Shija: Ja sądzę, że nie. Poza tym smęcisz, że cię coś rozkłada, a zamiast leżeć siedzisz na komputerze. I gdzie tu sens?
Cichaj. Nikt cię o zdanie nie pytał. A tak w ogóle głowa mnie boli.
Shija: To wyłącz to wycie, albo chociaż ścisz.
Po pierwsze: to nie wycie. Tylko Hunter. Po drugie: mam zatkane uszy, więc jak ściszę to nie będę nic słyszeć. Dobra, kończmy ta dziwną dyskusje. Dedyk dla Uli i Agaty W.
Fragment 1
- Jane, Aya-chan.- usłyszałam za sobą wychodząc ze szkoły.
- Hai, hai. Jane.- odpowiedziałam, uśmiechając się słodko. A
że zamiast patrzeć, gdzie idę, spoglądałam na przyjaciółki, to wpadłam na
kogoś.- Zimno.- mruknęłam, kiedy wylądowałam na śniegu.
- Sorka. To niechcący.- słysząc znajomy głos, skrzywiłam się.
Tylko nie on. Błagam, tylko nie Kouta. Jak ja go nienawidzę.- Nic ci nie jest,
Ayane?
- Nie, nie. Nie musisz się martwić, Kouta-kun.- odparłam,
cudem opanowując sarkazm. Wyciągnął do mnie dłoń i pomógł mi wstać.- Arigato.-
uśmiechnęłam się i odbiegłam. Byle jak najdalej od niego…
Po półgodzinie dotarłam do swojego
domu. Otworzyłam furtkę i weszłam do ogrodu. Idąc uliczką, odpowiadałam na
powitania ochroniarzy, pracujących w firmie ojca.
Słówko o mojej rodzinie. Mój ojciec
jest właścicielem ogromnej firmy ochroniarskiej „Ayazawa Company”. Ma na imię
Tsubasa i, tak jak ja, ma rude włosy. Jest wysoki i baaardzo postawny. To po
nim mam ten pyskaty i sarkastyczny styl bycia, ale jeśli chcemy potrafimy być
uprzejmi. Mimo wyczerpującej pracy, zawsze znajdzie czas na uspokajanie mnie i
moich braci.
Moja matka to Mitsuki. Nie pracuje, woli zajmować się domem.
Ma 43 lata, ale wygląda na 25. Zawsze znajdzie czas by mi doradzić. Oprócz tego
podejrzewam u niej anielską cierpliwość, bo to zawsze ona przychodziła na
wezwania dyrektora po moich bójkach. Nie lubi mieszać się w sprawy firmy. Jej
włosy są czarne jak smoła, a oczy mają kolor lawendy, zupełnie jak moje. Uczyła
się na makijażystkę i fryzjerkę, więc to zawsze ona przygotowuje mnie na
imprezy.
Jak wcześniej wspominałam mam braci. Dwóch. Starszy nazywa
się Haru i wygląda podobnie do nasze matki. Często się kłócimy, bo mamy
identyczne charaktery. Mimo wszystko dba o mnie jak mało kto. Jakbym sama nie
umiała się obronić.
Młodszy ma na imię Hiroki. Jest kopią naszego ojca, czyli
rude włosy i stalowoszare oczy. Uwielbia doprowadzać mnie do szału i oglądać
filmy szpiegowskie. Jest ode mnie dwa lata młodszy, co wykorzystuje, jak tylko
może. Jako jedyny w rodzinie nie jest utalentowany plastycznie, za to nieźle
śpiewa. Boże! Co ja gadam?! Jest genialny.
Otworzyłam drzwi i, po przywitaniu z
matką, ukryłam się w moim pokoju. Rzuciłam torbę pod biurku i padłam na łóżko.
Ciesząc się spokojem, spoglądałam na niedokończony obraz. Znów brakowało
twarzy. No nic, jak czegoś niewymyślne to wsadzę go do „składziku”.
Panującą ciszą nie cieszyłam się
długo, bo do mojego pokoju wpadł Haru.
- Hej, młoda!- wrzasnął na powitanie.- Zabieram cię dziś na
imprezę.
