Stała pośrodku jednej wielkiej
pustki, wzrokiem szukając... Czegoś. Po jej bladych policzkach spływały gorzkie
łzy, wymieszane z krwią. Poobcierane stopy piekły przy każdym kroku, a płuca
paliły żywym ogniem za każdym oddechem. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa i
opadła kolanami na twardą, jałową ziemie. W głowie narastał ból. Zacisnęła
powieki i wrzasnęła z bólu, tęsknoty, strachu i czegoś jeszcze.
Wszechogarniającego uczucia pustki.
Najpierw poczuła jak ktoś nią potrząsa. Potem dotarły do niej, lekko przytłumione,
głosy. Wydawały się znajome, ale otumaniony snem umysł nie radził sobie
najlepiej z analizą. Dopiera mocne uderzenie w policzek przywróciło jej pełną
świadomość. Otworzyła oczy, wbijając zdezorientowane spojrzenie w ojca i brata.
- Co jest?- spytała głupio, siadając na łóżku.
- Krzyczałaś przez sen. Znowu.- Igneel troskliwie pogłaskał długie włosy córki i ucałował jej czoło.- Zrobię ci herbaty ziołowej na uspokojenie.- podniósł się z kucek, a jego czerwona czupryna poskoczyła. Uśmiechnął się pokrzepiająco i ospałym krokiem pomaszerował do drzwi.
- Co ci się śniło?- kiedy kroki ojca ucichły, Natsu usiadł obok siostry i oparł się o wezgłowie.
- Jałowe pustkowie.- wymamrotała, z wysiłkiem przywołując ostatnie wspomnienia sennej mary.- Byłam tam sama z pustką w sercu i bólem.
- Twoje sny są zazwyczaj bardziej czytelne.- nadął policzki wyraźnie niezadowolony niejasnym przesłaniem snu.
- To nie musiał być TAKI sen.- stwierdziła z płonną nadzieją.- To mógł być zwykły koszmar.
Spojrzał na nią z powątpieniem.
- Nadzieja matką głupich.- zaśmiał się, tarmosząc jej włosy.
- Ale i tak czepiamy się jej jak tonący brzytwy.- dopowiedziała z bladym uśmiechem.- Nie chce się już przeprowadzać.- wyznała i odchyliła głowę. Schowała ciemnozielone tęczówki pod powiekami.- Mam dość bycia dziwaczką.
- Ja też, Nemu.- szepnął po chwili namysłu.- Ja też.
- Przed śmiercią mamy było inaczej.- przypomniała szeptem.- Mieszkaliśmy sobie na odludziu, w jednym miejscu.
- Ale wtedy jeszcze się zmienialiśmy. Teraz jesteśmy tacy już na wieki.- upomniał ją schodząc z łóżka. - Zdrzemnij się, księżniczko. Jutro zaczynamy lekcje w nowej szkole.
- Nie przypominaj.- skrzywiła się, układając wygodniej na łóżku.- Dobranoc, braciszku.
- Trzymaj się, mała.- zamknął drzwi, zostawiając ją samą. Opuściła powieki i zapadła w sen bez snów.
Ostry jazgot dzwonka rozbrzmiewał już od kilku minut, ale żadne z domowników nie pofatygowało się by otworzyć. Nemu przekręciła się na drugi bok i przykryła głowę poduszką. Była zmęczona, a co za tym idzie rozdrażniona. Zakopała się głębiej pod kołdrą, kiedy jej umysł zaatakowała masa myśli i wspomnień. Zacisnęła zęby i skuliła się, obejmując głowę ramionami. Z wysiłkiem wytworzyła kilka kolejnych barier i otoczyła nimi umysł. Zmieniające się jak w kalejdoskopie obrazy, zniknęły, a jej głowa znów stała się prywatnym terytorium.
- Jak ja tego nienawidzę.- szepnęła do siebie i wygrzebała się z pościeli. Postawiła bose stopy na czarnych panelach i wstała. Przeciągnęła się niczym przyduża kotka i zamruczała cicho, kiedy coś strzyknęło jej w kręgosłupie. Wystawiła głowę na korytarz i zauważyła ojca, rozmawiającego z kimś w drzwiach. Kiedy nieznajomy staruszek spojrzał na nią ukryła się z powrotem i oparła o drzwi. To był on. Ale... To przecież niemożliwe. Minęło niemal 200 lat! Nie mógłby tyle żyć. Zatoczyła rundkę po pokoju, a potem kolejną i jeszcze jedną. Dobra. Podsumujmy fakty. Dziś rano w nowym domu w innym mieście przed jej drzwiami stał lord Makarov Dreyar I, który zgodnie z jej informacjami powinien nie żyć już od jakichś 180 lat. Usiadła na łóżku i podciągnęła kolana pod brodę. To nie ma sensu! Dobrze znała lorda i wiedziała, że jest tylko zwykłym śmiertelnikiem. Usłyszała pukanie i oderwała czoło od nóg. W progu stał zaniepokojony Natsu.
