Zielona, wiem, że mieli być Łowcy, ale musze rozdział jeszcze dopracować. Przepraszam!
Rozdział
3
Rei
spojrzała niechętnie na trzymane w dłoni dokumenty, które
niezwłocznie
powinna dostarczyć do biura Mephisto. Mimo swojej marnej orientacji
w terenie, dotarcie do gabinetu było dość proste. Problem zaczynał
się w zgoła innym miejscu.
Otóż
biuro było zupełnie puste, a dyrektor szwendał się zapewne nie
wiadomo gdzie. Westchnęła sfrustrowana, sięgając wolną dłonią
w kierunku, gdzie stał jej chowaniec. A przynajmniej powinien.
Rozejrzała się, marszcząc brwi, ale ani Houkou, ani Akumy nie było
nigdzie w zasięgu wzroku.
-
Pięknie.- burknęła pod nosem.- I gdzie te kundle polazły?
Po
krótkim namyśle
ruszyła na poszukiwanie wszystkich zaginionych. Zgrabnymi ruchami
omijała nauczycieli i uczniów, przeklinając nieco długą kurtkę
od munduru i wysokie temperatury. W końcu, gdzieś w tłumie
dostrzegła znajomy biały cylinder i zerwała się do biegu. Niemal
wpadła na jednego z nauczycieli, ale
wykonała wyćwiczony zwód, ratując się przed zderzeniem. Rozpęd
i chwila nieuwagi zadziałały na jej niekorzyść. Uderzyła
w kogoś, odbiła się i uderzyła o podłogę, boleśnie obijając
sobie kość ogonową. Z mordem w czerwonych oczach spojrzała na
przeszkodę… I natychmiast złagodniała.
Rin
stał nad nią z lekkim uśmiechem i wyciągniętą ręką, a za nim
kroczyły jej dwa chowańce, merdając ogonami i, co jakiś czas,
powarkując na Kuro. Skorzystała z pomocy chłopaka i wstała,
otrzepując mundur. Spojrzała ostro na psy, które, jakby
niechętnie, przeszły za nią.
-
Więc to twoje psiaki?- zapytał, przyglądając się zwierzętom.
-
Można tak powiedzieć.- podrapała się po karku.- To Houkou i
Akuma, moje chowańce.
-
Czyli jesteś przywoływaczem.- stwierdził, jakby zawiedziony.
-
Po części.- przyznała.- Mam tytuł Meistera jako Rycerz,
Przywoływacz i Doktor.
-
Serio?!- jego ciemnoniebieskie oczy błysnęły w podekscytowaniu.-
Zmierzmy się kiedyś!
-
Zły pomysł.- od razu przygasiła jego zapał, a na jej jasną
twarzyczkę wpłynął złośliwy uśmieszek.- Nie chciałabym cię
uszkodzić.
-
Jesteś zbyt pewna siebie.- burknął oburzony, a ona roześmiała
się dźwięcznie. Od razu polubił ten dźwięk.
-
Rin, proszę cie.- opanowała śmiech.- Trenuję odkąd skończyłam
pięć lat. Nie masz ze mną szans.
Wymruczał
coś, co brzmiało jak „jeszcze zobaczymy”, a ona ponownie
zaczęła się śmiać. Warknął coś na nią, ale potem sam do niej
dołączył. Ten niecodzienny atak wesołości trwał przez dłuższą
chwile. Przerwało go dopiero nagłe pojawienie się Mephisto, który
bezceremonialnie chwycił Rei za ramie i zaczął prowadzić do
swojego biura. Dziewczyna pomachała Rinowi na pożegnanie i zaczęła
sztorcować dyrektora. Patrzył za nią, wspominając ostatnie
wezwanie przywódcy.
Stanęli
przed biurem Mephisto, a Rei otworzyła drzwi jednym, mocnym
kopniakiem, bez poszanowania dla jakichkolwiek zasad kultury.
Dyrektor siedział za biurkiem, pochłonięty czytaniem mangi i
przegryzaniem pocky. Zdawał się nie zauważać dwójki uczniów,
obserwujących go nachalnie.
-
Oi, Mephisto!- dziewczyna straciła resztki cierpliwości i huknęła
otwartą dłonią o blat, aż się echo poniosło.- Po co nas tu
wezwałeś?
-
Ohayo, Rei-chan. Kiedy przyszłaś?- Rin w porę złapał
rówieśniczkę, powstrzymując od zabicia przełożonego.
-
Przysięgam.- burknęła, siadając na jednym z foteli.- Pewnego
pięknego dnia zatłukę cię. I nawet mój ojciec mnie nie
powstrzyma.
-
Dobrze, dobrze.- z lekceważeniem machnął ręką, a fioletowowłosa
zmrużyła wrogo oczy.- Przyszedł list do ciebie.- podał jej
kopertę. Rei tylko spojrzała na nadawcę i podarła go na kawałki.-
Nie powinnaś tak traktować listów od ojca, Rei-chan.- dyrektor
wzdrygnął się pod wpływem jej spojrzenia, które jasno mówiło
„nie pouczaj mnie”.- A przechodząc do spraw ważniejszych.- tym
razem podsunął Rinowi kartkę A4.
Chłopak
przestudiował treść, a Rei przechyliła się nad oparciem,
czytając mu przez ramię. Wiadomość była prośbą o przygotowanie
wsparcia do Kioto. Nie podano żadnych szczegółów dotyczących
sytuacji, a podpis był niedbały, niemal nieczytelny. Dopiero po
dłuższej chwili odcyfrowali nazwisko. „Ketsuki Tobias”.
-
Tobi jest w Kioto?!- wrzasnęła egzorcystka, poklaskując w dłonie.-
I jeszcze prosi o pomoc. Dam mu ja popalić.
-
Kiedy jedziemy?- zapytał Rin, spoglądając na podekscytowaną
koleżankę.
-
Dopiero kiedy przyjdzie prośba o wysłanie wsparcia.- ugasił ich
zapał Pheles.- Puki co raporty są zbyt niedokładne, by coś
stwierdzić. Twój brat powinien nad tym popracować, Rei-chan.-
wrócił do swojego charakterystycznego, nieco ekscentrycznego
podejścia.
Od
listu minął ponad tydzień, ale sytuacja się nie zmieniała i,
mimo że Rei grała niewzruszoną, martwiła się o brata. Zwykle
żadne z nich nie musiało wzywać wsparcia. Byli w końcu jednymi z
najlepszych wojowników w Anielskim Legionie. Wyżej stał tylko
Palladyn.
Pogrążona
w myślach nie zwracała uwagi na Mephisto, który już od dobrych
paru minut nie odrywał od niej wzroku. Intrygowało go, co też
zaprząta umysł tej niecodziennej osóbki. Bo nie mógł powiedzieć,
by Ketsuki należała do ludzi normalnych. Przekrzywił głowę i
odkaszlnął, próbując zwrócić na siebie jej uwagę. Cisza i brak
reakcji. Spróbował znowu, a potem jeszcze raz i jeszcze. Za
dziesiątym czy dwunastym podejściem dziewczyna uniosła głowę.
-
Jesteś chory, czy planujesz zrobić mi przysługę i zejść z tego
świata?- zapytała już nieco zirytowana, gromiąc go wzrokiem.
-
Cóż za brak poszanowania dla przełożonych!- złapał się za
serce i odchylił na krześle.- Jestem głęboko zraniony twoim
zimnym podejściem, Rei-chan!- w odpowiedzi otrzymał tylko głośne
prychnięcie i parę ledwie słyszalnych, ale z pewnością
negatywnych epitetów.- Język,młoda damo!- pouczył ją żartobliwie
poważnym tonem, ale ostre spojrzenie czerwonych oczu usadziło go w
miejscu.
-
Masz już odpowiedź?- pochyliła się nad biurkiem, szukając
dokumentu.- Jeśli tak, to daj mi je i pozwól dostarczyć do
Watykanu.
-
Nie kłopocz się, Rei-chan.- zabrał z biurka plik kartek i wrzucił
niedbale do białej aktówki w różowe kropki.- Sam dostarczę je
twojemu ojcu. I przy okazji przekaże mu twoje gorące pozdrowienia.
-
Spróbuj, a zgnijesz w piekle.- ostrzegła, muskając palcami
bransoletkę.
-
Według niektórych już jestem w piekle.- odpowiedział beztrosko.
Po chwili ciszy podniósł się, obszedł biurko, postawił na nogi
dziewczynę i zaczął popychać ją do wyjścia.- Idźże już,
Rei-chan! Dzieci powinny spać po południu!- zatrzasnął drzwi i
oparł się o nie.
-
Zgiń w męczarniach!- wrzasnęła jeszcze na pożegnanie i ruszyła
swojego akademika, odesławszy po drodze swoje chowańce.
Dopiero
wtedy poczuła, jak bardzo jest zmęczona. Wbrew pozorom, utrzymanie
dwóch potężnych demonów w Assiah nie było wcale prostym
zadaniem. Zataczając się przemierzała korytarzem, starając się
nie zemdleć.
Czarne
mroczki tańczyły jej przed oczami, utrudniając dostrzeżenie
czegokolwiek, a zawroty głowy nasilały z każdą chwilą. W końcu
potknęła się o coś, nie wiedziała o co, i poleciał twarzą w
podłogę. Przed upadkiem uratowały ją czyjeś ciepłe ręce,
pomagając zachować pion.
-
Oi, Rei!- głos Rina docierał do niej, jak przez mgłę.- Wszystko
gra?
-
Tak, pewnie.- potwierdziła słabo, mrugając gwałtownie.- Nic mi
nie jest.
-
Polemizowałbym.- wtrącił się Yukio, stojący u boku brata.-
Jesteś blada, jak śmierć.
-
To nic.- upierała się.- Po prostu za długo trzymałam Houkou i
Akumę w naszym świecie.- usprawiedliwiła się. Naraz zdała sobie
sprawę, że Rin nadal ją podtrzymuje.- Puszczaj mnie, Rin.-
spróbowała się cofnąć, ale, kiedy tylko chłopak ją puścił,
ponownie runęła na spotkanie z twardą posadzką.
-
Widać, że nic ci nie jest.- sarknął starszy z bliźniaków, po
raz drugi ją łapiąc.- Zaniosę cię do pokoju.- oznajmił,
chwytając ją pod kolanami.
-
Co?- zapytała nieprzytomnie i pisnęła, kiedy jej stopy oderwały
się od ziemi.- Odstaw mnie, kretynie!
-
Nie marudź.- uciął jej protesty, podrzucając ją lekko i
zmuszając tym samym, by objęła go za szyję.- Ledwo trzymasz się
na nogach.- ruszył przed siebie, a Yukio z nikłym uśmiechem ruszył
za nimi, by upilnować Rina. Z tego, co słyszał o Rei, w połączeniu
z jego bratem tworzyli mieszankę wybuchową.
KOMENTUJCIE!