- Że co?!- oburzona, usiadłam na łóżku.
- No co?- spytał.- kojarzysz Lucy, nie?- kiwnęłam głową.
Oczywiście, że znałam tą gadatliwą blondynkę, do której od 3 miesięcy wzdycha
mój brat- No bo rozmawiałem z nią i powiedziałem, że zabieram młodszą siostrę
do klubu. Zapytała mnie czy może iść z nami i tak wyszło.- ukucnął przy mnie i
złapał za ręce.- To co? Pomożesz mi?- wlepił we mnie oczy szczeniaka.
Dlaczego ja jestem dla niego taka
dobra? Już sama nie wiem.
- Zgoda.- spuściłam głowę.- A teraz… Wynoś się zanim połamię
ci kości!- wydarłam się i wykopałam go za drzwi.
- Demon.- usłyszałam jeszcze jego głośny jęk.
- Dureń.- odpyskowałam.
Wróciłam na poprzednie miejsce i
gapiłam się tępo w sufit.
### Wieczorem ###
Dlaczego ja się na to zgodziłam?!
Jakby nie dość, że Hiroki uznał, że warto ze mnie pożartować i popodmieniał mi
farby, przez co obraz do szkoły nadaje się do śmieci, to jeszcze musiałam
wcisnąć się w tą czarną spódniczkę i srebrny top. No i jeszcze te buty… Grrr…
Długie kozaki na obcasach. Złamie nogę jak nic.
-Ayaś.- jęknął po raz kolejny Haru.- Idziemy?
- Chwila.- odpowiedziałam rozdrażniona.
Raz jeszcze spojrzałam na moje
odbicie i zeszłam na dół.
- Wow. Aya, wyglądasz… Wow.- skomentował.- Pierwszy raz widzę
cie w rozpuszczanych włosach. Chyba…
Prychnęłam i pokręciłam głową.
- Idziemy?- spytałam, zakładając krótką, białą kurtkę z,
obszytym futrem, kapturem.
Pokiwał głową i otworzył przede mną
drzwi. Wzniosłam oczy do nieba. Za jakie grzechy ja muszę tam iść? Podeszliśmy
do samochodu „mojego braciszka”. Czarny lakier sportowego Audi błysnął w
świetle latarni. Otworzyłam drzwi i wsiadając, uderzyłam głową w ramę. Opadłam
na fotel pasażera, przyciskając dłonie do czaszki. On zajął miejsce kierowcy,
chichocząc pod nosem. Zgromiłam go wzrokiem.
-Jedź, a nie się śmiejesz.- warknęłam.
- Już, już, Ayaś.- odparł, odpalając silnik i wyjeżdżając z
podwórza.
Podjechaliśmy pod dom Lucy. Blondynka
czekała na nas na werandzie. Wysiadłam z auta i pomachałam jej.
- Siemka.- przywitałam się.- Ayane jestem. Siostra Haru.
- Cześć. Lucy. Myślałam, że będziesz młodsza. Ile ty masz
lat?- zapytała, podchodząc do samochodu.
- 16.- wyjaśniłam.- Ale Haru lubi traktować mnie jak dziecko.
Wsiadaj.- rzuciłam, otwierając drzwi i siadając na tylne siedzenie.
Ukochana
mojego brata zajęła miejsce pasażera i wdała się w rozmowę z brunetem. Znudzona
oparłam głowę o zagłówek i oddałam się myślą.
Kiedy w
końcu dojechaliśmy pod klub, wysiadłam z samochodu i przeciągnęłam się. Brat
posłał mi ostrzegawcze spojrzenie. Że niby mam zachowywać się jak słodka
dziewczynka? Po moim trupie! Tu nie spotkam ludzi ze szkoły. Nie muszę być
plastikową Barbie. Aż mnie mdli po całym tygodniu udawania. Myślałam, że zwariuje.
Weszliśmy do
klubu i moi towarzysze udali się na parkiet. Poszłam za nimi. Chwile potańczyłam
i udałam się do baru.
Przyciągałam
wzrok. Jak zawsze zresztą. Często mi mówili, że jestem ładna. Tata nazywał mnie
swoim klejnotem w rodzinnej koronie. Czasem też porównywali mnie do róży.
