czwartek, 14 maja 2015

IM:AA: Część 5

Witam was serdecznie w ten wesoły wieczór.
Shija: Happy birthday to you!
Zamknij się! Nikt nie musi wiedzieć! Urwanie głowy z tą babą. No nic. Zapraszam do czytania. Dedyk dla TonyPepper, Uli i Pieguska.








Cześć 5



& Starfire &



                Kocham, kocham, kocham latać! Uwielbiam patrzeć z góry na światła Nowego Yorku, czuć wiatr rozwiewający mi włosy i smagający ramiona. Dlatego właśnie w życiu nie wsiądę do tej blaszanej puszki. Co to niby za frajda?! Tony'emu się w głowie poprzestawiało, ot, co. Zrobiłam szybką beczkę i kilka innych akrobacji.
Nagle wszystkie włoski stanęły mi dęba, a szósty zmysł dał o sobie znać. Zbliżało się zagrożenie.
Star: W dół!!!
                Nie czekając na pytania zapikowałam w kierunku ziemi. Wiedziałam, że Tony i Pep ruszyli za mną. Jakiś kilometr niżej ponownie złapałam w skrzydła prądy powietrzne i szarpnęło mną w górę. Ałła! Coś wybuchło nam nad głowami, a fala uderzeniowa cisnęła nas na ziemie. Zatrzymałam się na ścianie budynku i spadłam na ulice. Iron Man wbił się w asfalt, a Rescue zniszczyła komuś ogródek. Poruszyłam się na próbę, a moją lewą rękę przeszył ból. Oceniłam sytuacje i stwierdziłam, że ramie wygięło się pod jakimś dziwnym kątem. Ignorując ból, ustawiłam rękę w odpowiedniej pozycji i poczekałam, aż kości zrosną się całkowicie. Podniosłam się i otrzepałam z kurzu. Pozostali też już byli na nogach.
Tony: Jesteście całe.
Star: W pełni zregenerowana. Ale wciąż ciut zagubiona.
Pepper: Komputer wyświetla informacje o jakimś błędzie. Ja jestem trochę poobijana. A co z tobą?
Tony: Zbroja jest tylko trochę uszkodzona. Wracajmy do zbrojowni.
Star: Ale lecimy nisko.
                Kiedy dotarliśmy do zbrojowni, Rhodey doskoczył do nas i ocenił pobieżnie obrażenia. Zsunęłam maskę na szyje i oparłam się o ścianę, składając skrzydła.
Rhodey: Dobra. Co to było?
Tony: Jakiś ładunek wybuchowy. Nic więcej powiedzieć nie mogę. Skanery w zbroi nic  nie wyłapały. Najwidoczniej te w masce Star sprawują się o wiele lepiej.
Star: To nie były skanery a szósty zmysł.
Pepper: Nie ważne, co to było. Ważniejsze, kto to wysłał.
Star: I tu jest pies pogrzebany. Zbyt wielu ludziom zaleźliśmy za skórę.
                Ze śmiechem Tony i Pepper pozbyli się zbroi, a ja kostiumu i ruszyliśmy do domu. Czułam się wykończona psychicznie, a fakt, że juto czekała mnie szkoła, nie działał pokrzepiająco. Zerknęłam na przyjaciółkę licząc na drobne wsparcie, ale przeliczyłam się. Rozmawiała z Tony‘m i widocznie dobrze się bawili. Byliby uroczą parą. Uśmiechnęłam się do swoich myśli, a Rhodey spojrzał na mnie podejrzliwie.
Rhodey: Co ci się uroiło pod kopułą?
Star: Spokojna twoja rozczochrana. Nic strasznego. Tony! Odprowadź Pepper.
Pepper: Sama umiem trafić do domu.
Star: Wiem, wiem. Ale jest późno. Nie powinnaś wracać sama po nocy.
Pepper: Nie odpuścisz?
Star: Powiem tak: twoje argumenty przeciw mam w nosie.
Tony: Chodź, Pepper. Dyskusja z nią jest zupełnie bez sensu.
Star: To pa. Chodź, Rhodey. Wracajmy do domu. Ciocia pewnie się wkurzy, że tak późno wracamy. Jak jest zła, przeraża mnie. Przy okazji, o której zaczynamy jutro lekcje?
Rhodey: Od kiedy to chodzimy do szkoły w sobotę?