- Co jest?- w dwóch susach pokonał dzielącą ich odległość i kucnął przy łóżku.
- Widziałam go.- zagryzła wargi, marszcząc czoło.- Widziałam lorda Dreyara.
- Co?- wytrzeszczyło oczy i złapał siostrę za dłonie. Zacisnął delikatnie palce, próbując dodać jej otuchy.- On chyba nie żyje od jakichś 180 lat. Może to jego potomek.
- Nie pomyślałam o tym.- przyznała, rozluźniając mięśnie.- Spanikowałam tak właściwie bez powodu.
Wyjęła dłonie z uścisku brata i wydostała się z łóżka. Wygrzebała z szafy długie sprane jeansy i luźną koszule w czarno-czerwone paski. Ogarnęła się i przebrała w łazience. Kiedy wróciła do pokoju, Natsu, już w pełni ubrany, pakował jej książki do czarnej torby na ramie. Z uśmiechem rozczesała włosy i zebrała je w koński ogon, pozostawiając jednak kilka kosmyków dookoła twarzy. Na nogi założyła wysokie, czerwone trampki, a na ramiona narzuciła wygodną skórzaną kurtkę.
- Gotowa.- oznajmiła, zarzucając torbę na ramie.- Idziemy?- spytała uśmiechając się uroczo.
- Nie wiem, dlaczego ci się tak spieszy.- marudził, kiedy zbiegali po schodach.- Nawet, jeśli autobus odjedzie, jak użyjesz trochę swojej mocy, będziemy w szkole wcześniej.
- Wiesz, że nie lubię tego robić.- warknęła, zeskakując z trzech ostatnich stopni.- To mnie wysysa.
- Jesteś Istotą Wieczności. Zaakceptuj to w końcu.
- A ty i tata jesteście Istotami Ognia. Dlaczego tylko mi się to przytrafiło?- zapytała, kierując wzrok w niebo.
- To nie przekleństwo tylko dar.- pouczył ją.
- Ja dziękuje za taki dar.- naburmuszona zaplotła ręce na piersiach i weszła na ulice.
Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Usłyszała piski opon i poczuła uderzenie w bok. Impet zwalił ją z nóg. Przetoczyła się po masce, uderzyła w szybę i runęła na ziemie. W pierwszym odruchu zwinęła się w kłębek, walcząc ze łzami bólu. Ktoś przykręcił ją na plecy i zobaczyła tę twarz. Tak doskonale go znała. Nim zdążyła jednak cokolwiek powiedzieć, zbawcza ciemność wciągnęła ją w swoje odmęty.
- Co jest?- spytała głupio, siadając na łóżku.
- Krzyczałaś przez sen. Znowu.- Igneel troskliwie pogłaskał długie włosy córki i ucałował jej czoło.- Zrobię ci herbaty ziołowej na uspokojenie.- podniósł się z kucek, a jego czerwona czupryna poskoczyła. Uśmiechnął się pokrzepiająco i ospałym krokiem pomaszerował do drzwi.
- Co ci się śniło?- kiedy kroki ojca ucichły, Natsu usiadł obok siostry i oparł się o wezgłowie.
- Jałowe pustkowie.- wymamrotała, z wysiłkiem przywołując ostatnie wspomnienia sennej mary.- Byłam tam sama z pustką w sercu i bólem.
- Twoje sny są zazwyczaj bardziej czytelne.- nadął policzki wyraźnie niezadowolony niejasnym przesłaniem snu.
- To nie musiał być TAKI sen.- stwierdziła z płonną nadzieją.- To mógł być zwykły koszmar.
Spojrzał na nią z powątpieniem.
- Nadzieja matką głupich.- zaśmiał się, tarmosząc jej włosy.
- Ale i tak czepiamy się jej jak tonący brzytwy.- dopowiedziała z bladym uśmiechem.- Nie chce się już przeprowadzać.- wyznała i odchyliła głowę. Schowała ciemnozielone tęczówki pod powiekami.- Mam dość bycia dziwaczką.
- Ja też, Nemu.- szepnął po chwili namysłu.- Ja też.
- Przed śmiercią mamy było inaczej.- przypomniała szeptem.- Mieszkaliśmy sobie na odludziu, w jednym miejscu.
- Ale wtedy jeszcze się zmienialiśmy. Teraz jesteśmy tacy już na wieki.- upomniał ją schodząc z łóżka. - Zdrzemnij się, księżniczko. Jutro zaczynamy lekcje w nowej szkole.
- Nie przypominaj.- skrzywiła się, układając wygodniej na łóżku.- Dobranoc, braciszku.
- Trzymaj się, mała.- zamknął drzwi, zostawiając ją samą. Opuściła powieki i zapadła w sen bez snów.
Ostry jazgot dzwonka rozbrzmiewał już od kilku minut, ale żadne z domowników nie pofatygowało się by otworzyć. Nemu przekręciła się na drugi bok i przykryła głowę poduszką. Była zmęczona, a co za tym idzie rozdrażniona. Zakopała się głębiej pod kołdrą, kiedy jej umysł zaatakowała masa myśli i wspomnień. Zacisnęła zęby i skuliła się, obejmując głowę ramionami. Z wysiłkiem wytworzyła kilka kolejnych barier i otoczyła nimi umysł. Zmieniające się jak w kalejdoskopie obrazy, zniknęły, a jej głowa znów stała się prywatnym terytorium.
- Jak ja tego nienawidzę.- szepnęła do siebie i wygrzebała się z pościeli. Postawiła bose stopy na czarnych panelach i wstała. Przeciągnęła się niczym przyduża kotka i zamruczała cicho, kiedy coś strzyknęło jej w kręgosłupie. Wystawiła głowę na korytarz i zauważyła ojca, rozmawiającego z kimś w drzwiach. Kiedy nieznajomy staruszek spojrzał na nią ukryła się z powrotem i oparła o drzwi. To był on. Ale... To przecież niemożliwe. Minęło niemal 200 lat! Nie mógłby tyle żyć. Zatoczyła rundkę po pokoju, a potem kolejną i jeszcze jedną. Dobra. Podsumujmy fakty. Dziś rano w nowym domu w innym mieście przed jej drzwiami stał lord Makarov Dreyar I, który zgodnie z jej informacjami powinien nie żyć już od jakichś 180 lat. Usiadła na łóżku i podciągnęła kolana pod brodę. To nie ma sensu! Dobrze znała lorda i wiedziała, że jest tylko zwykłym śmiertelnikiem. Usłyszała pukanie i oderwała czoło od nóg. W progu stał zaniepokojony Natsu.
- Co jest?- w dwóch susach pokonał dzielącą ich odległość i kucnął przy łóżku.
- Widziałam go.- zagryzła wargi, marszcząc czoło.- Widziałam lorda Dreyara.
- Co?- wytrzeszczyło oczy i złapał siostrę za dłonie. Zacisnął delikatnie palce, próbując dodać jej otuchy.- On chyba nie żyje od jakichś 180 lat. Może to jego potomek.
- Nie pomyślałam o tym.- przyznała, rozluźniając mięśnie.- Spanikowałam tak właściwie bez powodu.
Wyjęła dłonie z uścisku brata i wydostała się z łóżka. Wygrzebała z szafy długie sprane jeansy i luźną koszule w czarno-czerwone paski. Ogarnęła się i przebrała w łazience. Kiedy wróciła do pokoju, Natsu, już w pełni ubrany, pakował jej książki do czarnej torby na ramie. Z uśmiechem rozczesała włosy i zebrała je w koński ogon, pozostawiając jednak kilka kosmyków dookoła twarzy. Na nogi założyła wysokie, czerwone trampki, a na ramiona narzuciła wygodną skórzaną kurtkę.
- Gotowa.- oznajmiła, zarzucając torbę na ramie.- Idziemy?- spytała uśmiechając się uroczo.
- Nie wiem, dlaczego ci się tak spieszy.- marudził, kiedy zbiegali po schodach.- Nawet, jeśli autobus odjedzie, jak użyjesz trochę swojej mocy, będziemy w szkole wcześniej.
- Wiesz, że nie lubię tego robić.- warknęła, zeskakując z trzech ostatnich stopni.- To mnie wysysa.
- Jesteś Istotą Wieczności. Zaakceptuj to w końcu.
- A ty i tata jesteście Istotami Ognia. Dlaczego tylko mi się to przytrafiło?- zapytała, kierując wzrok w niebo.
- To nie przekleństwo tylko dar.- pouczył ją.
- Ja dziękuje za taki dar.- naburmuszona zaplotła ręce na piersiach i weszła na ulice.
Dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie. Usłyszała piski opon i poczuła uderzenie w bok. Impet zwalił ją z nóg. Przetoczyła się po masce, uderzyła w szybę i runęła na ziemie. W pierwszym odruchu zwinęła się w kłębek, walcząc ze łzami bólu. Ktoś przykręcił ją na plecy i zobaczyła tę twarz. Tak doskonale go znała. Nim zdążyła jednak cokolwiek powiedzieć, zbawcza ciemność wciągnęła ją w swoje odmęty.
Jak to czytałam to miałam ciarki! :-o Kochana masz talent, ta historia będzie niezwykła. Ja to bym w życiu czegoś takiego nie napisała... Jestem strasznie ciekawa co dalej, błagam nie karz mi długo czekać :-D
OdpowiedzUsuń