Pięknej, ale chronionej kolcami.
Nagle poczułam
czyjąś dłoń na tyłku. Złapałam delikwenta za rękę i przerzuciłam go przez ramię.
- Zboczeniec.- prychnęłam wracając do brata. Lucy wpatrywała
się we mnie ze zdziwieniem.- No co?- spytałam.
- Jak ty to zrobiłaś?- wydusiła
- Może nie wygląda, ale Ayaś jest silniejsza niż niejeden
chłopak.- wyjaśnił Haru.
- No, a jak!- wyszczerzyłam zęby.- Może wrócimy, za nim ktoś
zadzwoni po rodziców.- zaproponowałam.
Wyszliśmy z
klubu i wsiedliśmy do auta. Odwieźliśmy Lucy i wróciliśmy do domu.
- Naprawdę nie mogłaś sobie odpuścić?- brat spojrzał na mnie
rozczarowany.
- Facet mnie macał.- skwitowałam zimnym głosem.- Co innego
miałam zrobić?
- Mogłaś zacząć krzyczeć jak normalna dziewczyna. Nie
musiałaś od razu używać siły.- zrugał mnie.
I co jeszcze?
Miałam może płakać? Za Chiny ludowe. Wyskoczyłam z samochodu i dumnym krokiem
weszłam do domu.
W wejściu zatrzymał mnie Jose, jeden z
ochroniarzy z firmy taty. Jeśli tu był, oznaczało to dużą robotę.
- Cześć, młoda. Szef cię szuka.- oznajmił.
- Siema, Jose.- przywitałam się.- Duża sprawa?
- Spostrzegawcza jesteś.- pochwalił się.- Dobry będzie z
ciebie ochroniarz.
Uśmiechnęłam
się i weszłam po schodach. Nie zawracając sobie głowy pukaniem, wparowałam do
gabinetu i, ignorując pozostałych mężczyzn, podeszłam do ojca, siadając mu na
kolanach.
Ogarnęłam wzrokiem
mężczyzn i ze zdziwieniem stwierdziłam, że w pokoju siedzi sześciu najlepszych
ludzi taty. Razem z Jose tworzyli elitę firmy i
skoro tu siedzieli, tylko upewniali mnie, że nie będę się nudzić.
Chwile później
dołączył siódmy najlepszy, a ja przesiadłam się na biurko. Tata wstał i podszedł
do okna.
- Dziś rano dostałem zlecenie ochrony na balu.- zaczął.-
Klient jest kimś bardzo ważnym i obawia się o bezpieczeństwo swojej rodziny.
Rozmawiałem z nim i dowiedziałem się, że pewni ludzie mogą wykorzystać bankiet
do swoich celów. Prosił o moich najlepszych ludzi, więc wysyłam was. Jakieś
pytania?- spytał, lustrując nas wzrokiem.
Marco,
postawny facet o łysej głowie i bliźnie na prawym policzku, wstał ze swojego
miejsca.
- Co tu robi ten dzieciak?- ruchem głowy wskazał na mnie, a
ja przez chwile zastanawiałam się, czy nie wyjąć z szuflady mojego Deserta Eaglea
0,50 i strzelić mu w łeb. Nikt nie będzie mówił o mnie „ten dzieciak”.
- To moja córka, Ayane, która przestanie próbować wyciągnąć
jej kochany pistolet z mojego biurka i zacznie słuchać.- spojrzał znacząco na
moją rękę, którą właśnie sięgałam do jednej z szuflad.- Pomoże nam w ochronie.
- Ma świetne oko.- wtrącił Ivan, wiecznie uśmiechnięty
brunet.- Raz czy dwa widziałem ją w akcji i nigdy nie chybiła.
- Dzięki, Ivan.- zachichotałam.- Jeśli to już wszystko to
wracam do pokoju.- zeskoczyłam z biurka i ruszyłam do drzwi.
- Jutro o 15 jedziemy do klienta.- poinformował mnie tata,
kiedy stałam w drzwiach.
Długie to wyszło.
Shija: Taa... 5 stron w Wordzie.
No nic. Do następnego.