Zgodnie z obietnicą. Udało mi się coś wstawić. Co znaczy, że rodzice są zadowoleni z mojej średniej.
Shija: Za dużo gadasz.
Tak. Tak. Już to gdzieś słyszałam.
Shija: Ty się lepiej bierz do roboty. Leń parszywy.
Kolejny raz to słyszę. Dedykacja dla Magdy.
Mimo iż nie
minęło jeszcze południe, w gildii już panował ogromny rozgardiasz. Wszędzie
latały meble i, niekiedy, magowie. Kiedy kolejny z kolei kufel roztrzaskał się
na jego plecach, wstał i skierował się do drzwi. Pchnął ciężkie drewno, które
uderzyło w coś po drugiej stronie. Rozejrzał się i zauważył dziewczynę,
zbierającą się z ziemi przy ogromnym dębie. Nie potrzebował dużo czasu, by ją
rozpoznać. Wystarczyły mu jej różowe włosy i duże, ciemnozielone oczy.
- Nemu…- szepnął. Nie miał wątpliwości.
Zaraz za nim
z gildii wybiegła jego dziewczyna Cana. Tak jak on, stanęła zszokowana.
- Niemożliwe! Ty nie żyjesz!- krzyknęła nagle.
Z budynku
zaczęli wychodzić inni, zwabieni krzykami. Wszyscy reagowali tak samo.
Stała
naprzeciw swoich przyjaciół, swojej rodziny i, skrępowana, miętoliła w dłoniach
kraniec szalika. Nerwy zżerały ją od środka. Może to jednak nie był najlepszy
pomysł. Zanim zdążyła rozerwać gnieciony rąbek, na szyje rzuciła jej się Juvia.
- Nemuś!- krzyknęła, lądując wraz z przyjaciółka na ziemi.
Łzy
niebieskowłosej moczyły jej ramię. Patrzyła w bezchmurne niebo, czując, że
zaraz sama się popłacze. Nad nią latały dwa Exeedy. Niebieski i brązowy. Happy
i Eris. Oba wypuszczały z siebie fontanny łez. Wiedziała, że więcej nie wytrzyma.
Wybuchła głośnym śmiechem, a po
policzkach spłynęły słone krople. Reszta w końcu otrząsnęła się z szoku i, z
radosnymi okrzykami, otoczyli leżące dziewczyny.
- Co tu się wyrabia?!- głos Gildartsa uspokoił magów. Tłum rozstąpił się, dopuszczając go do,
stojącej w środku, postaci.
- Niesamowite.- zaskoczony mężczyzna przyjrzał się jej.- Ty
nadal żyjesz.
- Yo, Gildarts.- przywitała się, ocierając łzy.- Choć może
powinnam mówić „mistrzu”.
- Bardzo zabawne.- zaczął, mierząc ją wzrokiem.- Dlaczego
wróciłaś?
- Chcę wrócić w szeregi gildii.- odparła, poważniejąc.
- Nemu…- wymawiając jej imię, westchnął cicho.- Minęły cztery
lata. Myślisz, że tak od razu cię przyjmę?
- Ale…- zająknęła się.- To mój dom. Moja ro…
- Mam pomysł.- przerwał jej, uśmiechając się podstępnie.-
Urządzimy pojedynek. Wybiorę ci przeciwnika i, jeśli wygrasz, zostaniesz. Jeśli
nie, pomyślę nad tym.- oznajmił, zacierając dłonie.
Milczała,
trawiąc jego słowa. Czy on mówi poważnie?! Nie wróciła, żeby walczyć z swoimi
nakama. Jednak… Westchnęła.
- Zgoda.- przystała na jego propozycje, rozglądając się po
magach.
- Wspaniale. Laxus, chodźże tu! Cała reszta cofnąć się!-
krzyknął Clive, samemu się wycofując.- Zaczynajcie!- z tym jednym słowem dwójka
magów ruszyła na siebie.
Początkowo
mierzyli się jedynie w walce wręcz. Może brakowało jej siły, ale była od niego
mniejsza i szybsza. Unikała jego ataków, czekając na dogodny moment na
kontratak. Zanim jednak takowy nadszedł, blondyn powali ją na ziemie i
unieruchomił jej nadgarstki. Zaklęła i nabrała powietrza. Dosyć cackania.
- Ryk Księżycowego Smoka!- wrzasnęła, wypuszczając z ust
ogromny strumień srebrnego światła.
Atak wysłał
go w powietrze, a ona nie czekając, aż spadnie, wyskoczyła w górę. Kiedy
znalazła się nad nim, skrzyżowała ramiona.
- Atak Skrzydłem Księżycowego Smoka!- zaatakowała, lecącego w
dół chłopaka.
Wbił się w
ziemie, tworząc w bruku sporą dziurę, a ona wylądowała na krawędzi, cudem nie
wpadając do środka. Podniósł się, a jego ciało otoczyły błyskawice. Wyskoczył z
krateru i zaatakował ją wiązką piorunów.
Porażona
prądem, krzyknęła, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. Upadła i skuliła
się. Zbliżył się do niej, złapał za włosy i uniósł do góry. Pięścią, otoczoną
wyładowaniami, uderzył ją w brzuch. Obdarzyła go grymasem uśmiechu i zacisnęła
pięści.
-Sekretna Technika Smoczego Zabójcy Księżyca: Srebrzysta
Lilia: Pieśń Andromedy!- z jej dłoni wypłynęły srebrne pięciolinie i obwiązały
ją i jej przeciwnika. Zaczęła śpiewać w smoczym języku, a z każdym słowem blask
dookoła przybierała na sile. Po kilku sekundach wszystko eksplodowało, a Laxus
przebił się przez jedną ścianę gidii.
- Niszczy mi gildie, jak Natsu.- jęknął Gildarts.
- No cóż…- westchnęła, stojąca obok, Mira.- W końcu są
rodziną.
- Na szczęście to tylko jedna dziura.- mina mężczyzny zrzedła,
gdy Dreyar wyważył drzwi, wracając do walki.- Zamorduje ich.
Zaklęła cicho, kiedy znów ruszył na nią.
Powoli kończyła jej się cierpliwość.
-Koniec zabawy.- warknęła.- Sekretna technika Smoczego
zabójcy Księżyca: Srebrzysta Lilia: Księżycowy Armagedon!- wszystko
pociemniało, a nad walczącymi pojawiła się ogromna księżycowa tafla, z której
wystrzelił słup jasnego światła. Bruk w pobliżu popękał i uniósł się w górę, a
obserwujących pojedynek członków gildii odrzuciło. Kiedy wszystko wróciło do
normy, wszyscy ujrzeli ogromny krater, a na jego dnie nieprzytomnego blondyna i
klęczącą na ziemi Nemu.
Wpatrywała
się w nieprzytomnego chłopaka z niedowierzeniem. Coś za łatwo jej poszło.
Uniosła w górę pięść. Zaraz sama padła na ziemie, tracąc kontakt z
rzeczywistością. Była wyczerpana.
Zaraz wstawie jeszcze coś. Liczę na komentarze.