& Tony &



                Patrzyłem na odchodzącą kuzynkę, marszcząc brwi. Miałem wrażenie, że znów coś kombinuje. I że to ,,coś'' dotyczy mnie i Pep.
Pepper: Ona coś kombinuje.
Tony: Czytasz mi w myślach. Powinniśmy się martwić?
Pepper: Zdecydowanie. Wiesz, że nie musisz mnie odprowadzać?
Tony: Idziemy. Nie marudź.
                Ruszyliśmy powoli w kierunku posesji Pots'ów. Pepper opowiadała, co działo się w szkole. Droga minęła nam dużo szybciej, niż bym sobie tego życzył. Kiedy stanęliśmy pod jej domem, drzwi otworzyły się, a ze środka wyjrzał jej ojciec.
- Patricia! Do domu! Ale już!
                Uścisnęła mnie na pożegnanie i weszła do środka. W progu jeszcze odwróciła się i pomachała mi wesoło. Kiedy zniknęła wewnątrz budynku, schowałem ręce do kieszeni i skierowałem się do Rhodes'ów. Już na wejściu zostałem zaatakowany przez Star. Wyglądała na przerażoną, oczy błyszczały jej niespokojnie, a mięśnie napinały się i rozluźniały pod skórą ramion.
Star: Ratuj!
Tony: Coś znowu zmalowała?
Star: Jeszcze nic. Ona mnie znalazła.
                ,,Ona'' odnosiło się do Emily Evans, matki Star. Nie potrafiłem zrozumieć tej chorej kobiety. Zostawiła moją kuzynkę tuż po urodzeniu. Przez dobre osiem lat udawała, że nie istnieje, a po śmierci wujka zjawiła się nagle i jeszcze bardziej namieszała córce w życiu. Liczyła, że dziewczyna z nią pójdzie i zapomni o mnie i moim ojcu. Przeliczyła się. Tata odmówił oddania Star i zaczęła się sprawa o prawa do opieki w sądzie. Udało nam się wygrać, a ta baba zniknęła. Teraz znowu się pojawiła i próbuje zniszczyć starannie zbudowany, mały świat Starfire. Wszedłem za kuzynką do salonu, a, siedząca na kanapie, kobieta spojrzała na mnie nieprzyjemnie.
Emily: Witaj, Anthony. Dawno się nie widzieliśmy, chłopcze.
Tony: Zdecydowanie za krótko.
Emily: Jesteś zupełnie jak twój ojciec. Tak samo arogancki. Pakuj się Starfire. Zaraz wyjeżdżamy.
Star: Jeszcze czego! Na mózg mi nie padło! Nigdzie z tobą nie pójdę!
Emily: Nie będziesz mi się sprzeciwiać, smarkulo! Pakuj się!
Star: Mowy nie ma! Olewasz mnie przez 17 lat, a teraz nagle mam iść z tobą?! W życiu! Mam tu przyjaciół, szkołę i rodzinę! Więc z łaski swojej wynoś się z mojego życia!
Roberta: Star, proszę nie krzycz. A pani niech się uspokoi i posłucha. Pani córka zgodziła się z decyzją swojego wuja i zamieszkała ze mną.
Emily: To jeszcze dzieciak, do diabła! Co ona może wiedzieć?!
Star: A wyobraź sobie, że dużo, głupia babo!
                Kiedy Emily poderwała się na nogi, Star schowała się za mną z krótkim piskiem. Pokręciłem głową  i szepnąłem do niej:
Tony: Gdzie się podziała twoja odwaga, co?
Star: Morda w kubeł. Ta baba jest przerażająca.
Emily: Co wy tam szepczecie, smarkacze?!
Roberta: Proszę się w tej chwili uspokoić. Sąd poparł jej decyzje i przekazał mi prawa do opieki nad nią i Tony'm. Może pani odwiedzać córkę, ale zabrać jej nie pozwolę, dopóki sama tego nie zechce.
Emily: Niech się pani nie wtrąca. Nic pani nie wie o mojej córce. Starfire, wiem, kim jesteś i co potrafisz. Doskonale zdaje sobie sprawę, jak ci ciężko. Ale zabiorę cię w bezpieczne miejsce. Tam, gdzie mutanci mogą być sobą. Zrozum mnie, córeczko.
                Tą wypowiedź mogła sobie darować, bo tylko rozjuszyła brunetkę, która prychnęła wściekle i stanęła przede mną.
Star: Ty nic o mnie nie wiesz! Nigdzie z tobą nie pójdę, ani teraz ani nigdy! Nie masz prawa nazywać się moją matką!
Emily: Posłuchaj, Starfire Evans...
Star: To TY posłuchaj! Nie nazywam się Evans! Jestem Starfire Samantha Stark i nigdy o tym nie zapominaj! A teraz wyjdź. Wyjdź i nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy.
Emily: Co?
Star: Wynocha! Nie chce cię znać!
                Kobieta wyszła trzaskając drzwiami, a Star opadła na kanapę i poprosiła cicho, że chce zostać sama. Głos jej się łamał, a na kolana kapały łzy. Roberta ucałowała ją w czoło i przeszła do kuchni. Pogłaskałem ją po głowie i wyszedłem z salonu. Na schodach spotkałem Rhodey'ego.
Rhodey: Ta dziwna baba poszła wreszcie? Star wyglądała na wściekłą i przestraszoną.
Tony: Nic dziwnego. Wyszła, jak Star wyjaśniła, że nazywa się Stark.
Rhodey: Słyszałem. Jak myślisz, więcej nie przyjdzie?
Tony: Na razie nie. Później wróci, namiesza i znowu zniknie.
Rhodey: To jakieś błędne koło.
Tony: Taaa. Jutro rano zwijamy się ze Star do zbrojowni. Trzeba naprawić zbroje.
Rhodey: W już naprawdę macie obsesje na punkcie laboratorium.
                Prychnąłem i wyminąłem przyjaciela, znikając w pokoju. Wyciągnąłem się na łóżku i wydobyłem z kieszeni telefon. Wybrałem z listy kontaktów Pepper i wstukałem wiadomość:
,,Cześć, księżniczko. Wpadnij jutro popołudniu do zbrojowni. Naprawie Rescue i zrobimy sobie krótki przelot. Może być?''
                Odpowiedź przyszła chwile później:
,,Hej, książę. Jak dla mnie super. Tylko wieczorem zawieziesz mnie na randkę. Widzimy się jutro. P.S. prześpij się chwile w nocy.''
                Zacisnąłem pięści i cisnąłem telefon na biurko. Nie musiała o tym wspominać. Na samą myśl, że jest z Gene'em, czułem ukłucie w piersi. Kiedy Star zaczęła dobijać się do moich drzwi, zakryłem twarz poduszką i zasnąłem.



& Star &



Star: Anthony! Otwieraj te drzwi, bo je wywarze!
                Od dobrych 10 minut darłam się na całe gardło, stercząc, jak głupia, przed pokojem kuzyna. Nic. Zero. Nul. Nawet najmniejszej reakcji.
Star: Anthony!
Roberta: Cicho tam!
                Momentalnie dałam sobie spokój. Ta kobieta mnie przeraża. Przeszłam do pokoju Rhodey'ego. James siedział na łóżku i czytał kolejną książki. Usiadłam obok z żałosną minką.
Star: Nudzi mi się!
Rhodey: To idź do Tony'ego. Ja czytam.
Star: Jesteś nieczuły!
Rhodey: Nie dramatyzuj.
Star: Poprawka: bardzo nieczuły.
                Chłopak kompletnie mnie olał. Udałam obrażoną i poszłam do siebie. Ej, no! Ja wymagam trochę uwagi! Tony ma mnie w nosie, Rhodey też. Może Pepper ze mną pogada. Nagle rozległ się dzwonek mojej komórki. Zerknęłam na wyświetlacz z uśmiechem. O wilku mowa.
Star: Właśnie miałam do ciebie dzwonić. Oni są nieczuli!
Pepper: Kto?
Star: Tony i Rhodey. Tony zamknął się w pokoju i nie chce mnie wpuścić, a Rhodey czyta książkę i mnie olewa.
Pepper: Innymi słowy, trafiłam w moment.
Star: No jak zwykle. Ej, może by ich ukarać? Coś za często nas ignorują.
Pepper: Co ci znowu po głowie chodzi?
Star: Jeszcze nic, ale coś wykombinuje. Po za tym ,,moja matka'' postanowiła mnie odwiedzić. Jak ja jej nie trawie.
Pepper: Znowu chciała tego samego?
Star: A jak! Miała czelność nazwać mnie jej nazwiskiem.
Pepper: I co?
Star: Dobitnie wyjaśniłam jej, że nazywam się Stark i kropka.
Pepper: I bardzo dobrze. Tyle lat cię ignoruje, a teraz co? Instynkt macierzyński jej się włączył?
Star: Nie sądzę. Ona nie ma instynktu macierzyńskiego. Toć to podła baba jest.
Pepper: Co nie zmienia faktu, że cię przeraża.
Star: Aaaa! Kolejna. Odczep ta się od mojej odwagi, co? Najpierw Tony, teraz ty. Co ja wam biedna zrobiłam?
Pepper: Co cię znowu naszło, co?
Star: Nic. Idziemy jutro na zakupy?
Pepper: Odpada jestem spłukana.
Star: Oj, weź. Ja mam trochę kasy.
Pepper: Jeszcze czego?! Nie będziesz za mnie płacić.
Star: Ale...
Pepper: Żadnych, ale. Nie wiesz nawet, jak mi głupio, kiedy za mnie płacicie. Ten odtwarzacz na pewno kosztował fortunę. Poza tym Tony cały czas gdzieś mnie wozi, a ja nie mogę się wam nawet odwdzięczyć.
                Słuchałam jej paplaniny i kręciłam głową? To przecież my mamy u niej dług. Czy to aż tak dziwne? Chyba pora ją uświadomić.
Star: Pepper! Zamilknij na chwile! Jak rany! Tony ma racje, twierdząc, że możesz gadać bez oddechu. Chociaż... To jest chyba fizycznie niemożliwe. Sekunda! Czy ja właśnie stwierdziłam, że coś jest niemożliwe? Toć to nowość!
Pepper: Star! Rany boskie! Do rzeczy!
Star: A tak! Chodzi o to, że to MY mamy dług u CIEBIE.
Pepper: Co?
Star: Bo wiesz... Ty lubisz nas mimo wszystko. Tony nie jest najbardziej wylewny, a ja dziękować nie umiem. To, co robimy, to w pewnym sensie takie podziękowanie.
                Pierwsze łzy zaczęły spływać mi po policzkach i kapać na kolana. Ułożyłam się na łóżku, na plecach i pozwoliłam, by mokre krople znaczyły ścieżki na moich skroniach i znikały we włosach. Po drugiej stronie usłyszałam szloch i wiedziałam, że Pepper też płacze. Leżałam bez słowa i szlochałam. W końcu obie się uspokoiłyśmy.
Star: To jak? Zakupy aktualne?
Pepper: Pasuje. Ale przed południem. Potem widzę się z Tony'm, a wieczorem mam randkę.
Star: Chwilunia! Coś ty taka niezadowolona?
Pepper: Nie będę ci się tłumaczyć przez telefon. Pogadamy jutro.
Star: Ale... Pepper? Pepper?!
                Rozłączyła się, małpa jedna. Warcząc na przyjaciółkę, połączyłam się ze zbrojownią.
J.A.R.V.I.S.: Witam, panno Stark. W czym mogę służyć?
Star: Zanotuj, że mam zapytać Pepper o randkę. Na jutro. Absolutny priorytet.
J.A.R.V.I.S.: Oczywiście.
                Rozłączyłam się i wygrzebałam spod łóżka odtwarzacz. Wybrałam jakiś lekki spokojny kawałek z playlisty i pogrążyłam się w rozmyślaniach. Muzycy to ciekawi ludzie. Robią to, co kochają, i nie muszą się martwić. Też chciałabym tak żyć. I pewnie będę. O ile Stane nie wykończy firmy. Za dużo myśli w głowie na raz. Pora spać. Owinęłam się kołdrą i odpłynęłam.

15 komentarzy:

  1. Jej kuzyna, co tu się dzieje! Jaka randka?
    Nie mogę się doczekać nexta :)
    u mnie nn (:
    Imaa.blog.pl (:

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, bawią mnie niektóre dialogi, a zwłaszcza monolog Starfire, ona jest świetna:-* Kurcze, jej matka jest na serio wredna, obawiam sie, ze będzie znacznie gorzej.. Jestem wściekła na Pepper, że idzie na randke z Gene'm! A co ważne, Tony'emu to też sie nie podoba :-P. Notka jest cudowna i dziękuję za dedykacje kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie nn ( a notkę czytałam o wiele wcześniej bo mi wysłałaś ;) )

    iron-adventures..blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nowy wątek, z matką Star. Podoba mi się to :) Słodko między Tony'm a Pepper. Ogólnie Star jest niemożliwa :3
    U mnie nn
    http://pots-stark.blogspot.com/2015/05/rozdzia-18-nieuchwytne-cienie.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapraszam na mój blog. http://www.ironman-another-story.blogspot.com/2015/06/prolog.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  6. http://www.ironman-another-story.blogspot.com/2015/06/prolog.html?

    19 :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, chyba link Ci się troszkę pomylił

      Usuń
    2. A i u mnie nn http://ironman-another-story.blogspot.com/2015/06/rozdzia-1-moj-nowy-dom.html

      Usuń
  7. http://pots-stark.blogspot.com/2015/06/rozdzia-19-gra-cieni.html

    faktycznie, linki mi się pomyliły xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Nn http://www.ironman-another-story.blogspot.com/2015/06/rozdzia-3-powinnas-znac-swoje-miejsce.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  9. Nowa notka. Zapraszam :3 http://www.ironman-another-story.blogspot.com/2015/07/rozdzia-4-madam-mask.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  10. http://pots-stark.blogspot.com/2015/07/rozdzia-20-czas-dziaa-na-nie-korzysc.html

    Zapraszam, już 20! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zapraszam do mnie :3
    http://www.ironman-another-story.blogspot.com/2015/07/one-shot.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapraszam do mnie na ostatnią notkę :-*

    OdpowiedzUsuń