Rozdział 1

            Mimo iż nie minęło jeszcze południe, w gildii już panował ogromny rozgardiasz. Wszędzie latały meble i, niekiedy, magowie. Kiedy kolejny z kolei kufel roztrzaskał się na jego plecach, wstał i skierował się do drzwi. Pchnął ciężkie drewno, które uderzyło w coś po drugiej stronie. Rozejrzał się i zauważył dziewczynę, zbierającą się z ziemi przy ogromnym dębie. Nie potrzebował dużo czasu, by ją rozpoznać. Wystarczyły mu jej różowe włosy i duże, ciemnozielone oczy.

- Nemu…- szepnął. Nie miał wątpliwości.

            Zaraz za nim z gildii wybiegła jego dziewczyna Cana. Tak jak on, stanęła zszokowana.

- Niemożliwe! Ty nie żyjesz!- krzyknęła nagle.

            Z budynku zaczęli wychodzić inni, zwabieni krzykami. Wszyscy reagowali tak samo.

            Stała naprzeciw swoich przyjaciół, swojej rodziny i, skrępowana, miętoliła w dłoniach kraniec szalika. Nerwy zżerały ją od środka. Może to jednak nie był najlepszy pomysł. Zanim zdążyła rozerwać gnieciony rąbek, na szyje rzuciła jej się Juvia.

- Nemuś!- krzyknęła, lądując wraz z przyjaciółka na ziemi.

            Łzy niebieskowłosej moczyły jej ramię. Patrzyła w bezchmurne niebo, czując, że zaraz sama się popłacze. Nad nią latały dwa Exeedy. Niebieski i brązowy. Happy i Eris. Oba wypuszczały z siebie fontanny łez. Wiedziała, że więcej nie wytrzyma. Wybuchła  głośnym śmiechem, a po policzkach spłynęły słone krople. Reszta w końcu otrząsnęła się z szoku i, z radosnymi okrzykami, otoczyli leżące dziewczyny.

- Co tu się wyrabia?!- głos  Gildartsa uspokoił  magów. Tłum rozstąpił się, dopuszczając go do, stojącej w środku, postaci.

- Niesamowite.- zaskoczony mężczyzna przyjrzał się jej.- Ty nadal żyjesz.

- Yo, Gildarts.- przywitała się, ocierając łzy.- Choć może powinnam mówić „mistrzu”.

- Bardzo zabawne.- zaczął, mierząc ją wzrokiem.- Dlaczego wróciłaś?

- Chcę wrócić w szeregi gildii.- odparła, poważniejąc.

- Nemu…- wymawiając jej imię, westchnął cicho.- Minęły cztery lata. Myślisz, że tak od razu cię przyjmę?

- Ale…- zająknęła się.- To mój dom. Moja ro…

- Mam pomysł.- przerwał jej, uśmiechając się podstępnie.- Urządzimy pojedynek. Wybiorę ci przeciwnika i, jeśli wygrasz, zostaniesz. Jeśli nie, pomyślę nad tym.- oznajmił, zacierając dłonie.

            Milczała, trawiąc jego słowa. Czy on mówi poważnie?! Nie wróciła, żeby walczyć z swoimi nakama. Jednak… Westchnęła.

- Zgoda.- przystała na jego propozycje, rozglądając się po magach.

- Wspaniale. Laxus, chodźże tu! Cała reszta cofnąć się!- krzyknął Clive, samemu się wycofując.- Zaczynajcie!- z tym jednym słowem dwójka magów ruszyła na siebie.

            Początkowo mierzyli się jedynie w walce wręcz. Może brakowało jej siły, ale była od niego mniejsza i szybsza. Unikała jego ataków, czekając na dogodny moment na kontratak. Zanim jednak takowy nadszedł, blondyn powali ją na ziemie i unieruchomił jej nadgarstki. Zaklęła i nabrała powietrza. Dosyć cackania.

- Ryk Księżycowego Smoka!- wrzasnęła, wypuszczając z ust ogromny strumień srebrnego światła.

            Atak wysłał go w powietrze, a ona nie czekając, aż spadnie, wyskoczyła w górę. Kiedy znalazła się nad nim, skrzyżowała ramiona.

- Atak Skrzydłem Księżycowego Smoka!- zaatakowała, lecącego w dół chłopaka.

            Wbił się w ziemie, tworząc w bruku sporą dziurę, a ona wylądowała na krawędzi, cudem nie wpadając do środka. Podniósł się, a jego ciało otoczyły błyskawice. Wyskoczył z krateru i zaatakował ją wiązką piorunów.

            Porażona prądem, krzyknęła, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Upadła i skuliła się. Zbliżył się do niej, złapał za włosy i uniósł do góry. Pięścią, otoczoną wyładowaniami, uderzył ją w brzuch. Obdarzyła go grymasem uśmiechu i zacisnęła pięści.

-Sekretna Technika Smoczego Zabójcy Księżyca: Srebrzysta Lilia: Pieśń Andromedy!- z jej dłoni wypłynęły srebrne pięciolinie i obwiązały ją i jej przeciwnika. Zaczęła śpiewać w smoczym języku, a z każdym słowem blask dookoła przybierała na sile. Po kilku sekundach wszystko eksplodowało, a Laxus przebił się przez jedną ścianę gidii.

- Niszczy mi gildie, jak Natsu.- jęknął Gildarts.

- No cóż…- westchnęła, stojąca obok, Mira.- W końcu są rodziną.

- Na szczęście to tylko jedna dziura.- mina mężczyzny zrzedła, gdy Dreyar wyważył drzwi, wracając do walki.- Zamorduje ich.

             Zaklęła cicho, kiedy znów ruszył na nią. Powoli kończyła jej się cierpliwość.

-Koniec zabawy.- warknęła.- Sekretna technika Smoczego zabójcy Księżyca: Srebrzysta Lilia: Księżycowy Armagedon!- wszystko pociemniało, a nad walczącymi pojawiła się ogromna księżycowa tafla, z której wystrzelił słup jasnego światła. Bruk w pobliżu popękał i uniósł się w górę, a obserwujących pojedynek członków gildii odrzuciło. Kiedy wszystko wróciło do normy, wszyscy ujrzeli ogromny krater, a na jego dnie nieprzytomnego blondyna i klęczącą na ziemi Nemu.

            Wpatrywała się w nieprzytomnego chłopaka z niedowierzeniem. Coś za łatwo jej poszło. Uniosła w górę pięść. Zaraz sama padła na ziemie, tracąc kontakt z rzeczywistością. Była wyczerpana.


Zaraz wstawie jeszcze coś. Liczę na komentarze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz