sobota, 14 maja 2016

Istoty: Rozdział 5

Ohayo! dzisiaj wyjątkowo pojawią się dwa rozdziały. Istoty i IM:AA. A to tylko dlatego, że równo o 12 skończyłam !7 lat. Staro się czuje, oj staro.




Rozdział 5
Siedziała po turecku na łóżku, wpatrując się w telefon. Zastanawiała się, czy powinna powiedzieć Natsu i pozostałym o spotkaniu z matką. Wiedziała, że brat był bardzo przywiązany do Hany i to, jaka się stała, sprawi mu ból. Potargała włosy i zagryzła wargi, tłumiąc pełen frustracji krzyk.
Nagle drzwi uchyliły się, a do pokoju zajrzał ojciec. Zmrużył oczy, wypatrując w panującym półmroku córkę. Westchnął cicho i wszedł do środka, zamykając drzwi. Podszedł do dziewczyny i potarmosił jej włosy siadając na krawędzi materaca.
- Co tak po ciemku siedzisz?- zapytał cicho, rozpalając na palcach mały płomyczek.
- Myślałam o mamie.- mruknęła w odpowiedzi, kładąc nogi na kolanach ojca.
- Och...- wyrwało mu się. Czasem zapominał, że dzieciaki ją pamiętają.- Rzadko ją wspominasz. Wszystko w porządku? Masz jakieś problemy w szkole? Może mógłbym ci pomóc.
- Nie trzeba, tato. W szkole wszystko gra. Tylko...- zawiesiła się na chwile, szukając wymówki.- Widziałam dzisiaj dwójkę małych dzieci z mamą, jak wracałam ze szkoły i tak mnie jakoś naszło.- skłamała, bawiąc się włosami.
Igneel przez chwile wpatrywał się smutno w córkę, a potem wyciągnął rękę i usadowił ją na swoich kolanach. Przycisnął jej drobne ciało do siebie, głaszcząc długie różowe włosy.
- Przepraszam cię, malutka. Wiem, że, cokolwiek zrobię, nie zastąpię wam matki. Starałem się, ale nie potrafię. Mam świadomość, że jestem okropnym ojcem i sobie nie radz...
- Przestań!- wrzasnęła, odsuwając się od ojca.- Przstań, przestań, przestań! Dosyć! Nigdy więcej tak nie mów.- krzyknęła, łamiącym się głosem i wtuliła w tatę.- Nie potrzebuję mamy. Ty jesteś lepszy, tatku.
Po dobrych kilkunastu minutach,  ojciec ponownie zostawił ją samą, a Nemu porwała telefon i wstukała wiadomość do pozostałych.
Od: Nemu
Za 20 minut w warsztacie. Mamy do pogadania. WAŻNE!
Leżał na desce, naprawiając przewody w starym Audii. Słyszał dochodzące z góry głosy ojca, różowego pokurcza i Levi. We troje walczyli z bałaganem administracyjnym, zostawiając cały warsztat na jego głowie. Westchnął wkurzony, kiedy kolejny klient wkroczył do środka. Wyjechał spod samochodu i wytarł ręce o kombinezon mechanika. Odetchnął z ulgą, kiedy okazało się, że to tylko Sting i Rouge. Czyli brakowało tylko Salamandra.
- Gdzie Nemu?- blondyn uważnie rozejrzał się po pomieszczeniu.
Gajeel bez słowa wskazał na schody, po których zbiegły dwie dziewczyny.
- Dobrze się spisałyście!- zawołał za nimi Metalicana, zatrzaskując drzwi biura.
- Wszystko załatwione.- zameldowała Levi, zakładając czarną kurtkę i słuchawki.- Widzimy się w szkole.
- Ta. Dzięki.- potarmosił jej lekko włosy.- Wiszę ci kawę.
Niebieskowłosa pożegnała się z resztą i wyszła, zderzając się w drzwiach z Natsu, za którym szła Wendy.
Po pięciu minutach siedzieli na blatach w pomieszczeniu gospodarczym, a Nemu relacjonowała ostatnie wydarzenia, obracając w dłoniach kubek herbaty. Pozostali słuchali w ciszy, nie przerywali, wiedząc, że to tylko utrudni jej powiedzenie wszystkiego. W końcu zamilkła, niepewnie unosząc wzrok na przyjaciół. Gajeel i Rouge nie wyglądali na szczególnie poruszonych, Sting ze smutkiem kiwał głową, Wendy przyglądała się koleżance ze współczuciem, a Natsu... A Natsu wpatrywał się w siostrę z takim bólem, że ścisnęło ją serce. Wyciągnęła ręce, próbując objąć brata, ale ten odepchnął ją, z hukiem wybiegając z warsztatu. Patrzyła za nim bez słowa, zaplatając palce. Poczuła jak czyjeś palce zaciskają się na jej ramieniu.
- Będzie dobrze.- pocieszył ją Rouge, lekko wzmacniając uścisk.- On tylko potrzebuje czasu.
- Wiem.- kiwnęła głową, przełykając łzy.- Tylko się o niego boję. Mam złe przeczucia.
- Wróżką ty raczej nie jesteś.- prychnął Gajeel.- Ale ja też to czuję.
- Nadchodzi coś silnego.- potaknął Sting.
- I niebezpiecznego.- westchnęła Wendy zbolałym tonem.- Pójdę poszukać Natsu-san.- dodała, zeskakując z blatu i wychodząc.
Siedział na ławeczce, rzucając kamieniami w gołębie. W głowie wciąż odtwarzał opowieść siostry. Nieźle namieszała mu w myślach. Matkę pamiętał jako ciepłą, kochającą kobietę, gotową oddać wszystko za szczęście rodziny. Wspominał, jak chwaliła go, kiedy trenował z ojcem, jak dostrzegała nawet najmniejsze postępy i chwaliła go.
Nagle ktoś usiadł obok niego, opierając się o jego bok. Po zapachu rozpoznał Wendy, która klepała go po kolanie.
- Wszystko będzie dobrze, Natsu-san.- powiedziała cicho, spokojnie.
- Po co szłaś za mną?- warknął oschle, odsuwając dziewczynkę.
- Nemu-san bardzo się o ciebie martwi. Boi się, że jesteś na nią zły.- wyjaśniła.- Została z pozostałymi w warsztacie.
- Nic mi nie będzie.- przewrócił oczami i odsunął od siebie dziewczynkę.- Muszę tylko wszystko przemyśleć i ułożyć sobie w głowię. Wracaj do reszty i zaopiekuj się Nemu.
- Dobrze, dobrze.- westchnęła, zostawiając przyjaciela samego.
Patrzył jak odchodzi, samemu ruszając w drugą stronę. Pogrążył się w myślach, próbując zrozumieć o czym myśli jego siostra. Wierzył jej. A przynajmniej się starał. Niby byli bliźniętami i łączyła ich niecodzienna więź, ale teraz wszystko się sypało. Oddalali się od siebie, przestawali być nierozłączni.
Pogrążony w myślach, nie zauważył szybko zbliżającej się z naprzeciwka blondynki, pogrążonej w lekturze jakiegoś opasłego tonu. Zderzenie przypłaciła upadkiem na chodnik. Wściekła uniosła wzrok i rozpoznała sprawcę wypadku.
- Natsu?- pisnęła zdziwiona rozpoznając charakterystyczne różowe kudły.
- O! Hej, Luigi!- przywitał się, jakby dopiero wrócił na ziemie.
- Jestem Lucy.- pouczyła go, wzdychając ciężko. Znali się krótko, ale chyba wystarczająco, żeby zapamiętał jej imię. W końcu jego siostra nie miała z tym najmniejszych problemów.
Dopiero na te myśl zauważyła, że nigdzie w pobliżu nigdzie nie ma, nie tylko jego bliźniczki, ale również reszty tej stale towarzyszącej im bandy.
- Gdzie zgubiłeś siostrę i resztę paczki?- zapytała, rozglądając się dla pewności.
- Musiałem coś przemyśleć, więc ich zostawiłem.- przyznał, pomagając jej się podnieść.- W sumie... Dobrze, że na siebie wpadliśmy. Przejdziemy się gdzieś?
- Pewnie.- zgodziła się bez najmniejszego wahania. Naprawdę polubiła tego dziecinnego chłopaka, mimo jego wad.
Rouge po raz kolejny, pociągnął swojego przyjaciela za kołnierz, kiedy ten zatrzymał się przy jaskrawej witrynie. Kiedy Gajeel wykopał wszystkich z warsztatu, Sting zaproponował, żeby przeszli się po mieście. Nemu wykręciła się zmęczeniem i masą pracy domowej, ale on wykazał się szczytem głupoty i zgodził.
- Ej, zobacz!- wykrzyknął podekscytowany blondyn, przyklejając się do szyby.- To się rusza!
- Sting, błagam.- jęknął, próbując odciągnąć przyjaciela, jednak wszystkie jego wysiłki spełzły na niczym. Chłopak nie ruszył się nawet o milimetr, zapierając z całych sił.- Przestań zachowywać się jak dziecko.
- Bo wciąż jestem dzieckiem!- obruszył się, natychmiast tracąc zainteresowanie wystawą.- Nie postarzaj mnie!
- Ludzie się na nas gapią.- wytknął mu brunet, posyłając wrogie spojrzenie kilku, bezczelnym, rozchichotanym nastolatką.
- A niech się gapią!- Sting uśmiechnął się szeroko i obrócił do przyjaciela plecami.- Przecież niecodziennie mają okazję podziwiać kogoś tak pięknego i wspaniałego, jak ja!- oznajmił, Cheney tylko przewrócił oczami. Znowu się zaczyna.
- Tak, tak, tak. Oczywiście.- klepnął go w plecy i chwycił za kłaki, zaczynając ciągnąć do domu.- Skończ w końcu odstawiać te durne szopki, co?
- Ej, czy to nie Yukino?- blondyn zignorował wcześniejsze słowa przyjaciela, ruchem ręki wskazując na dziewczynę, wychodzącą ze sklepu z płytami.
- Tak, to ona.- puścił blondyna i wytarł dłoń o jego kurtkę. Cała lepiła się od żelu do włosów.- Tylko nie zrób nic głupiego, ok? Najlepiej w ogóle się nie odzywaj.
- Dobra, dobra.- Eficluf machnął lekceważąco ręką i pchnął przybranego brata w kierunku koleżanki.- Oi, Yukino!- wrzasnął, przywołując ją gestem. Zaraz potem jęknął z bólu, kiedy przyjaciel kopnął go w kostkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz